icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Rajewski: Widmo Czarnobyla utrudnia dyskusję o współczesnym atomie

Co dwanaście miesięcy rocznica katastrofy czarnobylskiej staje się powodem do publicznej dyskusji o energetyce jądrowej. W tym roku zjawisko jest w Polsce szczególnie intensywne, bo nałożyło się na i tak już toczącą się dość intensywnie debatę o atomie oraz jego roli w transformacji energetycznej w naszym kraju. To oczywiście dobrze, że taka debata się toczy, jednak Czarnobyl jako punkt odniesienia w niej jest mocno niefortunny i prowadzi nierzadko do wypaczenia dyskursu – pisze Adam Rajewski z Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej.

Widmo Czarnobyla

Szczególnie źle dzieje się, gdy widmo „drugiego Czarnobyla” wykorzystywane jest jako argument (czy tez może raczej „straszak”) w debacie na temat budowy przyszłych elektrowni jądrowych. Źle – gdyż takie postawienie tematu jest merytorycznie zupełnie nieuzasadnione. Przyczyna jest prozaiczna. W Czarnobylu doszło do awarii bardzo szczególnego urządzenia – reaktora jądrowego typu RBMK. Reaktory takie miały specyficzną konstrukcję, bardzo niereprezentatywną dla energetyki jądrowej w ogóle i obarczoną niestety, szczególnie w oryginalnej postaci, poważnymi wadami. To te wady konstrukcyjne w połączeniu z ich zignorowaniem przez szereg decydentów doprowadziły do wybuchu, który stał się wielkim argumentem w debacie o energetyce przyszłości, a przez popkulturę został rozdmuchany (niesłusznie) do rangi największej katastrofy przemysłowej ludzkości.

Niezależnie od analizy przyczyn i realnych skutków tej katastrofy należy jednak wprost stwierdzić, że w dyskusji o energetyce Czarnobyl należy traktować wyłącznie w kategoriach historycznych. Mniej więcej tak, jak tragedię „Hindenburga” w dyskusji o komunikacji lotniczej. Tak, takie zdarzenie miało miejsce. Tak, można z niego wyciągnąć szereg pożytecznych wniosków, w szczególności w zakresie podejścia do ryzyka, zarządzania tym ryzykiem, kultury obsługi skomplikowanych wytworów techniki i zarządzania ich eksploatacją. Co oczywiście się stało. Tak jak jednak spłonięcie niemieckiego sterowca nie przekłada się nijak na ryzyko latania nowoczesnym samolotem pasażerskim, tak wybuch radzieckiego reaktora nie tworzy ryzyka dla jakichkolwiek budowanych dziś elektrowni jądrowych. Jest tak, bowiem technologia reaktorów wykorzystywana we współczesnych elektrowniach (i olbrzymiej większości starych) jest zupełnie odmienna. Co ciekawe – wcale nie jest istotnie nowsza, wywodzi się pod względem koncepcyjnym jeszcze z lat 50. – jednak jest bezpieczniejsza, a przy tym bardziej dopracowana i sprawdzona w ciągu dekad eksploatacji w setkach instalacji, tak na lądzie, jak i na morzu (bowiem najpopularniejsze reaktory lekkowodne stosowane w energetyce stanowią także źródło napędu okrętów podwodnych, lotniskowców czy lodołamaczy).

Tymczasem reaktory takie jak w Czarnobylu, typu RBMK, powstały łącznie zaledwie 23, wszystkie w Związku Radzieckim. Po katastrofie czarnobylskiej pozostałe 22 sztuki istniejące w ZSRR (na terenie Rosji, Ukrainy i Litwy) zmodernizowano tak, by usunąć najpoważniejsze wady i uniemożliwić powtórkę, wstrzymano też budowę kolejnych a także dalszy rozwój podobnych konstrukcji. Związek Radziecki, a następnie Rosja zwrócił się w stronę technologii analogicznych do wykorzystywanych na Zachodzie (które zresztą rozwijano wcześniej także w ZSRR równolegle). Dziś w świecie nie buduje się w ogóle niczego choćby zbliżonego do konstrukcji czarnobylskiej, żadnych reaktorów w których analogiczne zdarzenia mogłyby w ogóle z punktu widzenia fizyki zajść. W eksploatacji pozostaje ostatnich dziewięć sztuk dodatkowo zabezpieczonych reaktorów RBMK w Rosji, są one sukcesywnie zastępowane nowoczesnymi konstrukcjami w niczym nie ustępującymi rozwiązaniom zachodnim.

Z powyższego powodu z katastrofy czarnobylskiej nie płyną konkretne wnioski w zakresie konieczności modernizacji innych istniejących elektrowni jądrowych, czy wprowadzania jakichś istotnych zmian w oferowanych konstrukcjach, czy to w tych z lat 80., czy dzisiejszych. Najistotniejsze dla krajów spoza terenu byłego Związku Radzieckiego konkluzje dotyczyły znaczenia właściwej kultury organizacyjnej i technicznej, a także transparentności procedur i oczywiście takie wnioski zostały wyciągnięte i upowszechnione w cywilnej branży jądrowej na całym świecie.

Warto przy tym wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie. Katastrofy w historii ludzkości w ogóle, a techniki w szczególności, zdarzają się. Czasami są to katastrofy znacznie większe od Czarnobyla, żeby wspomnieć choćby o indyjskim Bhopalu czy chińskiej zaporze Banqiao. Są branże, w których katastrofy, choć statystycznie bardzo mało prawdopodobne, zdarzają się jednak dość regularnie, żeby wspomnieć choćby lotnictwo. I we wszystkich branżach ludzkiej działalności te wydarzenia wykorzystywane są w procesie uczenia się i poprawy bezpieczeństwa. W żadnej dziedzinie natomiast – poza energetyką jądrową – nie stają się przedmiotem wezwań do całkowitej likwidacji np. energetyki wodnej, przemysłu chemicznego czy lotnictwa. Z jakiegoś powodu utarł się pogląd, że z atomem jest inaczej i katastrofa czarnobylska, mimo bardzo słabego związku z bezpieczeństwem jakichkolwiek przyszłych elektrowni, ma się w opinii wielu uczestników dyskursu stać argumentem za likwidacją całej tej branży. W dodatku w czasie, w którym technologie bezemisyjne w energetyce są kluczowym elementem polityki klimatycznej. Takie podejście nie ma żadnego uzasadnienia.

Kuczyńska: Czy o Czarnobylu powiedziano już wszystko?

Co dwanaście miesięcy rocznica katastrofy czarnobylskiej staje się powodem do publicznej dyskusji o energetyce jądrowej. W tym roku zjawisko jest w Polsce szczególnie intensywne, bo nałożyło się na i tak już toczącą się dość intensywnie debatę o atomie oraz jego roli w transformacji energetycznej w naszym kraju. To oczywiście dobrze, że taka debata się toczy, jednak Czarnobyl jako punkt odniesienia w niej jest mocno niefortunny i prowadzi nierzadko do wypaczenia dyskursu – pisze Adam Rajewski z Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej.

Widmo Czarnobyla

Szczególnie źle dzieje się, gdy widmo „drugiego Czarnobyla” wykorzystywane jest jako argument (czy tez może raczej „straszak”) w debacie na temat budowy przyszłych elektrowni jądrowych. Źle – gdyż takie postawienie tematu jest merytorycznie zupełnie nieuzasadnione. Przyczyna jest prozaiczna. W Czarnobylu doszło do awarii bardzo szczególnego urządzenia – reaktora jądrowego typu RBMK. Reaktory takie miały specyficzną konstrukcję, bardzo niereprezentatywną dla energetyki jądrowej w ogóle i obarczoną niestety, szczególnie w oryginalnej postaci, poważnymi wadami. To te wady konstrukcyjne w połączeniu z ich zignorowaniem przez szereg decydentów doprowadziły do wybuchu, który stał się wielkim argumentem w debacie o energetyce przyszłości, a przez popkulturę został rozdmuchany (niesłusznie) do rangi największej katastrofy przemysłowej ludzkości.

Niezależnie od analizy przyczyn i realnych skutków tej katastrofy należy jednak wprost stwierdzić, że w dyskusji o energetyce Czarnobyl należy traktować wyłącznie w kategoriach historycznych. Mniej więcej tak, jak tragedię „Hindenburga” w dyskusji o komunikacji lotniczej. Tak, takie zdarzenie miało miejsce. Tak, można z niego wyciągnąć szereg pożytecznych wniosków, w szczególności w zakresie podejścia do ryzyka, zarządzania tym ryzykiem, kultury obsługi skomplikowanych wytworów techniki i zarządzania ich eksploatacją. Co oczywiście się stało. Tak jak jednak spłonięcie niemieckiego sterowca nie przekłada się nijak na ryzyko latania nowoczesnym samolotem pasażerskim, tak wybuch radzieckiego reaktora nie tworzy ryzyka dla jakichkolwiek budowanych dziś elektrowni jądrowych. Jest tak, bowiem technologia reaktorów wykorzystywana we współczesnych elektrowniach (i olbrzymiej większości starych) jest zupełnie odmienna. Co ciekawe – wcale nie jest istotnie nowsza, wywodzi się pod względem koncepcyjnym jeszcze z lat 50. – jednak jest bezpieczniejsza, a przy tym bardziej dopracowana i sprawdzona w ciągu dekad eksploatacji w setkach instalacji, tak na lądzie, jak i na morzu (bowiem najpopularniejsze reaktory lekkowodne stosowane w energetyce stanowią także źródło napędu okrętów podwodnych, lotniskowców czy lodołamaczy).

Tymczasem reaktory takie jak w Czarnobylu, typu RBMK, powstały łącznie zaledwie 23, wszystkie w Związku Radzieckim. Po katastrofie czarnobylskiej pozostałe 22 sztuki istniejące w ZSRR (na terenie Rosji, Ukrainy i Litwy) zmodernizowano tak, by usunąć najpoważniejsze wady i uniemożliwić powtórkę, wstrzymano też budowę kolejnych a także dalszy rozwój podobnych konstrukcji. Związek Radziecki, a następnie Rosja zwrócił się w stronę technologii analogicznych do wykorzystywanych na Zachodzie (które zresztą rozwijano wcześniej także w ZSRR równolegle). Dziś w świecie nie buduje się w ogóle niczego choćby zbliżonego do konstrukcji czarnobylskiej, żadnych reaktorów w których analogiczne zdarzenia mogłyby w ogóle z punktu widzenia fizyki zajść. W eksploatacji pozostaje ostatnich dziewięć sztuk dodatkowo zabezpieczonych reaktorów RBMK w Rosji, są one sukcesywnie zastępowane nowoczesnymi konstrukcjami w niczym nie ustępującymi rozwiązaniom zachodnim.

Z powyższego powodu z katastrofy czarnobylskiej nie płyną konkretne wnioski w zakresie konieczności modernizacji innych istniejących elektrowni jądrowych, czy wprowadzania jakichś istotnych zmian w oferowanych konstrukcjach, czy to w tych z lat 80., czy dzisiejszych. Najistotniejsze dla krajów spoza terenu byłego Związku Radzieckiego konkluzje dotyczyły znaczenia właściwej kultury organizacyjnej i technicznej, a także transparentności procedur i oczywiście takie wnioski zostały wyciągnięte i upowszechnione w cywilnej branży jądrowej na całym świecie.

Warto przy tym wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie. Katastrofy w historii ludzkości w ogóle, a techniki w szczególności, zdarzają się. Czasami są to katastrofy znacznie większe od Czarnobyla, żeby wspomnieć choćby o indyjskim Bhopalu czy chińskiej zaporze Banqiao. Są branże, w których katastrofy, choć statystycznie bardzo mało prawdopodobne, zdarzają się jednak dość regularnie, żeby wspomnieć choćby lotnictwo. I we wszystkich branżach ludzkiej działalności te wydarzenia wykorzystywane są w procesie uczenia się i poprawy bezpieczeństwa. W żadnej dziedzinie natomiast – poza energetyką jądrową – nie stają się przedmiotem wezwań do całkowitej likwidacji np. energetyki wodnej, przemysłu chemicznego czy lotnictwa. Z jakiegoś powodu utarł się pogląd, że z atomem jest inaczej i katastrofa czarnobylska, mimo bardzo słabego związku z bezpieczeństwem jakichkolwiek przyszłych elektrowni, ma się w opinii wielu uczestników dyskursu stać argumentem za likwidacją całej tej branży. W dodatku w czasie, w którym technologie bezemisyjne w energetyce są kluczowym elementem polityki klimatycznej. Takie podejście nie ma żadnego uzasadnienia.

Kuczyńska: Czy o Czarnobylu powiedziano już wszystko?

Najnowsze artykuły