(Wiedomosti/PRIME/Wojciech Jakóbik)
Minister energetyki Rosji Aleksander Nowak poinformował, że istnieje ryzyko opóźnienia projektu budowy gazociągu Turkish Stream z jego kraju do Turcji, jeżeli Ankara nie podpisze szybko porozumienia międzyrządowego w tej sprawie. Pierwotnie Rosjanie chcieli uruchomić pierwszą nitkę w 2015 roku. Cała inwestycja miałaby być gotowa do końca dekady.
W grudniu 2014 roku Rosja ogłosiła, że rezygnuje z gazociągu South Stream przez Morze Czarne do Bułgarii ze względu na zastrzeżenia Komisji Europejskiej do projektu. Zastępstwem miał być gazociąg do Turcji, który jednak budzi zastrzeżenia Turków. Ci nie zdecydowali się dotąd na podpisanie umowy międzyrządowej, a w dodatku, w ich kraju doszło do wyborów parlamentarnych, po których dojdzie do zmiany rządu. Z tego względu decyzja w sprawie Turkish Stream może zostać odłożona w czasie. Dodatkowym czynnikiem są trwające rozmowy o obniżce cen gazu od Gazpromu dla tureckiego BOTAS-u, których finał nie nadchodzi.
Źródło Wiedomosti w ministerstwie kierowanym przez Nowaka przekonują, że Rosja jest gotowa podpisać nawet porozumienie dotyczące wyłącznie jednej z czterech nitek gazociągu. Każda z nich miała mieć przepustowość 15,75 mld m3 rocznie. Cały gazociąg miał osiągnąć moc South Stream, czyli 63 mld m3 rocznie.
Ze względu na problemy Turkish Stream, Rosja zrezygnowała z retoryki porzucenia tranzytu gazu przez Ukrainę po 2019 roku, kiedy kończy się umowa tranzytowa z Kijowem.