icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Roszkowski: Relacje między rządem a górnikami to zamknięte koło

– Relacje między rządem a górnikami to zamknięte koło: związkowcy nie widzą alternatywnej oferty, więc bronią status quo. Politycy, żeby ich uspokoić, bronią węgla, zamiast pracować nad alternatywą – mówi Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego w rozmowie z Dziennikiem Gazeta Prawna (DGP).

Dziennik Gazeta Prawna zapytał prezesa Instytutu Jagiellońskiego o kwestie transformacji energetycznej w Polsce. – Dopiero w momencie, kiedy efekty regulacji klimatycznych zaczęły być odczuwalne, polscy politycy zorientowali się, co oznacza ten system dla naszej gospodarki. Obciążenia związane z ETS-em (systemem handlu emisjami) są dla Polski mniej więcej trzykrotnie większe niż średnia unijna, bo tyle razy większa od przeciętnej jest emisyjność naszego sektora energii. Siłą rzeczy wpływa to na naszą konkurencyjność. Dlatego najważniejszą sprawą jest dziś szybka budowa nowych, bezemisyjnych źródeł – powiedział Marcin Roszkowski.

Roszkowski został zapytany, dlaczego Polska rozpoczyna transformację tak mocno nieprzygotowana. Powiedział, że to po części kwestia rozbieżności logik, w jakich operują energetyka i politycy. – Horyzont czasowy działania polityka to jedna-dwie kadencje. Procesy przemian w energetyce, realizacja dużych inwestycji to z kolei kwestia 10–15 lat. Tymczasem kolejne ekipy polityczne przychodzą ze swoimi pomysłami, swoimi specjalistami i priorytetami, a w zasadzie uczą się zarządzania sektorem od zera. Potem nie ma już czasu, żeby nabytą wiedzę i doświadczenia przekuć w działanie. W najlepszym wypadku uruchamiają inicjatywy, których nie są w stanie doprowadzić do końca. Polska polityka energetyczna ostatnich lat to mozaika, w której unikanie odpowiedzialności czy porzucanie napoczętych projektów przeplata się z podejmowaniem decyzji wprost szkodliwych, jak ta o budowie Ostrołęki C. Efektem jest krytyczny stan naszej energetyki – mówi w rozmowie z DGP.

– W energetyce nie ma jednego idealnego rozwiązania. Problem z niestabilnością źródeł odnawialnych istnieje. Węgiel już od dawna tworzy więcej ryzyka dla bezpieczeństwa energetycznego niż gwarancji tego bezpieczeństwa. Rosnąca część surowca w naszym systemie pochodzi zresztą z zagranicy – zaznaczył prezes Roszkowski.

DGP zapytał również o to, czy umowa społeczna na rzecz górnictwa ma szanse powodzenia. – Tak naprawdę problem polega nie na tym, żeby utrzymać miejsca pracy w górnictwie do któregoś tam roku – wcześniej i tak wyczerpią się złoża albo pieniądze na funkcjonowanie. Chodzi o to, żeby kupić czas na odspawanie od węgla regionów, w których kopalnie są jedynymi dużymi pracodawcami. W Bełchatowie przed powstaniem kopalni nie mieszkało 60 tys., tylko kilka, może kilkanaście tysięcy osób. Podobnie jest z wieloma górniczymi ośrodkami. Dlatego ludzie się boją i dlatego trzeba wypracować dla nich alternatywę. Ale wizje, że w 2049 roku ktoś jeszcze będzie wydobywał węgiel albo rozwijał oparte na nim technologie, to mydlenie oczu – podkreśla Marcin Roszkowski.

– Ten układ zmierza donikąd. Górnicy boją się braku alternatywy, więc wymuszają obronę status quo. A politycy, żeby ich nie zdenerwować, realizują tę agendę zamiast pracować nad alternatywą. I tak koło się zamyka. Jedynym osiągnięciem Zjednoczonej Prawicy w tym sektorze jest brak masowych protestów górniczych. I moim zdaniem tych protestów nie będzie, bo Polska się zmieniła – dodał.

Całą rozmowę można znaleźć tutaj.

Dziennik Gazeta Prawna/Jędrzej Stachura

Radio Zet: Górnicy i związkowcy wzbogacą się na umowie społecznej

– Relacje między rządem a górnikami to zamknięte koło: związkowcy nie widzą alternatywnej oferty, więc bronią status quo. Politycy, żeby ich uspokoić, bronią węgla, zamiast pracować nad alternatywą – mówi Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego w rozmowie z Dziennikiem Gazeta Prawna (DGP).

Dziennik Gazeta Prawna zapytał prezesa Instytutu Jagiellońskiego o kwestie transformacji energetycznej w Polsce. – Dopiero w momencie, kiedy efekty regulacji klimatycznych zaczęły być odczuwalne, polscy politycy zorientowali się, co oznacza ten system dla naszej gospodarki. Obciążenia związane z ETS-em (systemem handlu emisjami) są dla Polski mniej więcej trzykrotnie większe niż średnia unijna, bo tyle razy większa od przeciętnej jest emisyjność naszego sektora energii. Siłą rzeczy wpływa to na naszą konkurencyjność. Dlatego najważniejszą sprawą jest dziś szybka budowa nowych, bezemisyjnych źródeł – powiedział Marcin Roszkowski.

Roszkowski został zapytany, dlaczego Polska rozpoczyna transformację tak mocno nieprzygotowana. Powiedział, że to po części kwestia rozbieżności logik, w jakich operują energetyka i politycy. – Horyzont czasowy działania polityka to jedna-dwie kadencje. Procesy przemian w energetyce, realizacja dużych inwestycji to z kolei kwestia 10–15 lat. Tymczasem kolejne ekipy polityczne przychodzą ze swoimi pomysłami, swoimi specjalistami i priorytetami, a w zasadzie uczą się zarządzania sektorem od zera. Potem nie ma już czasu, żeby nabytą wiedzę i doświadczenia przekuć w działanie. W najlepszym wypadku uruchamiają inicjatywy, których nie są w stanie doprowadzić do końca. Polska polityka energetyczna ostatnich lat to mozaika, w której unikanie odpowiedzialności czy porzucanie napoczętych projektów przeplata się z podejmowaniem decyzji wprost szkodliwych, jak ta o budowie Ostrołęki C. Efektem jest krytyczny stan naszej energetyki – mówi w rozmowie z DGP.

– W energetyce nie ma jednego idealnego rozwiązania. Problem z niestabilnością źródeł odnawialnych istnieje. Węgiel już od dawna tworzy więcej ryzyka dla bezpieczeństwa energetycznego niż gwarancji tego bezpieczeństwa. Rosnąca część surowca w naszym systemie pochodzi zresztą z zagranicy – zaznaczył prezes Roszkowski.

DGP zapytał również o to, czy umowa społeczna na rzecz górnictwa ma szanse powodzenia. – Tak naprawdę problem polega nie na tym, żeby utrzymać miejsca pracy w górnictwie do któregoś tam roku – wcześniej i tak wyczerpią się złoża albo pieniądze na funkcjonowanie. Chodzi o to, żeby kupić czas na odspawanie od węgla regionów, w których kopalnie są jedynymi dużymi pracodawcami. W Bełchatowie przed powstaniem kopalni nie mieszkało 60 tys., tylko kilka, może kilkanaście tysięcy osób. Podobnie jest z wieloma górniczymi ośrodkami. Dlatego ludzie się boją i dlatego trzeba wypracować dla nich alternatywę. Ale wizje, że w 2049 roku ktoś jeszcze będzie wydobywał węgiel albo rozwijał oparte na nim technologie, to mydlenie oczu – podkreśla Marcin Roszkowski.

– Ten układ zmierza donikąd. Górnicy boją się braku alternatywy, więc wymuszają obronę status quo. A politycy, żeby ich nie zdenerwować, realizują tę agendę zamiast pracować nad alternatywą. I tak koło się zamyka. Jedynym osiągnięciem Zjednoczonej Prawicy w tym sektorze jest brak masowych protestów górniczych. I moim zdaniem tych protestów nie będzie, bo Polska się zmieniła – dodał.

Całą rozmowę można znaleźć tutaj.

Dziennik Gazeta Prawna/Jędrzej Stachura

Radio Zet: Górnicy i związkowcy wzbogacą się na umowie społecznej

Najnowsze artykuły