Jakóbik: Czkawka po pandemii i kontratak Putina z użyciem ropy i gazu (ANALIZA)

23 czerwca 2021, 07:35 Energetyka

– Gospodarka zdaje się odzyskiwać siły wraz z nowym luzowaniem ograniczeń pandemicznych, ale podaż węglowodorów ograniczona w dobie pandemii odradza się zbyt wolno. Światu grozi szczyt cen ropy i gazu, który może wykorzystać do niecnych celów prezydent Władimir Putin. Polska musi szczególnie chronić Baltic Pipe i Rafinerię Gdańską przed wyzwaniami rynkowymi, a być może i hybrydowymi – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Prezydent Rosji Władimir Putin fot. Flickr/Mitya Aleshkovsky
Prezydent Rosji Władimir Putin fot. Flickr/Mitya Aleshkovsky

Ropa za 100 dolarów i kontruderzenie Rosjan w Europie Środkowo-Wschodniej

Ropa drożeje wobec rosnącego zapotrzebowania i niewystarczającego wydobycia w przeddzień szczytu porozumienia naftowego OPEC+. Cena ropy naftowej Brent wynosi już ponad 75 dolarów w czasie, gdy Goldman Sachs szacuje niedobór tego surowca na rynku na trzy miliony baryłek o które ma wzrosnąć w tym roku popyt. Zapotrzebowanie rośnie wraz z odrodzeniem gospodarczym po pandemii koronawirusa, ale wydobycie ograniczone w jej czasie nie nadąża. Pierwszego lipca odbędzie się szczyt OPEC+ podczas którego sygnatariusze porozumienia naftowego, w tym Arabia Saudyjska i Rosja mają zdecydować o tym czy oraz o ile poluzować ograniczenia wydobycia ropy, które zostały wprowadzone w celu windowania wartości baryłki.

Agencja Rystad Energy informuje, że OPEC+ może zwiększyć wydobycie ropy od sierpnia 2021 roku w celu usunięcia luki podaży na rynku. Wcześniej Międzynarodowa Agencja Energii zaapelowała o takie działanie, a Bank of America ostrzegł, że cena ropy może sięgnąć po raz pierwszy od 2014 roku nawet 100 dolarów za baryłkę w 2022 roku, jeżeli produkcja nie przyspieszy. Pewne nadzieje są wiązane z producentami niezależnymi w USA, którzy już teraz zwiększają wydobycie i nie są ograniczeni porozumieniem OPEC+. Według Energy Information Administration wydobycie ropy łupkowej w USA w lipcu ma sięgnąć 7,803 mln baryłek dziennie, czyli o 38 tysięcy baryłek więcej niż w czerwcu. Jednakże w niektórych obszarach wydobycia, na przykład w zagłębiach Bakken i Eagle Ford wydobycie nieznacznie spadnie. Powodem jest niedoinwestowanie prac wydobywczych wynikające z oszczędności wprowadzonych w odpowiedzi na pandemię koronawirusa. Kolejne czynniki mogące ograniczyć wzrost cen ropy to ewentualny powrót Iranu na rynek w razie powrotu USA do porozumienia nuklearnego JCPOA albo wreszcie powrót ograniczeń pandemicznych w razie pojawienia się czwartej fali koronawirusa w świecie zachodnim pomimo szczepień. Rosnące zapotrzebowanie w Chinach to częściowe rozwiązanie wielkiej niewiadomej na rynku ropy, o której pisałem w przeszłości. Ceny ropy zależą bardziej od produkcji ropy w USA oraz zapotrzebowania na nią w Państwie Środka, niż od porozumienia naftowego OPEC+. Jeżeli popyt się nie załamie, czkawka po pandemii będzie dalej windować ceny.

Jeżeli ropa będzie dalej drożała, petrostates uzależnione od jej sprzedaży jak Arabia Saudyjska czy Rosja będą miały więcej pieniędzy w skarbcu. Baryłka za około 80 dolarów jest w interesie Saudyjczyków, którzy uznali ten poziom za korzystny z punktu widzenia dalszej prywatyzacji Saudi Aramco mającej dać miliardy dolarów na transformację energetyczna kraju i jego uniezależnienie od petrodolarów. Jednakże budżet rosyjski w 2021 roku jest uzależniony od baryłki za średnio 40 dolarów, więc dodatkowy wzrost nie jest niezbędny Kremlowi. Ma przestrzeń do walki o udziały rynkowe i może poprzeć luzowanie porozumienia naftowego OPEC+ w celu zwiększenia swej produkcji na potrzeby wypierania Saudyjczyków oraz innych konkurentów z kluczowych rynków. Nic dziwnego, że Rosnieft Igora Sieczina wywiera stałą presję na Kreml w celu poluzowania układu OPEC+. Będzie być może próbował odbić rynek Europy Środkowo-Wschodniej, na którym został oflankowany dzięki współpracy PKN Orlen i Grupy Lotos z Saudi Aramco oraz Exxon Mobil.

Puste magazyny w Europie i kontratak Gazpromu z użyciem Nord Stream 2

Rosnące zapotrzebowanie na paliwa podnosi także ceny gazu. Czerwcowe ceny spotowe gazu skroplonego w Azji są windowane przez rosnące zapotrzebowanie Chin, które zaskoczyło część analityków. Wood Mackenzie przyznaje, że główna odpowiedzialność za wzrost spoczywa na sektorze wytwarzania energii napędzającego odrodzenie gospodarcze Państwa Środka. Chiny mają według tego ośrodka stać się największym importerem LNG na świecie w 2021 roku wyprzedzając Japonię. Chińczycy zasysają większość LNG z rynku, ograniczając podaż i podnosząc ceny w innych częściach świata, na przykład w Europie. Ich konsumpcja może zostać ograniczona, jeśli rosnące ceny LNG skłonią do zwiększenia importu gazociągowego Siłą Syberii z Rosji (wzrost o 5 procent rok do roku w pierwszym kwartale 2021 roku) albo dalszego wzrostu wydobycia krajowego, które wzrosło w pierwszym kwartale 2021 roku o 12 procent rok do roku.

Raport Timera Energy na temat dostaw gazu rosyjskiego do Europy w okresie rosnącego zapotrzebowanie i problemów z podażą pokazuje, że Gazprom nie zwiększa dostaw przez Ukrainę pomimo istotnego wzrostu cen spotowych powyżej 28 euro za MWh. Brak reakcji Rosjan na rosnące ceny wspiera ich dalszy wzrost. Ukraińcy oskarżyli już Rosjan o celowe windowanie cen w celu promocji Nord Stream 2, który będzie się jawił jako niezbędne narzędzie obniżki. Krótkoterminowo pomogą jedynie dostawy z innych źródeł, na przykład z pomocą terminali LNG oraz Norwegii (Baltic Pipe) oraz Afryki Północnej. Długoterminowo oddziaływanie tego trendu powinno być łagodzone przez politykę dekarbonizacji pod warunkiem, że doprowadzi ona do uniezależnienia od paliw kopalnych, a nie uzależnienia od rosyjskiego gazu jako paliwa przejściowego i wodoru jako docelowego.

Jeżeli ceny będą nadal rosły, relatywnie tanie dostawy przez Nord Stream 2 staną się atrakcyjne pomimo ryzyka wiążącego się z nasyceniem europejskiego rynku gazu dostawami z Rosji. Udział importu gazu rosyjskiego wzrósł już do 43 procent w 2020 roku. Opisywany trend może doprowadzić do dalszego wzrostu tego udziału ze względu na to, że Rosjanie mogą nadal celowo ograniczać dostawy z użyciem istniejącej infrastruktury, na czele z ukraińską. To ryzyko musi zostać uwzględnione w ewentualnych rozmowach o przedłużeniu porozumienia tymczasowego Komisja Europejska-Ukraina-Rosja o warunkach dostaw przez Ukrainę, które obowiązuje obecnie do końca 2024 roku.

Baltic Pipe i Rafineria Gdańska na celowniku?

Jeżeli rynek nie zareaguje odpowiednio na niedobór węglowodorów wywołany czkawką produkcji po pandemii, może go czekać drożyzna i wzrost uzależnienia od dostaw z Rosji. Taki scenariusz rodzi z kolei ryzyko z zakresu polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, szczególnie w obliczu szeregu tematów spornych między Zachodem a Rosją. Polska będzie odgrywać szczególną rolę w tej rozgrywce jako pośrednik dostaw ropy oraz gazu ze źródeł alternatywnych. Także Warszawa musi liczyć się z kontratakiem Putina z wykorzystaniem narzędzi rynkowych, ale kto wie czy nie hybrydowych wymierzonych w infrastrukturę dywersyfikacyjną jak Baltic Pipe czy Rafineria Gdańska.

Sawicki: PKN Orlen składa wniosek o przejęcie Lotosu. Co zbada Bruksela?