Chiny walczą z koronawirusem wywołując kolejne protesty społeczne i obniżając cenę baryłki. Rynek obawia się spowolnienia gospodarczego oraz spadku popytu, który w istotnej mierze zależy od Państwa Środka.
Baryłka ropy Brent kosztowała jeszcze na początku listopada prawie 100 dolarów. 28 listopada zanotowała spadek wartości o kolejne 3 procent i kosztowała popołudniu około 82 dolary. Oznacza to, że w niecały miesiąc potaniała o prawie 20 dolarów.
Najwyższa cena ropy w tym roku została zanotowana w czerwcu 2022 roku i wyniosła ponad 120 dolarów za baryłkę Brent. Wówczas pojawił się raport Banku Światowego ostrzegający przed globalną recesją i od wtedy baryłka tanieje z chwilowymi zwrotami akcji, na przykład po decyzji państw porozumienia naftowego OPEC+ o zmniejszeniu wydobycia o 2 mln baryłek dziennie w celu powstrzymania spadku ceny.
Baryłka tanieje nadal. Nowe wieści z Chin rodzą obawy o kondycję gospodarczą na świecie. Walka z koronawirusem powoduje kolejne protesty społeczne. Protestujący starli się z policją w weekend w Szanghaju, jednym z centrów finansowych Państwa Środka. Te fakty mogą mieć znaczenie dla OPEC+, który będzie obradował czwartego grudnia i rozważy zniesienie cięć albo ich pogłębienie. Media spekulują, że może dojść do wprowadzenia kolejnych cięć mających zatrzymać przecenę ropy.
Ropa tanieje także wobec braku rozstrzygnięcia w sprawie wprowadzenia ceny maksymalnej dostaw z Rosji przez grupę G7. Unia Europejska przesunęła rozmowy na ten temat na ten tydzień, a embargo na dostawy morskie wchodzi w życie piątego grudnia. Wtedy także ma wejść w życie cena maksymalna w G7. Rosjanie będą mogli sprzedać baryłki w ustalonym limicie albo zostaną zablokowani. Limit ustalony wysoko w okolicach 60-70 dolarów nie zmniejszyłby zatem znacząco podaży wobec faktu, że sprzedają ropę w takich widełkach cenowych już teraz.
Wojciech Jakóbik
J. Perzyński: Nowa fala zachorowań pokazuje klęskę chińskiej polityki zero-Covid