Prace parlamentarne nad rządowym projektem ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych są na finiszu. Najpóźniej w przyszłym tygodniu Sejm na posiedzeniu plenarnym będzie głosował nad wprowadzonymi przez Senat poprawkami, co kończy procedurę parlamentarną. Następnie ustawa trafi do podpisu prezydenta. Tylko którego?
Wczoraj popołudniu projektem ustawy liberalizującej przepisy odległościowe dla przyszłych farm wiatrowych zajmowali się na posiedzeniu plenarnym senatorowie. Głosowano poprawki wprowadzone poprzedniego dnia na wspólnym komisji: klimatu i środowiska, infrastruktury oraz gospodarki narodowej i innowacyjności. Jako pierwszy poddano pod głosowanie wniosek PiS o odrzucenie projektu w całości, który nie miał szans ze względu na większość głosów senatorów z paktu senackiego (57 do 29). To pozwoliło na dalsze procedowanie nad ustawą, która ma znacząco przyśpieszyć inwestycje w onshore wind do końca dekady. Zdaniem Miłosza Motyki, wiceministra klimatu i środowiska, odpytywanego przez senatorów dzień wcześniej, jej uchwalenie pozwoli na zwiększenie dostępności terenów pod lądowe farmy wiatrowe z 15 procent do 20 procent powierzchni Polski, co przełoży się na wzrost mocy zainstalowanej zamontowanych turbin do 20 GW, z 10,3 MW obecnie.
Liberalizacja przepisów poszła jeszcze dalej
Wczoraj Senat przegłosował wszystkie poprawki zgłoszone podczas wspólnego posiedzenia komisji: gospodarki narodowej i innowacji, klimatu i środowiska oraz infrastruktury. Była to m.in.poprawka (zaproponowana przez Waldemara Pawlaka, PSL) wykreślającą z projektu przepisy wprowadzające bezwzględny zakaz lokalizowania elektrowni wiatrowych na obszarach MCTR (strefa kontrolowana lotniska wojskowego) i MRT (trasa lotnictwa wojskowego). Wprowadziło ją Ministerstwo Obrony Narodowej, co spotkało się z ostrym sprzeciwem branży wiatrakowej, bo strefy MCTR i MRT zajmują odpowiednio 3,5 i 11,5 procent powierzchni Polski, i wprowadzenie takich obostrzeń wykreśliłoby te tereny spod planowanych inwestycji.
Senat poparł również poprawki zgłoszone przez Stanisława Gawłowskiego (Koalicja Obywatelska) wykreślające: 500-metrową strefę ochronną dla obszarów Natura 2000 oraz przepisy ustanawiające minimalną odległość 1h (wysokości) turbin wiatrowych od dróg krajowych, uzgodnioną przez ministerstwo klimatu i środowiska, autora rządowego projektu ustawy w trudnym kompromisie z resortem infrastruktury.
Fundusz, który kupi życzliwość mieszkańców
Inną dużą zmianą jest zastąpienie instytucji wirtualnego prosumenta przez fundusz partycypacyjny (senatorowie wprowadzili kosmetyczne zmiany). Zgodnie z projektem potwierdzonym wczoraj przez koalicyjną większość w Senacie, właściciele farm oddanych do użytku po 1 stycznia 2026 roku, będą zobowiązani do utworzenia takich funduszy dla każdej nowo wybudowanych instalacji i do wpłacania do nich co roku kwoty będącej iloczynem 20 tysięcy złotych i megawatów mocy zainstalowanej wszystkich elektrowni wiatrowych objętych koncesją Urzędu Regulacji Energetyki.
Zdaniem wiceministra Motyki, będzie to od 60 do 150 tysięcy złotych od turbiny, co oznacza, że budżet takiego funduszu, przy dużych farmach może wynosić nawet kilka milionów złotych rocznie (waloryzowanego średniorocznym wskaźnikiem inflacji z poprzedniego roku kalendarzowego). Pieniądze mają być wypłacane przez inwestorów właścicielom budynków mieszkalnych lub o funkcji mieszanej i lokali mieszkalnych znajdujących w odległości do 1000 metrów od turbin wiatrowych nawet przez 25-30 lat (do rozbiórki elektrowni, potwierdzonej oficjalnym protokołem). Wiceminister Motyka zapewniał senatorów z opozycji, że jeśli właściciel farmy nie będzie płacił, to straci koncesję.
Górny pułap wypłat ustalono na 20 tysięcy złotych na beneficjenta, jeśli jednak w okolicy przyszłej elektrowni zabudowa będzie gęsta, będą one kilkukrotnie niższe. Niewydane środki trafią na konto gmin, na których zlokalizowana będzie farma (proporcjonalnie do mocy turbin). Warto dodać, że choć właściciele budynków i lokali będą dostawać gotówkę, to ich korzyści byłyby większe gdyby wykupili wirtualne 2kW mocy w takiej elektrowni (za około 10-15 tysięcy złotych), dostając potem energię za darmo przez 15 lat. Z 2 kW mocy można wyprodukować rocznie 7 MWh energii, co przy obecnych cenach warte jest 42 tysiące złotych. Z takich benefitów mogli skorzystać mieszkańcy całej gminy (proporcjonalnie), a nie właściciele budynków i lokali znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie turbin wiatrowych.
Pakt senacki pokazał swoją siłę
Ostatecznie za przyjęciem projektu ustawy wiatrakowej z wprowadzonymi poprawkami głosowało 57 senatorów: 37 z Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej, 10 z Klubu Senackiego Trzecia Droga (PSL i Polska 2050), 6 z Koalicyjnego Klubu Parlamentarnego Lewicy, a więc reprezentujących rządzącą obecnie koalicję 15 października. Wsparło ich 3 senatorów z Koła Senackiego Niezależni i Samorządni i jeden senator niezrzeszony. 29 senatorów z Klubu Parlamentarnego PiS, czyli wszyscy obecni na sali głosowało przeciw.
Poprawki przyjęte przez senatorów musi jeszcze zatwierdzić Sejm. Do porządku obrad posiedzenia zaplanowanego od 22 do 25 lipca wprowadzono już głosowanie nad sprawozdaniem Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz Komisji Infrastruktury o uchwale Senatu w sprawie nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Nawet, jeśli część senackich poprawek zostanie odrzuconych, bądź zmienionych, ustawa, co pokazuje wczorajsze głosowanie w Senacie zostanie uchwalona przez większość koalicyjną. Prace legislacyjne nad rządowym projektem zakończą się więc jeszcze przed parlamentarnymi wakacjami i zaprzysiężeniem Karola Nawrockiego na Prezydenta RP, zaplanowanym na 6 sierpnia 2025 roku.
Szykuje się piękna katastrofa, mimo ostrzeżeń
Wicepremier Władysław Kosiniak Kamysz, lider Polskiego Stronnictwa Ludowego zapowiedział, że koalicja nie skieruje ustawy do podpisu urzędującego Prezydenta Andrzeja Dudy, bo on ją na pewno zawetuje, choć jest bardzo dobra. Na czym opiera nadzieje, że nie zrobi tego przyszły Prezydent Karol Nawrocki, który zostanie nim dzięki poparciu PiS i Konfederacji, przeciwnym tej ustawie, nie bardzo wiadomo.
We wtorek na wspólnym posiedzeniu senackich komisji Janusz Piechocki, burmistrz miasta i gminy Margonin (i pełniący obowiązki przewodniczącego zarządu Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej), na której terenie od 16 lat znajduje się Farma Wiatrowa o mocy 120 MW, jedna z największych w Polsce apelował o szukanie kompromisu z prezydentem Dudą. Miałby on polegać na utrzymaniu dystansu 700 metrów od zabudowań.
Nie posłuchano go, choć przestrzegał, że inaczej ustawa trafi do kosza, i zostanie zmarnowane półtora roku pracy, a senatorowie z większościowej koalicji jeszcze bardziej zliberalizowali przepisy. Jaki będzie tego efekt tego dociśnięcia pedału gazu, ostatecznie dowiemy się za trzy tygodnie, po zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego. Ale szykuje się piękna katastrofa, bo jeszcze większa liberalizacja przepisów, to bieg na zderzenie ze ścianą.
Tomasz Brzeziński