Rapacka: Demony Czarnobyla wciąż krążą nad polskim atomem

24 kwietnia 2020, 07:31 Atom

Zbliża się po raz kolejny 26 kwietnia, czyli czas rozdrapywania ran po katastrofie elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Mimo, że od tych wydarzeń upłynęło już 34 lat, to nadal nie zawsze udaje się racjonalnie ocenić atom i jego rolę w energetyce. Problem tkwi w nadmiernej obawie przed promieniowaniem radioaktywnym – pisze Patrycja Rapacka, redaktor BiznesAlert.pl.

Czarnobyl. Fot. Pixabay
Czarnobyl. Fot. Pixabay

Emocje zwyciężają nad logiką

Katastrofa z 1986 roku jest postrzegana przez społeczność międzynarodową jako najgorszy wypadek w dziejach przemysłu jądrowego. Po 34 latach wiadomo, że na to wydarzenie złożyło się kilka czynników: błąd człowieka czy wadliwa konstrukcja reaktora. Po ponad 30 latach dyskusji o energetyce jądrowej, w dalszym ciągu pojawia się kontrargument zbyt dużego ryzyka związanego z promieniowaniem w przypadku awarii.

Owszem, awaria może przydarzyć się każdej elektrowni, jednak w ciągu tylu lat zostały opracowane odpowiednie systemy bezpieczeństwa, które chronią nas przez ryzykiem promieniowania. Nowe elektrownie są budowane i eksploatowane zgodnie z zasadami bezpieczeństwa i nawet po najcięższej awarii nie stwarzają zagrożenia dla okolicznych mieszkańców. Energetyka jądrowa, jako źródło energii, nie jest idealna. Przemysł boryka się z kosztownymi inwestycjami i opóźnieniami projektów. Z drugiej strony energetyka węglowa i OZE także mają swoje wady i nie wzbudzają tyle emocji, co atom.

Jak na ironię, od wielu lat elektrownie jądrowe znajdują się niedaleko Polski, bo w sąsiednich krajach – w Niemczech, Czechach, na Słowacji, Ukrainie, Węgrzech oraz wkrótce na Białorusi. Z niewiadomych powodów uczestnicy dyskusji o atomie rzadziej powołują się na wypadek w elektrowni jądrowej Three Mile Island z 1979 roku. Wówczas nastąpiło częściowe stopnienie rdzenia w drugim reaktorze. Okazało się, że obudowa bezpieczeństwa przetrzymała awarię. Nie można także zapominać o katastrofie w Fukushimie, tylko tam przyczyną również nie była technologia, a tsunami. Woda zalała elektrownię, która była przygotowana na trzęsienie ziemi i falę, ale nie takich rozmiarów. W efekcie Japonia wyłączyła czasowo wszystkie elektrownie jądrowe, które zapewniały jej jedną trzecią energii.

Na skutek tych wydarzeń, wiele państw zaczęło poddawać w wątpliwość inwestycje w atom. Niemcy postanowili całkowicie odejść od atomu, więc ich rezerwą mocową są obecnie emisyjne węgiel i gaz. Nie oznacza to, że energia jądrowa nie stanowi zagrożenia dla społeczeństwa. Jest jednak trudność w ocenie rzeczywistej skali ryzyka z nią związanego.

Strupczewski: Projekt reaktora w Czarnobylu był tajny, stąd źródła katastrofy

Gra na emocjach

Społeczeństwo jest ofiarą dezinformacji związanej z promieniotwórczością. Fałszywe wiadomości o konsekwencjach pożaru na Ukrainie rozprzestrzeniły się, wzbudzając gdzieniegdzie panikę. Pomimo komunikatów polskich instytucji, np. Państwowej Agencji Atomistyki, większość społeczeństwa dalej nie dowierza, że nic nam nie grozi. Nie docierały do nas nawet opracowania międzynarodowe np. francuskiego Instytut Ochrony Radiologicznej i Bezpieczeństwa Jądrowego. Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych opisał tę akcję dezinformacyjną. – Przekaz bazował na informacjach o faktycznych pożarach na Ukrainie, korzystał z historycznych skojarzeń związanych z elektrownią w Czarnobylu, wykorzystywał oficjalne i nieoficjalne, w tym prywatne, kanały informacyjne, korzystał z autorytetów i ich „wiedzy ukrytej”, np. znajomych/naukowców/pracowników instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo RP – poinformował.

Opracowanie służb wskazuje wprost: celem dezinformacji było zasianie paniki i stworzenie chaosu informacyjnego w Polsce. Kolejne wspomniane cele to podsycanie plotek o relacjach Polski i Ukrainy, budowanie podłoża do dalszych manipulacji Polakami, podważanie zaufania do instytucji państwowych w Polsce, osłabienie wiarygodności informacji oraz co najważniejsze „budowanie negatywnych emocji wokół energetyki jądrowej”.

Polski sektor energetyczny oraz polityka, uniezależniająca polskie bezpieczeństwo energetyczne od Rosji, znajduje się pod ostrzałem propagandy Kremla. Teksty publicystyczne na portalach branżowych, zajmujących się energetyką, są wykorzystywane do manipulacji w rosyjskojęzycznych mediach, czego doświadcza także BiznesAlert.pl. Manipulacje mają wywołać odpowiednie reakcje, m.in. niechęć do energetyki jądrowej.

Rapacka: Atomowa chmura fake newsów nad Polską

Akceptacja społeczna powinna być priorytetem

W celu zmiany postrzegania energetyki jądrowej, należy zacząć od kwestii społecznych, a nie technologicznych. Wyścig na międzynarodowym rynku energetyki jądrowej trwa, powstają elektrownie kolejnych generacji, ale co z tego?

Brakuje drugiego elementu, którym jest zgoda społeczeństwa na atom. Architekci bezpieczeństwa energetycznego powinni się skupić na dialogu ze społeczeństwem. W przypadku energii jądrowej, akceptacja spadła w wielu krajach demokratycznych. Przez to rola energii jądrowej w międzynarodowej gospodarce energetycznej została znacznie ograniczona. Tymczasem energia z atomu może zapewnić Polsce stabilne dostawy energii, a także pozwolić na realizację zobowiązań wynikających z unijnej polityki klimatycznej. Gdyby znalazły się środki finansowe na inwestycję w atom, projekt i tak nie powstanie, jeśli nie będzie miał akceptacji społecznej. Pisał o tym już w 2001 roku profesor nauk jądrowych Michael W. Golay w artykule „On social acceptance of nuclear power”. Taka akceptacja minimalizuje ryzyko „upartyjnienia inwestycji” i scenariusza, w którym jedna partia u władzy decyduje się na atom, a kolejna rezygnuje po zmianie ekipy. Jest ryzyko realizacji takiego scenariusza w Polsce.

Czas iść dalej

Akceptacja społeczna może byc skutkiem uzbrojenia obywateli w wiedzę na temat tego, dlaczego Polska potrzebuje atomu, jak działają elektrownie jądrowe oraz jakie są potencjalne zagrożenia. Strach ma wielkie oczy do momentu zapoznania się z faktami. Wciąż jednak brakuje merytorycznej dyskusji na ten temat. Pojawia się on najczęściej w nawiązaniu do katastrofy w Czarnobylu – ostatnio za sprawą pożarów lasów wokół nieczynnej elektrowni i rzekomej chmury radioaktywnej, która miała nadciągnąć nad terytorium polskie. Zamiast niej nadciągnęła chmura dezinformacji i straszenie skażeniem radioaktywnym.

Dlatego niezwykle ważna jest edukacja na temat tego gdzie szukać sprawdzonych informacji. Oczywiście można działać metodą faktów dokonanych i zbudować elektrownię jądrową na siłę, bez pytania społeczeństwa o zdanie. Jednak takie podejście nie zawsze zdaje egzamin. Tym bardziej, że demony Czarnobyla zamiast tkwić w betonowym sarkofagu na Ukrainie, nadal będą krążyć nad Polską i jej programem jądrowym.

Rapacka: Atomowa chmura fake newsów nad Polską