Ceny gazu, ropy naftowej, węgla i energii elektrycznej od dekad nie były tak wysokie jak teraz. W tej sytuacji każdy metr sześcienny gazu, każda baryłka ropy i kilowatogodzina energii są na wagę złota. Konieczne są nie tylko oszczędności w zużyciu energii, ale także rozbudowa nowych mocy wytwórczych. Naturalną odpowiedzią na zależność od importu rosyjskich paliw kopalnych są odnawialne źródła energii. W jaki sposób mogą się one przyczynić do przezwyciężenia trwającego kryzysu?
Nadal warto inwestować w fotowoltaikę
Grzegorz Tomasik, wiceprezes zarządu Reo.pl, przekonywał w komentarzu dla BiznesAlert.pl, że chociaż wprowadzone na początku tego roku zmiany w systemie rozliczania prosumentów są istotne, to jednak nie oznacza to braku zasadności realizacji inwestycji w fotowoltaikę, a wręcz przeciwnie. – Wszyscy wokół zadają sobie pytanie, czego możemy oczekiwać w średniej i długiej perspektywie. W naszej opinii możemy spodziewać się wzrostu cen energii elektrycznej i opłat dystrybucyjnych. To z kolei będzie nadal korzystnie wpływało na inwestowanie we własne źródła fotowoltaiczne (PV), tak wśród prosumentów z grupy gospodarstw domowych, jak i odbiorców biznesowych, ponieważ autokonsumpcja energii produkowanej przez własne źródła będzie zmniejszać nie tylko ilość kupowanej energii elektrycznej, ale także koszty zakupu usług dystrybucyjnych związanych z dostarczaniem tej energii z sieci. Mimo dynamicznych zmian na rynku, na reo.pl – pierwszej w Polsce platformie handlu wyłącznie w stu procentach zieloną energią, z tygodnia na tydzień obserwujemy coraz bardziej wzmożony ruch – zarówno ze strony odbiorców, jak i wytwórców oraz prosumentów – pisał Tomasik.
Tomasik: Fotowoltaika to gra warta świeczki pomimo niekorzystnych zmian
– W świetle aktualnych wydarzeń i sytuacji na rynku energii, a więc w ujęciu krótkoterminowym, inwestycje w panele fotowoltaiczne z pewnością będą wpływały na poprawę bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej oraz ograniczenie kosztów jej zakupu. Natomiast w dłuższej perspektywie, taka inwestycja powinna być traktowana również jako źródło dodatkowych przychodów ze sprzedaży niewykorzystanej przez inwestora energii elektrycznej pochodzącej z jego źródeł. W przypadku tego typu długoterminowych inwestycji, istotne jest sprawdzenie przez prosumenta/inwestora, jaki model biznesowy dotyczący rozliczeń (prowadzenia obrotu) energią elektryczną produkowaną przez jego źródło jest najwłaściwszy. A sprawdzenie tego jest możliwe właśnie na platformie reo.pl, która takie modele już dzisiaj oferuje – zarówno w zakresie rozliczania pojedynczego prosumenta, jak i grupy prosumentów, w ramach tzw. Wirtualnej Grupy Biznesowej. Warto przy tym zaznaczyć, że prowadzenie obrotu energią elektryczną produkowaną we własnym źródle w jednym z ww. modeli biznesowych jest związane z rezygnacją ze statusu prosumenta, ale często może okazać się to znacznie bardziej opłacalne – pisał ekspert.
Z kolei profesor Konrad Świrski zastanawiał się, czy rządowy program Mój Prąd mógł być ukształtowany lepiej. – Sukces prosumentów jest bezdyskusyjny. Panele fotowoltaiczne widać na coraz częściej na dachach, a rachunki posiadaczy instalacji wyglądają bardzo optymistycznie. Mając instalację 8 kWp i będąc w systemie „net balancingu” płacę tylko kilkaset zł rocznie. Nawet krzywa kosztów energii na giełdzie w słonecznie dni letnie pokazuje zbawienny wpływ fotowoltaiki na ceny. Przed nami została ogłoszona właśnie kolejna edycja programu wsparcia Mój Prąd w wersji 4.1, która przynosi zwiększone dotacje – teraz do 6 tys. na instalację PV prąd oraz do 16 tys. złotych na magazyn energii. W warunkach polskich mamy kilka problemów – warunki pogodowe właściwie nie dają możliwości efektywnego ładowania magazynu w zimie i późnej jesieni (oraz w niektóre dni z dużym zachmurzeniem), więc magazyn nie działa co najmniej 4-5 miesięcy w roku. Z kolei wykorzystywanie magazynu do ładowania w nocy przy wysokim spreadzie cenowym wymagałoby przejścia na taryfy dwuskładnikowe. Istnienie samych atrakcyjnych taryf jest obecnie nieosiągalne oraz raczej mało opłacalne dla klientów indywidualnych – musimy mieć magazyny o znacznie większej mocy. Na koniec – same przerwy w dostawach (poza pewnymi rejonami kraju) są cały czas stosunkowo rzadkie (przynajmniej w obszarach gęsto zamieszkałych), więc sam off-grid nie jest tak niezbędny jak gdzie indziej. Wreszcie samo umiejscowienie magazynu w większości klasycznie budowanych domów jest problemem. Potrzebujemy kawałka miejsca (coś w rodzaju schowka) z dobrymi warunkami chłodzenia. Magazyn – przynajmniej ten z którego korzystam pracuje optymalnie w zakresie 16-26 stopni C. Przy cenie instalacji PV+magazyn w zasadzie dwukrotnie zwiększających inwestycję samej fotowoltaiki i problemach ze znalezieniem miejsca w domu – potencjalnych inwestorów na kompleksowe rozwiązanie z „Mój Prąd 4.0” będzie na pewno mniej niż w boomie pierwszych programów ze wsparciem samej fotowoltaiki i bardzo atrakcyjnym (niestety już nieistniejącym) systemem opustów.
URE: Stawka OZE w 2023 roku będzie zerowa; teraz wynosi 0,9 zł/MWh
– Obecnie nie mamy oceny Ministerstwa, ile będzie wymaganych funduszy na dotacje (na razie deklarowane jest nieograniczone wsparcie), ale pewnie będzie to oscylować koło 1-3 MLD zł rocznie – choć mam nadzieję, że powoli inwestorów będzie znacznie więcej. Zastanawia mnie czy przy posiadaniu tak dużych środków na dotacje jak deklaruje Ministerstwo oraz przy tak dużym (deklarowanym) wsparciu OZE nie można byłoby skonstruować programu „Mój Prąd” inaczej i nie rozszerzyć go na wrażliwe społecznie ośrodki jak szkoły i szpitale? Te budynki (np. szkoły) w warunkach polskich posiadają dużo powierzchni dla instalacji paneli, mają zwykle wiele pomieszczeń gospodarczych (dla magazynów, a może i pomp ciepła). Jeśli więc „Mój Prąd” chciał pomóc OZE – to mógłby także dofinansować (a właściwie w pełni pokryć kosztowo) takie instalacje. Można sobie wyobrazić, że za kilka lat 60-70 procent polskich szkół i szpitali właściwie w dużej mierze obniża swoje rachunki za energię (a może i ciepło) do bardzo niskiego poziomu – co natychmiast też eliminuje potrzebę wielkich regulacji jakie mamy w tym roku (zamrażanie cen dla odbiorców wrażliwych i wielkie dotacje – właściwie bez inwestycji) – pisał prof. Świrski.
Co dalej z ustawą odległościową?
Kolejnym elementem układanki jest energetyka wiatrowa na lądzie, która została zablokowana przez rząd PiS w 2016 roku wraz ze wprowadzeniem tzw. ustawy odległościowej zawierająca tzw. zasadę 10H. W informacji prasowej Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej przypomniało, że nowelizacja ustawy odległościowej, która zakłada liberalizację zasady 10H do 500 metrów pozwala na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe. – Jednak każda ingerencja w odległość minimalną oznacza dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. Przygotowany przez rząd zapis 500 metrów umożliwi rozwój całkiem nowych inwestycji, pozwoli też na kontynuację projektów rozpoczętych przed wejściem w życie ustawy odległościowej – tych, które mają uchwalony plan zagospodarowania przestrzennego. To sprawi, że już w perspektywie 2-3 lat popłyną pierwsze megawaty energii z wiatru na lądzie – czytamy. Jak wynika z analiz Instytutu Energetyki Odnawialnej, odległość 500 m zagwarantuje nowe GW z wiatru już w ciągu 2 lat, a w kolejnych latach potencjał energetyki wiatrowej na lądzie wyniesie nawet do 22 GW. Zmiana odległości na 1000 metrów oznacza nawet do pięciu razy mniej energii z wiatru w systemie. – Odejście od zasady 500 m oznacza istotne zmniejszenie możliwości inwestycyjnych w nowe źródła wiatrowe – każdy metr zwiększenia tej odległości to nieproporcjonalnie większe ograniczenie potencjalnych lokalizacji – to oznacza brak możliwości budowy silnego polskiego przemysłu, nowych, innowacyjnych miejsc pracy, a także oznacza dalsze uzależnienie polskiej energetyki od importu paliw – mówił Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
PSEW: Pseudoliberalizacja ustawy odległościowej sprawi, że nowy wiatrak nie stanie przez dekadę
O planach liberalizacji ustawy odległościowej na łamach BiznesAlert.pl wypowiadał się prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej Janusz Gajowiecki. – Branża bezwzględnie wierzy, że w końcu liberalizacja się wydarzy. Zresztą, nie mamy innego wyjścia, bo dalsze blokowanie rozwoju odnawialnych źródeł energii, w tym przypadku wiatru na lądzie, byłoby działaniem na szkodę państwa. Każdy rodzaj energii wytwarzanej w Polsce, a nie potrzebującej surowców z zagranicy jest na wagę złota nie tylko z perspektywy energetyki, ale i bezpieczeństwa. Nie ma obecnie żadnych rzeczowych argumentów przeciwko energetyce wiatrowej. Obecnie społeczeństwo ma rekordowo wysokie poparcie dla energetyki wiatrowej – ponad 80 procent oczekuje nowych inwestycji wiatrowych na lądzie – żadna siła polityczna w Polsce nawet nie zbliża się do tego poziomu. Kryzys energetyczny wzmaga poparcie dla tych inwestycji, które dają nam suwerenność energetyczną, a wiatraki właśnie to zapewniają. Wiatr jest najtańszym źródłem energii elektrycznej co potwierdzają aukcje energii, a dodatkowo trwale obniża końcowy rachunek dla odbiorcy, przez to, że obniża merit order oparty na węglu w Polsce. Warto też pamiętać, że odblokowanie rozwoju elektrowni wiatrowych w Polsce jest też jednym z kamieni milowych przyznania Polsce funduszy w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Nigdzie w Europie nie ma tak rygorystycznych przepisów wpływających na branżę wiatrową co w Polsce – powiedział prezes PSEW.
Gajowiecki: Nie róbmy bubla prawnego z liberalizacji ustawy odległościowej (ROZMOWA)
Przeciwko uwolnieniu energetyki wiatrowej na lądzie opowiadają się politycy partii Zbigniewa Ziobry, czyli Solidarnej Polski. – Stanowisko Solidarnej Polski jest jasne. Nie zgadzamy się na odblokowanie wiatraków na lądzie. Ta ustawa niczego nie załatwia, a powoduje wiele problemów, w tym destabilizuje krajowy system energetyczny i uzasadnia budowanie kolejnych bloków gazowych, na co nie ma naszej zgody. Jesteśmy przeciwko projektom, które wzmacniają udział gazu w polskiej energetyce. Nie popełniajmy błędów Francji czy Niemiec – powiedział Kowalski w rozmowie z Business Insiderem. Zapewnił jednocześnie, że Solidarna Polska nie przekreśla całej zielonej energii. – Jako SP nie jesteśmy przeciwni OZE, ale podchodzimy do tego racjonalnie. Zgadzamy się na farmy wiatrowe na morzu i mocno stawiamy na biomasę rolniczą, bo to może realnie zazielenić naszą energetykę, a do tego przynieść dochód rolnikom. Przygotowuję właśnie projekt ustawy dotyczący ułatwień w budowie biogazowni rolniczych, które będą mogły produkować jednocześnie prąd i ciepło. Współpraca z Ministerstwem Klimatu i Środowiska jest w tym obszarze wzorowa, dlatego już wkrótce będziemy wdrażać kolejne rozwiązania dotyczące inwestycji w OZE na obszarach wiejskich – wskazał Kowalski.
Ziobryści nie zgadzają się na odblokowanie wiatraków na lądzie
Offshore się rozkręca
Równie istotnym wątkiem jest rozwój morskiej energetyki wiatrowej na Morzu Bałtyckim, a i tutaj sporo się dzieje. Pod koniec listopada prezydent zatwierdził zmiany w ustawie offshore, a nowe przepisy mają m.in. uprościć procedury rozwoju morskiej energetyki wiatrowej. Nowela ustawy mówi o obszarach morskich Polski i administracji morskiej modyfikuje przepisy o wydawaniu pozwoleń oraz wykorzystywaniu sztucznych wysp, konstrukcji i urządzeń w polskich obszarach morskich. Uregulowano również pozwolenia na układanie kabli i ich utrzymywanie, jak i utrzymywanie rurociągów, które wyprowadzają moc. Nowością jest wprowadzenie możliwości elektronicznego składania wniosków i pism potrzebnych do postępowania pozwalającego na budowę.
Prezydent podpisał ustawę, która ułatwi rozwój offshore w Polsce
Kilka dni później rząd przyjął projekt dotyczący ustawy o odnawialnych źródłach energii oraz niektórych innych ustaw. Zakłada on wprowadzenie przepisów poprawiających warunki inwestycyjne na potrzeby projektów morskich farm wiatrowych. Dzięki temu będzie możliwe doprecyzowanie przepisów w zakresie waloryzacji poziomu przyznanego wsparcia, a także umożliwienie rozliczania ujemnego salda, w odniesieniu do projektów realizowanych w ramach tzw. pierwszej fazy wsparcia – podaje ISBnews. – Zaproponowane w ustawie rozwiązania mają na celu dokonanie zmian w przepisach dotyczących morskiej energetyki wiatrowej. wprowadzenie przepisów poprawiających warunki inwestycyjne dla projektów morskich farm wiatrowych takich jak: doprecyzowanie przepisów w zakresie waloryzacji poziomu przyznanego wsparcia, a także umożliwienie rozliczania ujemnego salda, w odniesieniu do projektów realizowanych w ramach tzw. pierwszej fazy wsparcia, przy wykorzystaniu ceny maksymalnej wyrażonej w całości lub części w euro – czytamy w ocenie skutków regulacji (OSR). – Zmiany mają umożliwić przedłużenie ważności wydanych i nowych pozwoleń lokalizacyjnych dla morskiej farmy wiatrowej i kabli wyprowadzających z nich moc do okresu żywotności farmy, tj. do upływu 30 lat od dnia, w którym rozpoczęto wykorzystanie danej morskiej farmy wiatrowej – czytamy na stronie ISBnews.
Rząd przyjmuje projekt, który ma poprawić warunki inwestycyjne offshore