Spór gazowy Rosji i Białorusi: Ostrzeżenie Moskwy

28 lipca 2016, 11:45 Alert

(Rosinvest/Wojciech Jakóbik)

Putin i Łukaszenka

Trwa spór gazowy Rosji i Białorusi. Portal Rosinvest.com podaje, że rozpoczęły się rozmowy grupy roboczej z udziałem przedstawicieli obu krajów, która ma pozwolić na rozwiązanie sporu o cenę dostaw gazu na rynek białoruski. Białorusini nie godzą się na cenę z kontraktu i płacą według własnych wyliczeń. Rosjanie w odpowiedzi ograniczyli dostawy ropy.

27 lipca odbyło się pierwsze spotkanie grupy roboczej. Jego owoce nie zostały przedstawione opinii publicznej. Dług Białorusi wynosi według rosyjskich wyliczeń 270 mln dolarów. Narósł przez minione sześć miesięcy, od kiedy Mińsk nie płaci całej kwoty za dostarczony gazu z Rosji.

Białoruś liczy po swojemu

Cena zapisana w kontrakcie wynosi 132,77 dolarów za 1000 m3. Białoruś domaga się obniżki do 73 dolarów i w oparciu o tę cenę wylicza swe należności. Jako argument podaje obniżki udzielane innym klientom, np. Armenii. Używa, jako podstawy porozumienia międzyrządowego, które stanowi, że cena gazu dla Białorusi nie może być wyższa od ceny eksportowej minus koszty transportu. Dostawy gazu do obwodu smoleńskiego w Rosji kosztują 72 dolary za 1000 m3. Białoruś domaga się podobnej ceny, jako członek unii celnej oraz Związku Białorusi i Rosji.

Ze względu na niedopłaty Rosjanie obniżyli dostawy ropy do białoruskich rafinerii o 37 procent, co spowodowało straty szacowane na 200 mln dolarów. Z informacji Rosnivest.com wynika, że strona rosyjska byłaby skłonna zejść z ceną poniżej 100 dolarów, ale w zamian za udział w prywatyzacji firm MAZ (fabryka samochodów), Grodno Azot (spółka chemiczna) i innych firm państwowych na Białorusi.

Ostrzeżenie

Brak woli udzielenia obniżki Białorusi może mieć według Rosinvest.com podtekst polityczny. – Rosja chce zdyscyplinować najbliższego sojusznika za nazbyt stanowcze i niezależne stanowisko w sferze militarnej – pisze Anton Chodasiewicz. W wypowiedziach Mińska obserwowane jest złagodzenie tonu w stosunku do Sojuszu Północnoatlantyckiego (NATO). Minister spraw zagranicznych Władimir Makiej i jego zastępca Elena Kupczyna zapewnili, że Sojusz nie stanowi zagrożenia dla Białorusi.

Mimo to eksperci przewidują, że ostatecznie Białoruś powinna dostać rabat. Przesłankami za tym są zbyt wysokie stawki za tranzyt Gazociągiem Jamalskim przez terytorium białoruskie wyliczane w dolarach, a także precedensy obniżek oferowanych przez Gazprom innym krajom unii celnej. Nie zmienia to jednak faktu, że Mińsk będzie musiał oddać pieniądze, których nie przekazał pomimo obowiązującej umowy.