Kuczyński: Putin locuta, causa finita

3 stycznia 2018, 07:30 Bezpieczeństwo

Surowy wyrok dla byłego ministra i haracz, który zapłaci prywatna firma państwowemu koncernowi. Co łączy te dwie rzeczy? W obu przypadkach wygrał Igor Sieczin. Ale co ważniejsze, w obu przypadkach najwyższym sędzią okazał się Władimir Putin. Tak, Sieczin wciąż jest bardzo silny, nawet silniejszy niż jeszcze kilka tygodni temu. Ale też jego pozycja jest jeszcze bardziej uzależniona od gospodarza Kremla. Wyrok w sprawie Uljukajewa oraz koniec korporacyjnej wojny Rosnieftu z AFK Sistema pozwalają też sformułować kilka wniosków odnośnie obecnego systemu władzy – pisze Grzegorz Kuczyński, współpracownik BiznesAlert.pl

Władimir Putin telefon
Fot. Kremlin.ru

15 grudnia sąd w Moskwie skazał byłego ministra rozwoju gospodarczego Aleksieja Uljukajewa za wzięcie łapówki w wysokości 2 mln dolarów na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze oraz 130 mln rubli grzywny. 22 grudnia ogłoszono porozumienie kończące konflikt Rosnieftu z AFK Sistema, na mocy którego obie strony wycofały wszelkie sądowe pozwy, a Sistema zapłaci Rosniefti 100 mld rubli (1,7 mld dolarów) odszkodowania. Gdzie w tym wszystkim Putin? Otóż w przeddzień wydania wyroku na Uljukajewa prezydent, odpowiadając na pytanie dziennikarza, przesądził o winie b. ministra. Także w przeddzień ogłoszenia końca wojny Rosnieftu z Sistemą, prezydent osobiście rozmawiał z szefami obu koncernów, nakazując im zakończenie sprawy.

Nietykalny Igor

Sąd skazał Uljukajewa właściwie bez dowodów, opierając się na złożonych w trakcie śledztwa zeznaniach Sieczina. Tyle że ten główny, de facto jedyny świadek oskarżenia, nie stawił się nawet przed sądem. Ignorował kilkukrotne wezwanie – co sędzia ostatecznie przyjęła do wiadomości. Cala operacja prowokacji z łapówką została fatalnie wykonana. A mimo to wyrok był korzystny dla Sieczina. To pokazuje silną pozycję szefa Rosnieftu – teraz nawet silniejszą. I to nie tylko z powodu finału procesu Uljukajewa. Przecież nie tak w sumie dawno rozstrzygnięty został na korzyść Sieczina spór z Ramzanem Kadyrowem – wszak wiernym wasalem Putina. No i wojna z Sistemą skończyła się także po myśli człowieka często uznawanego za numer 2 w Rosji. 22 grudnia ogłoszono porozumienie, dzień po tym jak ze Sieczinem i Jewtuszenkowem rozmawiał Putin. Wycofane zostają wszystkie pozwy z obu stron, a Sistema zgodziła się zapłacić Rosniefti odszkodowanie w wysokości 100 mld rubli (1,7 mld USD). Ta suma to przeszło trzy razy mniej niż łączna wartość dwóch pozwów Rosnieftu (367 mld rubli) – ale i tak Sieczin dopiął swego.

Bicz na elity

Krótko po ogłoszeniu wyroku na Uljukajewa były minister finansów Aleksiej Kudrin napisał na Twitterze, że werdykt sądu jest „straszny” i „bezpodstawny”. „To dopiero początek” – ostrzegł natomiast Grigorij Jawlinski, pisząc, że skazanie Uljukajewa to „akt zastraszenia” i porównując wyrok do zabójstwa Niemcowa. Różnica jednak jest: o ile Niemcowa zabito by zastraszyć opozycję, wsadzenie na lata za kraty Uljukajewa to ostrzeżenie dla elit. A dokładniej, pewnej ich części. Tej skłonnej do liberalnej ekonomii i pewnych reform rynkowych. Myślącej, że reżim da się zmieniać od wewnątrz. Putin pokazał im, że teraz głos należy już zdecydowanie do siłowików i zwolenników etatyzmu. Dlatego skazania Uljukajewa nie można rozpatrywać w kontekście pokazówek antykorupcyjnych mających zadowolić lud. Po raz pierwszy od stalinowskich czasów aresztowano i oskarżono o korupcję urzędującego ministra. Przesłanie jest jasne: nikt nie jest nietykalny, nawet jeśli należy do rządzącej elity i jest lojalny wobec Putina. Jeśli narazi się komuś z najbliższego grona współpracowników (wspólników) Putina – jego los jest przesądzony.

Sądy sądami…

Jak napisał na Twitterze były wiceminister finansów Siergiej Aleksaszenko, wyrok to „jasne ostrzeżenie, jakie obowiązują reguły gry” dla wszystkich wierzących w próby zmiany systemu od środka. Wnioskiem z procesu Uljukajewa nie jest wcale konstatacja, że Rosja nie jest państwem prawa. To wiadomo od wielu lat – obecny szok i niedowierzanie wynikają głównie z tego, że skazanym jest członek putinowskiej elity, minister w jego rządzie. Ważniejsze jest coś innego: okazuje się, że dla skazania wystarczy zwykły donos. Dowody nie mają znaczenia. Nie jest przypadkiem, że wśród komentatorów rosyjskich pojawiły się skojarzenia ze sprawą Nikołaja Bucharina i czystkami stalinowskimi. Niejednoznaczny przebieg procesu – wezwania Sieczina i krytyka jego postawy, czy też przecieki do mediów szczegółów ze śledztwa kompromitujących szefa Rosnieftu – wskazuje, że albo wrogowie Sieczina byli na tyle silni, by w niego tak uderzać, albo była to decyzja Putina, który pokazał Sieczinowi, że to prezydent jest jedynym sędzią. Uljukajewa skazano, ale Sieczin dostał sygnał, że nie jest tu wyłącznym decydentem. Uniewinnienie b. ministra oznaczało by, że to Sieczin powinien stanąć przed sądem za prowokację łapówki i fałszywy donos. Jednak Putin wypowiedział się o procesie 14 grudnia i wtedy już stało się jasne, jaki wyrok zapadnie nazajutrz. Putin bronił Sieczna i powiedział jasno, że „zebrano dowody w sprawie”. To był sygnał dla sędzi. Jak też sygnał dla Jewtuszenkowa. Szef AFK Sistema mógł się spodziewać, że przegra kolejne sprawy z Rosnieftią i skończy się to dla niego całkowitym upadkiem biznesu, a nie tylko zapłaceniem Sieczinowi ogromnego haraczu.

Prywatyzacja służb

Całkowitą rację miał oskarżony, twierdząc, że padł ofiarą spisku Sieczina i FSB. Tylko cóż z tego? Od początku było jasne, że ludzie z Łubianki rozpracowujący ministra działają na zlecenie i w interesie szefa Rosnieftu. Jak w wielu innych sprawach wcześniej. Wszak po to w 2003 roku Sieczin, wówczas wiceszef administracji kremlowskiej nadzorujący służby, kazał swemu przyjacielowi generałowi Szyszynowi zbudować w ramach jego Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego FSB nową elitarną komórkę: 6. Służbę. Jej działania, ze stanowiska wiceszefa Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, nadzorował Oleg Fieoktistow. To ci „oprycznicy”, nazywani też „sieczinowskim specnazem”, rozprawiali się z różnymi gubernatorami i wysokimi rangą urzędnikami czy funkcjonariuszami różnych instytucji. Co prawda latem 2016 roku noga się im w końcu powinęła i rozeźlili Putina – ale nie przeszkodziło to Sieczinowi wykorzystać ich jeszcze do jednej akcji: przeciwko Uljukajewowi. Koordynował to Fieoktistow – mimo że nie był już na Łubiance, a w Rosniefti – a działania operacyjne prowadzili funkcjonariusze Zarządu „K” (kontrwywiadowcze zabezpieczenie sektora finansowo-bankowego) Służby Bezpieczeństwa Ekonomicznego FSB. Naczelnikiem zarządu jest Iwan Tkaczew, wcześniej podwładny Fieoktistowa na stanowisku szefa 6. Służby. To była ostatnia operacja „sieczinowskiego specnazu”. Putin zadbał o zmiany kadrowe na Łubiance – wszak Sieczin tam zbytnio już urósł. Ale to nie koniec wykorzystywania FSB do partykularnych celów najważniejszych ludzi z otoczenia prezydenta. Warto pamiętać, że obecny szef potężnej Służby Bezpieczeństwa Ekonomicznego FSB Siergiej Koroliew to człowiek braci Rotenbergów.