KOMENTARZ
Marcin Rosołowski
Dyrektor w agencji AM Art-Media
Były premier Kazimierz Marcinkiewicz w porannej rozmowie w Radiu ZET nie zaskoczył – totalnie skrytykował i politykę PiS, i kandydatów tej partii w eurowyborach. Zwrócił uwagę, że na listach największej partii opozycyjnej zabrakło ludzi, którzy w ostatnich latach świetnie sprawdzili się w Parlamencie Europejskim. Na przykład wybitnego specjalisty od energetyki, Konrada Szymańskiego.
Trio Szymański-Sonik-Zalewski to grupa, która nie tylko aktywnie, ale też skutecznie walczyła o polskie interesy w kontekście unijnej polityki energetycznej i surowcowej. PO-PiS, niemożliwy w warunkach krajowych, w priorytetowych kwestiach świetnie sprawdzał się w Brukseli.
Brak Konrada Szymańskiego na listach PiS do Parlamentu Europejskiego to wizerunkowy strzał w kolano dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Polacy oczekują, że w wyborach do PE będą mogli wybierać spośród osób, które znają i rozumieją mechanizmy rządzące Unią Europejską, są specjalistami w swoich dziedzinach i biegle władają językiem angielskim.
Próba potraktowania eurowyborów wyłącznie jako plebiscytu przed przyszłorocznymi wyborami do Sejmu to ogromne ryzyko i może przynieść partii, która przyjmuje takie założenie, konkretne straty. Ostatnie sondaże pokazują, że wyniki PO i PiS są niemal takie same; w tej sytuacji liczy się każdy głos. Rezygnacja z wystawienia sprawdzonych specjalistów może tych niezbędnych do wygranej głosów PiS-u pozbawić. Tym bardziej, że to PiS przez lata budował wizerunek partii dbającej o bezpieczeństwo energetyczne Polski. Teraz ten wizerunek może znacząco ucierpieć.