Baryłka ropy jest najdroższa od siedmiu lat i kosztuje już ponad 91 dolarów. Atak zimy, rosnące zapotrzebowanie, problemy krajów OPEC+ ze zwiększeniem wydobycia oraz napięcie geopolityczne mogą dalej windować cenę, a tym samym podnosić cenę paliw na stacjach, między innymi w Polsce.
USA doświadczyły ataku zimy, który zwiększył obawy o bezpieczeństwo dostaw energii oraz węglowodorów ze względu na to, że podobne zjawisko w zeszłym roku doprowadziło do problemów w Teksasie. Zapotrzebowanie na ropę rośnie ze względu na odbicie gospodarcze możliwe dzięki luzowaniu restrykcji pandemicznych oraz postępom szczepień. Kraje podpisane pod porozumieniem naftowym OPEC+ nie zwiększają podaży ponad plan, ale go nie realizują mając problemy z odbudową wydobycia potrzebną do zwiększenia jego poziomu o kolejne 400 tysięcy baryłek dziennie w lutym. Utrzymuje się także napięcie geopolityczne na granicy Ukrainy i Rosji przez rozważania na temat możliwego ataku Kremla.
Te wszystkie czynniki razem powodują, że baryłka drożeje, a USA wciąż apelują o zwiększenie wydobycia przez OPEC+ oraz uwolnienie części rezerw ich śladem przez największe gospodarki świata, z których niektóre już to zrobiły, jak Chiny i Japonia. Apel Amerykanów wynika z faktu, że notują rekordowe ceny paliw na stacjach.
Wojciech Jakóbik
Jakóbik: Czkawka po pandemii i kontratak Putina z użyciem ropy i gazu (ANALIZA)