(en.trend.az/Anadolu/Teresa Wójcik)
Mało prawdopodobne jest, aby elektrownia jądrowa w Turcji, budowana przez Rosatom była gotowa w 2022 roku. Powody są dwa – stwierdzają urzędnicy tureckiego ministerstwa gospodarki.
Jeden to przeszkody prawne w Turcji, które trzeba zmienić, co wymaga sporo czasu. Drugi – to skomplikowane problemy gospodarcze Moskwy, której państwowy koncern Rosatom ma niejasne braki „organizacyjne”. Turcja, której energetyka niemal całkowicie jest uzależniona od importu, (który kosztuje ok. 50 mld dol. rocznie), zdecydowała się na ambitny program nuklearny. Umowa z rosyjskim Rosatomem przewiduje zbudowanie czterech bloków po 1200 MW. Rosjanie początkowo zobowiązali się przygotować pierwszy z czterech bloków w południowej tureckiej miejscowości Akkuyu do 2019 r. Obecnie zapowiedzieli możliwość opóźnienia.
Ankara chce, aby co najmniej 5 proc. jej energii elektrycznej pochodziło z elektrowni jądrowych i chce ten program zrealizować w ciągu dziesięć lat, aby zmniejszyć swoją zależność od gazu importowanego głównie z Rosji. Niewykluczone, więc, że rzekome problemy Rosatomu z terminową realizacji projektu elektrowni jądrowych dla Turcji są spowodowane w istocie obawą przed zmniejszeniem eksportu gazu do tego kraju.