Aby wyjaśnić znaczenie poprawki dauhańskiej, należy przypomnieć historię negocjacji globalnego porozumienia klimatycznego, które ma zastąpić Protokół z Kioto i zacznie obowiązywać po 2020 r.
Zawarty w 1997 roku Protokół z Kioto zobowiązał swoich sygnatariuszy do redukcji emisji w latach 2008-2012 emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 5 proc. w porównaniu z poziomami z roku 1990. Polska w ramach tego protokołu zredukowała emisję CO2 o ponad 30 proc.
Pierwotnie pierwsze po Kioto globalne porozumienie miało zostać zawarte na szczycie klimatycznym w Kopenhadze w 2009 r. Państwa miały się tam zobowiązać do zmniejszenia do 2050 r. globalnej emisji CO2 o 50 proc. w stosunku do poziomu z 1990 r. Szczyt zakończył się jednak fiaskiem, ograniczono się w nim do zapisu, że działania na rzecz zmniejszenia emisji powinny być wystarczające, by wzrost temperatury na świecie do 2050 r. nie przekroczył 2 st. C w porównaniu z epoką przedindustrialną.
Po fiasku tego porozumienia w 2012 r. w Doha (w stolicy Kataru) państwa porozumiały się, że Protokół z Kioto ma obowiązywać do końca 2020 r. (tzw. drugi okres rozliczeniowy), a nowa umowa klimatyczna miała zostać zawarta w 2015 r. Do respektowania tzw. poprawki dauhańskiej zobowiązała się w praktyce tylko Unia Europejska, ze swoimi zobowiązaniami redukcyjnymi do 2020 r. Chodzi o pakiet klimatyczno-energetyczny zakładający redukcję emisji CO2 o 20 proc.
Jeżeli Polska ratyfikuje poprawkę dauhańską, to de facto potwierdzi na arenie międzynarodowej zobowiązanie Polski do redukcji emisji CO2 o 20 proc. do 2020 r., zgodnie z unijnym pakietem klimatyczno-energetycznym.
Dwa lata temu, pod koniec rządów koalicji PO-PSL prezydent Andrzej Duda zawetował jednak ustawę w tej sprawie.
„Związanie Rzeczypospolitej Polskiej umową międzynarodową, która poprzez nakładane zobowiązania wpływa na funkcjonowanie gospodarki i wiąże się z kosztami społecznymi powinno być poprzedzone szczegółową analizą skutków prawnych i ekonomicznych, w tym w ramach postępowania ustawodawczego poprzedzającego podjęcie decyzji przez Sejm w sprawie ustawy wyrażającej zgodę na ratyfikację umowy międzynarodowej. W opinii Prezydenta RP w trakcie prac ustawodawczych skutki te nie zostały dostatecznie wyjaśnione” – głosił ówczesny komunikat Kancelarii Prezydenta.
Politycy PiS z kolei mówili, że poprawka z Dauhy jest próbą usankcjonowania unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego w prawie ONZ.