Rajewski: Ani MAEA, ani ONZ nie usuną Rosjan z Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej (ROZMOWA)

2 września 2022, 07:35 Atom

W celach misji MAEA do Zaporoskiej Elekrowni Jądrowej nie wspominano niczego związanego choćby z ustaleniem kto w sensie formalnym odpowiada za ten obiekt, nie mówiąc już o fizycznym przekazywaniu kontroli nad nim. Nie wydaje mi się, by MAEA sama w sobie miała możliwość usunięcia Rosjan z terenu elektrowni, podobnie zresztą jak ONZ – mówi Adam Rajewski, ekspert, wiceprezes zarządu fundacji Nuclear.pl, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Elektrownia Zaporoże. Fot. Wikimedia Commons
Elektrownia Zaporoże. Fot. Wikimedia Commons

Biznesalert.pl: Czy możliwe jest odłączenie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej od sieci? Jakie byłyby konsekwencje?

Adam Rajewski: Tak, jest to możliwe. Zasadniczo wszystkie obiekty jądrowe są projektowane tak, żeby z jednej strony posiadać „solidne” zasilanie sieciowe kilkoma niezależnymi liniami, ale z drugiej by mieć odporność na możliwe odcięcie zasilania zewnętrznego. Jest to jeden z podstawowych scenariuszy rozpatrywanych w analizach bezpieczeństwa. Na taką okoliczność obiekty posiadają źródła zasilania awaryjnego, przede wszystkim awaryjne agregaty prądotwórcze, zapewniające zasilanie wszystkich potrzeb związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa jądrowego i ochrony radiologicznej. Takie źródła są dodatkowo zwielokrotnione, by żadna awaria ani remont nie pozbawiały obiektu własnego zasilania.

W Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej każdy blok posiada trzy niezależne agregaty do zasilania potrzeb awaryjnych, a na dwóch blokach są jeszcze po dwa dodatkowe służące zasilaniu potrzeb ogólnych (ale także możliwe do wykorzystania w sytuacjach awaryjnych).  Jest to znacznie więcej, niż potrzeba do zapewnienia bezpiecznego wyłączenia i schłodzenia wszystkich reaktorów. Tak więc samo odłączenie od systemu energetycznego powoduje tylko i aż znaczący ubytek mocy w ukraińskim systemie elektroenergetycznym. Wywołanie jakichkolwiek konsekwencji związanych z bezpieczeństwem wymagałoby jednak szeroko zakrojonych działań uniemożliwiających zadziałanie systemów zasilania awaryjnego – działań o charakterze celowym – a także uniemożliwienia uruchomienia tego zasilania przez wiele godzin, bowiem ewentualne konsekwencje związane z całkowitą utratą zasilania pojawiają się dopiero po wielu godzinach.

Czy ewentualne naruszenie infrastruktury krytycznej elektrowni spowoduje niebezpieczeństwo dla ludzi lub środowiska?

Elektrownia jądrowa, choć nie jest projektowana wprost na okoliczność działań wojennych prowadzonych w jej bezpośrednim sąsiedztwie, jest obiektem dobrze zabezpieczonym przed wpływem czynników zewnętrznych. Wszystko jednak zależy od skali takiego „naruszenia”. Systemy bezpieczeństwa elektrowni jądrowych budowane są jako rozbudowane w tak zwanym systemie „w głąb” (a więc jako kolejne bariery obronne zapobiegające rozwojowi zdarzeń niepożądanych w przypadku, gdy poprzednia z jakiegoś powodu nie zadziała) oraz „w szerz” (drogą zwielokrotniania systemów, np. zasilania awaryjnego). Spowodowanie zatem poważnych zdarzeń wymagałoby szeroko zakrojonych działań powodujących niezadziałanie tych systemów. Działań o charakterze zdecydowanie zamierzonym. Nawet jednak w najgorszych scenariuszach, w których w jakiś zamierzony sposób udałoby się Rosjanom doprowadzić nawet do poważnych uwolnień substancji promieniotwórczych, jakiekolwiek zagrożenie dla zdrowia ludzi mogłoby zaistnieć tylko w bliskim sąsiedztwie elektrowni, podobnie jak było to np. w Fukushimie. Gdzie indziej skutki mogą być mierzalne, bo potrafimy wykrywać nawet niewielkie ilości izotopów promieniotwórczych w powietrzu, ale zupełnie nieistotne zdrowotnie.

Czy wizyta Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej wpłynie na dalszy rozwój wydarzeń w kontekście oddania elektrowni w ręce Ukraińców.

Sama misja ma na celu przede wszystkim ustalenie faktów, czy wciąż sprawna jest infrastruktura krytyczna, czy sposób funkcjonowania obiektu zapewnia utrzymanie bezpieczeństwa w trakcie eksploatacji itp. W jej celach nie wspominano natomiast niczego związanego choćby z ustaleniem kto w sensie formalnym odpowiada za ten obiekt, nie mówiąc już o fizycznym przekazywaniu kontroli nad nim. Ostatecznie dla każdego obserwatora powinno być jasne, że kontrolowanie tego terenu przez Rosjan, nieważne czy wojskowych czy cywilnych, jest zupełnie bezprawne. Nie wydaje mi się, by MAEA sama w sobie miała możliwość usunięcia Rosjan z terenu elektrowni, podobnie zresztą jak ONZ.

Rozmawiał Wojciech Gryczka

Młynarkiewicz: Żadna elektrownia jądrowa nie jest zaprojektowana na wypadek prowadzenia wojny (ROZMOWA)