icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Legucka: Koronawirus zagraża planowi „Putin Forever” (ROZMOWA)

Pandemia koronawirusa z jednej strony pokrzyżowała plany Putina związane z szybkim procesem przedłużenia praktycznie dożywotnio jego rządów, z drugiej tak jak inne elementy została maksymalnie upolityczniona na wielu polach – mówi prof. Agnieszka Legucka, ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w rozmowie z BiznesAlert.pl.


BiznesAlert.pl
: Jaką rolę w Rosji odegrała pandemia koronawirusa?

Pandemia w Rosji od samego początku była bardzo upolityczniona. Widać to teraz, kiedy pomimo stałego przyrostu zarażonych i trzeciego miejsca na podium pod względem liczby zarażonych na świecie, podejmowane są decyzje o znoszeniu obostrzeń oraz odmrożeniu gospodarki. Obecnie w Rosji choruje ponad 230 tys. ludzi. Od początku pandemii zaraziło się przeszło 430 tys. ludzi. Nie przeszkadza to władzy w głoszeniu sukcesu w walce z pandemią.

Czemu ma służyć taka polityka?

Tak jak wspomniałam na początku, władza wykorzystuje pandemię do celów politycznych. Z jednej strony, kiedy w połowie marca zaczynała się w Rosji pandemia i pojawiali się pierwsi rosyjscy zakażeni głoszono, że atutem Rosji na tle reszty państw europejskich, takich jak Włochy, Hiszpania czy Francja, jest dobre przygotowanie do sprawnego poradzenia sobie z pandemią. Mówiono, że jest gotowa i nic jej nie zagraża. Czas jednak brutalnie zweryfikował tę gotowość.

Trzeba pamiętać, że pandemia pojawiła się w najgorszym z możliwych momentów dla Putina. Od początku roku byliśmy świadkami wydarzeń, które zmierzały do realizacji projektu, który nazywa się „Putin Forever”, czyli dania Władimirowi Putinowi prawnej możliwości rządzenia praktycznie dożywotnio. Zmieniono premiera w technokratę, który nie jest ani charyzmatyczny ani specjalnie samodzielny, natomiast jest gwarantem posłuszeństwa wobec Kremla. Wprowadzono pod obrady Dumy kwestie zmiany w konstytucji, mimo że Putin zapewniał, iż żadnych zmian nie wprowadzi. Na końcu miało odbyć się ogólnonarodowe głosowanie. Z tym, że to głosowanie miało mieć charakter jedynie niewiążącego plebiscytu. Z punktu widzenia prawa, poprawki wprowadzone przez Dumę, zostały zaakceptowane przez rosyjski Sąd Konstytucyjny, który uznał, że są one zgodne z ustawą zasadniczą.

Głosowanie było jednak potrzebne, aby pokazać, że Putin wciąż ma zaufanie i poparcie Rosjan. 

Wtedy jednak przyszła pandemia i zmieniła plany.

Tak, pandemia wywróciła plany Putina. Chociaż bardziej zaszkodziło mu jego zachowanie w czasie jej trwania. Na początku tej kampanii propagandowej były głosy, że Rosja potrzebuje silnego przywódcy, który poprowadzi kraj przez złe czasy. Wytykano słabość zachodnim przywódcom, pokazując Putina jako człowieka, który niczego się nie lęka i nie dopuści do pojawienia się takiego problemu w Rosji.

Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna. Kiedy wirus szalał w Rosji, zakażeń przybywało w zastraszającym tempie i trzeba było szybkich i stanowczych decyzji, Putin ukrył się w swojej podmoskiewskiej daczy w Nowo Ogariowie, skąd „dowodził” walką z pandemią. A dowodził w taki sposób, że przerzucił odpowiedzialność na władze regionalne. To władze regionalne miały podejmować decyzje w sprawie obostrzeń i zarządzania kryzysowego i brać ryzyko na siebie. Putin w tym czasie, obawiając się o swoje zdrowie, siedział w „bunkrze”, jak jego daczę zaczęli nazywać Rosjanie. To zachowanie doprowadziło do rekordowo niskich wskaźników zarówno poparcia, jak i zaufania do Putina. Nawet podczas podnoszenia wieku emerytalnego w 2018, te wskaźniki nie były tak niskie jak teraz. To wynika również z faktu, że w rosyjskiej kulturze politycznej od wieków szanowana jest siła i zdecydowanie. Putin, mimo że zawsze propagandowo był kreowany na takiego polityka, w dobie kryzysu i duchowej potrzeby społeczeństwa ukrył się i zrzucił z siebie odpowiedzialność.

Nie działa również teraz metoda stosowana w kryzysach w latach 2008-2009 i 2014-2015. Wtedy machina propagandowa skierowała całą winę na Zachód, promując w społeczeństwie poczucie oblężonej twierdzy. Wtedy to faktycznie działało, dziś jednak ta formuła całkowicie się wyczerpała. Rosjanie widzą, że Zachód sam ma problemy (nagłaśniane w początkowej fazie pandemii przez rządowe rosyjskie media), ale widzą też, że skala pomocy państwa jest tam znacznie większa. W krajach zachodnich na różnoraką pomoc dla ludności w wyjściu z kryzysu przeznacza się od kilkunastu do kilkudziesięciu procent PKB. W Rosji ma w dotychczasowych pakietach pomocowych dla gospodarki i obywateli przeznaczono ledwie 2,8 procent PKB.

Jak radzi sobie władza regionalna?

To zależy od regionu. W czołówce peletonu obszarów najbardziej dotkniętych wirusem jest Moskwa i Sankt Petersburg. Te miasta mają największą liczbę zakażonych. Trzeba jednak pamiętać, że na samym początku wprowadzania obostrzeń, wielu studentów, czy pracowników sezonowych spoza Moskwy wracało do domów. To doprowadziło do rozprzestrzenia się choroby po całej Rosji.

Z drugiej strony, mer Moskwy Siergiej Sobianin jest politykiem, który zdobył największą rozpoznawalność w Rosji w związku z pandemią. Podejmował decyzje, zarządzał. Wiele regionów przyjmowało zarządzenia brzmiące praktycznie tak samo, jak zarządzania wprowadzone w Moskwie. Pojawiłiały się też spory między władzą federalną, która np. zarządziła odmrożenie, a Sobianinem, który mimo wszystko, przedłużył reżim samoizolacji w stolicy.

Skąd wziął się pomysł ogłoszenia zwycięstwa nad pandemią i przeprowadzenia głosowania nad poprawkami w konstytucji pierwszego lipca? To dziwny ruch w obliczu dalszych zakażeń.

Politechnolodzy Putina widzą, że z każdym następnym miesiącem będzie gorzej. Sytuacja ekonomiczna będzie trudna, ludzie będą zmęczeni obostrzeniami. Trzeba zatem stworzyć wrażenie, że problem się kończy, że został rozwiązany. Stąd wzięła się decyzja o wielkiej Paradzie Zwycięstwa 24 czerwca, głosowaniu nad zmienioną konstytucją pierwszego lipca, czy przeprowadzeniu tak zwanego marszu Pułku Nieśmiertelnych pod koniec lipca. Te elementy są częścią kampanii ze strony Kremla. Na początku, Kreml chciał dać ludziom obietnicę państwa opiekuńczego, w zamian za zgodę na kolejne przedłużanie kadencji Putina.

W obecnej sytuacji gospodarczej trudno będzie wywiązać się z tej obietnicy. Zastąpiono ją zatem obietnicą kulturowej ochrony tradycyjnych wartości i dbania o poczucie narodowej dumy.

Jak Rosja radzi sobie z problemami? Wspomniała pani o programach wsparcia gospodarki.

Owszem, programów było już kilka. Są one jednak głównie skierowane do wielkich podmiotów gospodarczych działających m.in w sektorze naftowym i gazowym. Nie jest to specjalnie zaskakujące zważywszy, że to ten sektor odpowiada za „wyżywienie” całego systemu, na którym opiera się władza Kremla. Dopiero w dalszych programach wsparcia pojawiały się inne przedsiębiorstwa, ale też w skali makro.

Tutaj pojawia się kolejny problem dla władzy. Ludzie słyszeli zapewnienia władzy, że Rosja jest w stanie długo wytrzymać, że udało się zgromadzić dużo pieniędzy udało w postaci rezerw walutowych  i Funduszu Dobrobytu Narodowego (168 mld dol.). Natomiast ci, którzy tracą pracę, tracą źródła dochodu, nic z tych rezerw nie otrzymują. To powoduje rosnącą frustrację. Dopiero w trzecim etapie wsparcia, zawarto zapis o podniesieniu zasiłku dla bezrobotnych do poziomu minimalnej krajowej oraz wsparcia finansowego dla rodzin z dziećmi. To także jest celowy zabieg, mający pokazywać Rosjanom, że władza dba o rodziny wielodzietne.

Jakie są Pani przewidywania odnośnie dalszego rozwoju wypadków?

Trudno prognozować. Można natomiast powiedzieć, że Rosja nie upadnie. Sytuacja ekonomiczna,  mimo że trudna, nie jest beznadziejna. Rosja jest dobrze przygotowana do tego kryzysu i ma odpowiednią poduszkę finansową, aby zapewnić stabilność markoekonomiczną państwa. Obecny brak redystrybucji środków zgromadzonych w rezerwach na rzecz obywateli wynika z kalkulacji, że kryzys potrwa dłużej niż dwa lata, dlatego Kreml niechętnie patrzy na teraźniejsze pomysły uruchomienia szerszego wsparcia finansowego dla mieszkańców. Pomoc udzielana jest praktycznie tylko żywicielom systemu. Póki Kreml ma pieniądze, póty ma wparcie „biznesu” i oligarchów, którzy będą chcieli utrzymać polityczne status quo.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Pandemia koronawirusa z jednej strony pokrzyżowała plany Putina związane z szybkim procesem przedłużenia praktycznie dożywotnio jego rządów, z drugiej tak jak inne elementy została maksymalnie upolityczniona na wielu polach – mówi prof. Agnieszka Legucka, ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w rozmowie z BiznesAlert.pl.


BiznesAlert.pl
: Jaką rolę w Rosji odegrała pandemia koronawirusa?

Pandemia w Rosji od samego początku była bardzo upolityczniona. Widać to teraz, kiedy pomimo stałego przyrostu zarażonych i trzeciego miejsca na podium pod względem liczby zarażonych na świecie, podejmowane są decyzje o znoszeniu obostrzeń oraz odmrożeniu gospodarki. Obecnie w Rosji choruje ponad 230 tys. ludzi. Od początku pandemii zaraziło się przeszło 430 tys. ludzi. Nie przeszkadza to władzy w głoszeniu sukcesu w walce z pandemią.

Czemu ma służyć taka polityka?

Tak jak wspomniałam na początku, władza wykorzystuje pandemię do celów politycznych. Z jednej strony, kiedy w połowie marca zaczynała się w Rosji pandemia i pojawiali się pierwsi rosyjscy zakażeni głoszono, że atutem Rosji na tle reszty państw europejskich, takich jak Włochy, Hiszpania czy Francja, jest dobre przygotowanie do sprawnego poradzenia sobie z pandemią. Mówiono, że jest gotowa i nic jej nie zagraża. Czas jednak brutalnie zweryfikował tę gotowość.

Trzeba pamiętać, że pandemia pojawiła się w najgorszym z możliwych momentów dla Putina. Od początku roku byliśmy świadkami wydarzeń, które zmierzały do realizacji projektu, który nazywa się „Putin Forever”, czyli dania Władimirowi Putinowi prawnej możliwości rządzenia praktycznie dożywotnio. Zmieniono premiera w technokratę, który nie jest ani charyzmatyczny ani specjalnie samodzielny, natomiast jest gwarantem posłuszeństwa wobec Kremla. Wprowadzono pod obrady Dumy kwestie zmiany w konstytucji, mimo że Putin zapewniał, iż żadnych zmian nie wprowadzi. Na końcu miało odbyć się ogólnonarodowe głosowanie. Z tym, że to głosowanie miało mieć charakter jedynie niewiążącego plebiscytu. Z punktu widzenia prawa, poprawki wprowadzone przez Dumę, zostały zaakceptowane przez rosyjski Sąd Konstytucyjny, który uznał, że są one zgodne z ustawą zasadniczą.

Głosowanie było jednak potrzebne, aby pokazać, że Putin wciąż ma zaufanie i poparcie Rosjan. 

Wtedy jednak przyszła pandemia i zmieniła plany.

Tak, pandemia wywróciła plany Putina. Chociaż bardziej zaszkodziło mu jego zachowanie w czasie jej trwania. Na początku tej kampanii propagandowej były głosy, że Rosja potrzebuje silnego przywódcy, który poprowadzi kraj przez złe czasy. Wytykano słabość zachodnim przywódcom, pokazując Putina jako człowieka, który niczego się nie lęka i nie dopuści do pojawienia się takiego problemu w Rosji.

Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna. Kiedy wirus szalał w Rosji, zakażeń przybywało w zastraszającym tempie i trzeba było szybkich i stanowczych decyzji, Putin ukrył się w swojej podmoskiewskiej daczy w Nowo Ogariowie, skąd „dowodził” walką z pandemią. A dowodził w taki sposób, że przerzucił odpowiedzialność na władze regionalne. To władze regionalne miały podejmować decyzje w sprawie obostrzeń i zarządzania kryzysowego i brać ryzyko na siebie. Putin w tym czasie, obawiając się o swoje zdrowie, siedział w „bunkrze”, jak jego daczę zaczęli nazywać Rosjanie. To zachowanie doprowadziło do rekordowo niskich wskaźników zarówno poparcia, jak i zaufania do Putina. Nawet podczas podnoszenia wieku emerytalnego w 2018, te wskaźniki nie były tak niskie jak teraz. To wynika również z faktu, że w rosyjskiej kulturze politycznej od wieków szanowana jest siła i zdecydowanie. Putin, mimo że zawsze propagandowo był kreowany na takiego polityka, w dobie kryzysu i duchowej potrzeby społeczeństwa ukrył się i zrzucił z siebie odpowiedzialność.

Nie działa również teraz metoda stosowana w kryzysach w latach 2008-2009 i 2014-2015. Wtedy machina propagandowa skierowała całą winę na Zachód, promując w społeczeństwie poczucie oblężonej twierdzy. Wtedy to faktycznie działało, dziś jednak ta formuła całkowicie się wyczerpała. Rosjanie widzą, że Zachód sam ma problemy (nagłaśniane w początkowej fazie pandemii przez rządowe rosyjskie media), ale widzą też, że skala pomocy państwa jest tam znacznie większa. W krajach zachodnich na różnoraką pomoc dla ludności w wyjściu z kryzysu przeznacza się od kilkunastu do kilkudziesięciu procent PKB. W Rosji ma w dotychczasowych pakietach pomocowych dla gospodarki i obywateli przeznaczono ledwie 2,8 procent PKB.

Jak radzi sobie władza regionalna?

To zależy od regionu. W czołówce peletonu obszarów najbardziej dotkniętych wirusem jest Moskwa i Sankt Petersburg. Te miasta mają największą liczbę zakażonych. Trzeba jednak pamiętać, że na samym początku wprowadzania obostrzeń, wielu studentów, czy pracowników sezonowych spoza Moskwy wracało do domów. To doprowadziło do rozprzestrzenia się choroby po całej Rosji.

Z drugiej strony, mer Moskwy Siergiej Sobianin jest politykiem, który zdobył największą rozpoznawalność w Rosji w związku z pandemią. Podejmował decyzje, zarządzał. Wiele regionów przyjmowało zarządzenia brzmiące praktycznie tak samo, jak zarządzania wprowadzone w Moskwie. Pojawiłiały się też spory między władzą federalną, która np. zarządziła odmrożenie, a Sobianinem, który mimo wszystko, przedłużył reżim samoizolacji w stolicy.

Skąd wziął się pomysł ogłoszenia zwycięstwa nad pandemią i przeprowadzenia głosowania nad poprawkami w konstytucji pierwszego lipca? To dziwny ruch w obliczu dalszych zakażeń.

Politechnolodzy Putina widzą, że z każdym następnym miesiącem będzie gorzej. Sytuacja ekonomiczna będzie trudna, ludzie będą zmęczeni obostrzeniami. Trzeba zatem stworzyć wrażenie, że problem się kończy, że został rozwiązany. Stąd wzięła się decyzja o wielkiej Paradzie Zwycięstwa 24 czerwca, głosowaniu nad zmienioną konstytucją pierwszego lipca, czy przeprowadzeniu tak zwanego marszu Pułku Nieśmiertelnych pod koniec lipca. Te elementy są częścią kampanii ze strony Kremla. Na początku, Kreml chciał dać ludziom obietnicę państwa opiekuńczego, w zamian za zgodę na kolejne przedłużanie kadencji Putina.

W obecnej sytuacji gospodarczej trudno będzie wywiązać się z tej obietnicy. Zastąpiono ją zatem obietnicą kulturowej ochrony tradycyjnych wartości i dbania o poczucie narodowej dumy.

Jak Rosja radzi sobie z problemami? Wspomniała pani o programach wsparcia gospodarki.

Owszem, programów było już kilka. Są one jednak głównie skierowane do wielkich podmiotów gospodarczych działających m.in w sektorze naftowym i gazowym. Nie jest to specjalnie zaskakujące zważywszy, że to ten sektor odpowiada za „wyżywienie” całego systemu, na którym opiera się władza Kremla. Dopiero w dalszych programach wsparcia pojawiały się inne przedsiębiorstwa, ale też w skali makro.

Tutaj pojawia się kolejny problem dla władzy. Ludzie słyszeli zapewnienia władzy, że Rosja jest w stanie długo wytrzymać, że udało się zgromadzić dużo pieniędzy udało w postaci rezerw walutowych  i Funduszu Dobrobytu Narodowego (168 mld dol.). Natomiast ci, którzy tracą pracę, tracą źródła dochodu, nic z tych rezerw nie otrzymują. To powoduje rosnącą frustrację. Dopiero w trzecim etapie wsparcia, zawarto zapis o podniesieniu zasiłku dla bezrobotnych do poziomu minimalnej krajowej oraz wsparcia finansowego dla rodzin z dziećmi. To także jest celowy zabieg, mający pokazywać Rosjanom, że władza dba o rodziny wielodzietne.

Jakie są Pani przewidywania odnośnie dalszego rozwoju wypadków?

Trudno prognozować. Można natomiast powiedzieć, że Rosja nie upadnie. Sytuacja ekonomiczna,  mimo że trudna, nie jest beznadziejna. Rosja jest dobrze przygotowana do tego kryzysu i ma odpowiednią poduszkę finansową, aby zapewnić stabilność markoekonomiczną państwa. Obecny brak redystrybucji środków zgromadzonych w rezerwach na rzecz obywateli wynika z kalkulacji, że kryzys potrwa dłużej niż dwa lata, dlatego Kreml niechętnie patrzy na teraźniejsze pomysły uruchomienia szerszego wsparcia finansowego dla mieszkańców. Pomoc udzielana jest praktycznie tylko żywicielom systemu. Póki Kreml ma pieniądze, póty ma wparcie „biznesu” i oligarchów, którzy będą chcieli utrzymać polityczne status quo.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Najnowsze artykuły