Na początek trochę skondensowanej wiedzy i teorii, to ważne z perspektywy tego, co chcę napisać dalej. Słownik Oxford podaje następującą definicję samochodu elektrycznego: „A motor car powered by an electric motor rather than an internal-combustion engine.” Oznacza to ni mniej ni więcej niż: „samochód napędzany silnikiem elektrycznym zamiast spalinowego”. W tym samym słowniku o popularnym skrócie EV możemy przeczytać, że jest to: „the abbreviation for ‘electric vehicle’ (= a vehicle that uses one or more electric motors)” czyli, skrót od wyrażenia „pojazd elektryczny” (pojazd, który wykorzystuje jeden lub więcej silników elektrycznych) – pisze Agata Rzędowska, redaktor BiznesAlert.pl
Wszystko wydaje się jasne i proste: samochód elektryczny ma silnik elektryczny, samochód „tradycyjny” ma silnik spalinowy. Żeby nam to trochę pomieszać ktoś wymyślił, że są samochodowe hybrydy i tu mamy dwa rodzaje pojazdów: zwykłe (takie, które odzyskują energię z hamowania), ale głównie poruszają się dzięki silnikowi spalinowemu i niezwykłe czyli, „plug-in” (z wtyczką), które mają baterię, która może być ładowana z zewnętrznego źródła np. z ładowarki, odzyskują energię z hamowania i mogą mieć silnik zarówno elektryczny jak i spalinowy.
Akronimy HEV – Hybrid Electric Vehicle, BEV – Battery Electric Vehicle, PHEV – Plug-in Hybrid Electric Vehicle, FCEV – Fuel Cell Electric Vehicle mogą nieźle w głowie laika zamieszać. Zresztą, po co laikowi definicje, koncentrowanie się na takich szczegółach zostawmy specjalistom, na przykład takim, którzy tworzą prawo.
No właśnie, po to był ten długawy wstęp, żeby pokazać Czytelnikowi polską definicję samochodu elektrycznego, która pojawiła się w projekcie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych.
I tak zatem czytamy w projekcie dostępnym w serwisie legislacja.rcl.gov.pl:
„11) pojazd elektryczny – pojazd samochodowy, w rozumieniu art. 2 pkt 33 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym:
a) o napędzie spalinowo-elektrycznym z wbudowanymi akumulatorami, albo
b) wykorzystujący do napędu wyłącznie energię elektryczną
– w którym energia elektryczna jest akumulowana przez podłączenie do zewnętrznego źródła zasilania;”
Niby wszystko jest jasne: a) to hybryda (HEV), b) to pojazd elektryczny (BEV, FCEV). Dalej nam się sprawy nieco komplikują ponieważ w projekcie ustawy mamy wyszczególnione jak procentowo ma być rozbudowywana flota pojazdów elektrycznych w administracji:
„Art. 64. 1. Organ centralnej administracji publicznej, o którym mowa w art. 36 obowiązany jest zapewnić, aby udział pojazdów elektrycznych we flocie użytkowanych pojazdów wynosił:
1) 10% – od 1 stycznia 2020 r.;
2) 20% – od 1 stycznia 2023 r.
2. Jednostka samorządu terytorialnego, o której mowa w art. 33 ust. 1, obowiązana jest zapewnić, aby udział pojazdów elektrycznych we flocie użytkowanych pojazdów, od 1 stycznia 2020 r., wynosił 10 %.
3. Organ centralnej administracji publicznej i jednostka samorządu terytorialnego, o których mowa w art. 37, od 1 stycznia 2020 r., wykonuje lub zleca wykonywanie zadania publicznego podmiotowi, którego udział pojazdów elektrycznych we flocie pojazdów użytkowanych przy wykonywaniu tego zadania wynosi 10 proc..”
Ale zaraz, zaraz jeśli te 10 proc. czy 20 proc. będą stanowiły HEV to przecież zmiana będzie „kosmetyczna”! Dlaczego? Ponieważ HEV na swojej baterii może przejechać zaledwie kilka kilometrów, dopiero BEV może ich pokonać nieco więcej, około 30. HEV faktycznie są dość oszczędne w codziennym użytkowaniu w mieście, np. polubili je taksówkarze, bo dzięki tej niewielkiej doładowywanej w trakcie jazdy baterii mogą zredukować nieco spalanie paliwa. Tak, drogi Czytelniku, zredukować nieco. BEV ładowany z gniazda pozwala się po tym mieście poruszać tylko dzięki baterii i silnikowi elektrycznemu i faktycznie nie generować spalin.
Niebawem mają zostać upublicznione efekty konsultacji publicznych dotyczących rzeczonego projektu ustawy, które trwały do 27 kwietnia tego roku. Z pewnością wiele organizacji, kancelarii czy firm zwróciło uwagę na konsekwencje zapisu zawartego w projekcie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Warto śledzić dalsze jej losy nawet jeśli nie jest się fanem motoryzacji, bo ostatecznie zmiany mają doprowadzić do poprawy jakości powietrza w miastach a nie zapewnić rynek zbytu dla producentów konkretnych pojazdów…