Mimo odchodzenia od rosyjskiego LNG ten wciąż płynie do krajów Unii Europejskiej. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy 2025 roku jego import wzrósł o 5 procent. Tymczasem Bruksela do tej pory nie przyjęła planu odejścia od rosyjskiego gazu.
Portal High North News wskazuje, że całkowity import LNG do UE w 2024 roku zwiększył się o 18 procent w porównaniu z rokiem 2023, a ceny osiągnęły poziomy blisko czterokrotnie wyższe niż na początku 2021 roku.
Średni koszt rosyjskiego LNG w czwartym kwartale 2024 roku był o 274 procent wyższy niż w pierwszym kwartale 2021, a w ujęciu rocznym – wciąż około dwukrotnie wyższy w porównaniu do poziomu z 2021 roku.
Według dostępnych danych eksport LNG z Rosji do Unii Europejskiej w pierwszych dwóch miesiącach 2025 roku nadal rośnie. Analizy wskazują na wzrost o 5 procent, osiągając 3,92 miliarda metrów sześciennych wobec 3,74 miliarda w analogicznym okresie ubiegłego roku. W imporcie gazu z Rosji mają przodować Francuzi i Niemcy.
Unia Europejska wciąż opieszała
Think-tank energetyczny Ember zwraca uwagę, że Unia Europejska nie przyjęła dotąd prawnie wiążącego planu ani celu całkowitego odejścia od rosyjskiego gazu. Analitycy z Ember podkreślają, że państwa członkowskie nadal mogą sprowadzać LNG, omijając sankcje – m.in. za pośrednictwem tzw. floty cieni czy zakupów realizowanych przez pośredników.
Isaac Levi z think-tanku Centre for Research on Energy and Clean Air ostrzega, że bez zdecydowanej polityki ograniczającej napływ rosyjskiego gazu, Unia Europejska będzie zwiększać swoje uzależnienie od tego źródła energii z Rosji.
Jego zdaniem, aby ograniczyć dochody Kremla i uwolnić się od rosyjskiego surowca, UE powinna wprowadzić limit cenowy na LNG, zakazać zakupów na rynku „spot” oraz trzymać się strategii całkowitego odejścia od rosyjskiego gazu do 2027 roku.
Jak podała agencja Reutera Komisja Europejska pracuje obecnie nad strategią ograniczenia zależności energetycznej od Rosji do 2027 roku, której szczegóły mają zostać przedstawione w maju. Równolegle trwają prace nad siedemnastym pakietem unijnych sankcji wobec Rosji, którego ogłoszenie planowane jest na czerwiec.
— Przyjęcie sankcji jest niezbędne, aby utrudnić Rosji finansowanie wojny z Ukrainą. Jest również wskazane, by zrealizować plan RePowerEU, zakładający odejście od rosyjskich surowców energetycznych do 2027 r. Nałożeniu sankcji sprzyjają sytuacja na globalnym rynku gazu skroplonego, ostatnie restrykcje USA wobec rosyjskiego sektora energii i zapowiedzi administracji Trumpa dotyczących zwiększenia amerykańskiego eksportu LNG do UE — podkreślał Tymon Pastucha z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Nie ma zgody w UE
Reuters informował przed paroma dniami, że Węgry sprzeciwiły się wprowadzeniu sankcji na Rosję, które wymagają jednomyślności wśród państw członkowskich. A to dodatkowo komplikuje proces uniezależniania się Europy od rosyjskich surowców.
Pomimo znacznego ograniczenia importu rosyjskiego gazu rurociągowego po inwazji na Ukrainę w 2022 roku, w 2024 roku Rosja wciąż dostarczała 19 procent łącznych dostaw gazu i LNG do UE.
Wydatki UE na rosyjskie paliwa kopalne w 2024 roku wyniosły 21,9 miliarda euro, przewyższając 18,7 miliarda euro pomocy finansowej udzielonej Ukrainie. Wcześniejsze sankcje Wspólnoty w niewielkim stopniu odnosiły się do rosyjskiego LNG.
Obecnie, obok Rosji, największymi dostawcami gazu do Europy pozostają Norwegia i Stany Zjednoczone.
Więcej gazu z USA?
Alternatywą wobec rosyjskiego gazu miałoby być zwiększenie importu amerykańskiego LNG, choć taka strategia wiąże się z ryzykiem pogłębiania zależności od Stanów Zjednoczonych. Obawy te nabierają szczególnego znaczenia w kontekście zmieniającej się dynamiki negocjacji handlowych, co unaocznia złożoność europejskiej polityki energetycznej.
Bruksela i Waszyngton rozpoczęły wstępne rozmowy na temat zniesienia ceł, które Stany Zjednoczone wprowadziły na początku miesiąca. Unia Europejska dostrzega w tym szansę na negocjacje, zwłaszcza w kontekście zakupów amerykańskiego gazu, do których zachęcają Stany Zjednoczone.
— UE wywiązuje się ze swoich zobowiązań. Teraz nadszedł czas, aby Stany Zjednoczone jasno określiły swoje stanowisko. Jak każda negocjacja, również ta musi opierać się na wzajemności — przekazała w swoim oświadczeniu Komisja Europejska.
Tomasz Winiarski