Dzielnica biznesowa Pekinu pozostanie zamknięta po pierwszym przypadku śmiertelnym koronawirusa w Chinach, który rodzi obawy o popyt tego kraju na surowce. To szansa na niższe ceny paliw w Polsce.
Stolica Chin utrzymuje restrykcje pandemiczne, w tym lockdown dzielnicy biznesowej, w której pojawił się pierwszy przypadek śmiertelny choroby COVID-19 wywoływanej przez koronawirusa. Największe miasta kraju są nadal objęte podobnymi restrykcjami, bo władze komunistyczne chcą usunąć zakażenia w zarodku.
Walka z koronawirusem osłabia gospodarkę Chin, która rozwija się najwolniej od kilkunastu latu. Wzrost Produktu Krajowego Brutto sięgnął w trzecim kwartale 2022 roku według oficjalnych danych komunistów 3,9 procent. Cel krajowy wynosił 5,5 procent. Inwestorzy obawiają się spadku popytu na surowce wraz ze spowolnieniem gospodarczym w Chinach oraz widmem recesji globalnej.
Baryłka Brent tanieje od początku listopada, kosztując na otwarciu rynku w Azji około 86 dolarów, podczas gdy w szczytowym momencie obaw o bezpieczeństwo dostaw w sierpniu kosztowała powyżej 110 dolarów. Gaz ziemny na giełdzie TTF w Holandii kosztował 115 euro za megawatogodzinę, a w sierpniu był wart prawie 350 euro. Warto odnotować, że drożeje z poniżej 100 euro zanotowanych na początku listopada, gdy temperatura w Europie była nietypowo wysoka. Teraz spadła i może podnosić zapotrzebowanie na gaz, jednakże złe dane gospodarcze z Chin i świata mogą obniżyć ceny paliw, a co za tym idzie dać ulgę na stacjach paliw w Polsce.
Ceny paliw na stacjach benzynowych w Polsce sięgnęły 21 listopada 6,58 zł za litr benzyny 95 i 7,78 zł za litr oleju napędowego. Te jednak zależą nie tylko od wartości baryłki, która tanieje, ale także od wartości dolara oraz inflacji w Polsce.
Reuters/Wojciech Jakóbik