Kommiersant zapoznał się z poprawkami przepisów podatkowych w sektorze naftowym przygotowanymi przez rosyjski resort finansów. Zakłada on dwukrotny spadek wsparcia wydobycia do końca 2026 roku. Dopuszczalna różnica między ceną Urals a Brent w kontraktach będzie zaś mogła wynosić maksymalnie 20 dolarów od września 2023 roku.
Spadną zatem opłaty amortyzacyjne za paliwa sprzedawane przez spółki naftowe od września do końca 2026 roku, zmniejszając środki firm, ale dając budżetowi około 60 mld rubli oszczędności miesięcznie. Oznacza to jednak, że firmy dostaną mniejszą rekompensatę za sprzedaż paliw na rynku rosyjskim po regulowanych cenach zamiast sprzedaży na eksport.
Rosjanie opóźnią także obniżkę podatku od wydobycia ze sczerpanych złóż o 20 procent oszczędzając kolejne 100 mld rubli rocznie. Resort finansów chce także utrzymać podwyżkę podatku wydobywczego do końca 2026 roku, czyli dłużej o rok od pierwotnych planów. Ta zmiana ma dać 200 mld rubli oszczędności rocznie.
Podatek ma być także wyliczany w odniesieniu do ceny mieszanek ropy Brent i Urals z zastrzeżeniem, że różnica między nimi może wynosić maksymalne 20 dolarów. Oznacza to, że podstawa podatkowa i przychody budżetowe z tego tytułu będą większe. MA także zostać wprowadzony nowy punkt odniesienia średniej ceny ropy na giełdzie SPIMEX: w uzależnieniu od notowań Urals albo Brent z maksymalną różnicą 20 dolarów – w zależności od tego, która opcja będzie droższa.
Te rozwiązania pozwolą budżetowi rosyjskiemu oszczędzać kolejne ruble w dobie deficytu wywołanego utratą połowy przychodów ze sprzedaży gazu i ropy, ale obciążą dodatkowo spółki wydobywcze, zmniejszając ich możliwość inwestycji w podtrzymanie wydobycia. Rosjanie już teraz je zmniejszają, informowali o spadku o 300 tysięcy baryłek dziennie w kwietniu. Dane na temat sektora naftowego zostały utajnione po inwazji Rosji na Ukrainie.
Kommiersant / Wojciech Jakóbik
Na złość Zachodowi Putin odmrozi swym gigantom węglowodorowym uszy