Od niemal pół roku ceny ropy wahają się w przedziel 40–50 dolarów za baryłkę. Mimo zapowiedzi rychłego porozumienia producentów surowca ws. ograniczenia jego podaży, trudno liczyć na gwałtowny wzrost cen, zwłaszcza że zapowiedzi takich było już w ciągu ostatniego roku co najmniej kilka i wszystkie zakończyły się fiaskiem. Dlatego ceny paliw nie powinny pójść w górę, o ile nie nastąpi wyraźne osłabienie złotego.
– Notowania ropy naftowej wciąż pozostają pod presją podaży, to się nie zmienia. Ceny nawet jeżeli delikatnie wzrastają, to bardzo szybko są hamowane, co głównie wynika z niekorzystnej sytuacji fundamentalnej na tym rynku – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Dorota Sierakowska, analityk surowcowy Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska. – Ta presja podażowa wynika z wciąż dużej utrzymującej się produkcji ropy naftowej na świecie, zarówno na Bliskim Wschodzie, w Rosji, jak i w Stanach Zjednoczonych z racji obawa dotyczących popytu, który zarówno ze strony Chin, jak i z całej światowej gospodarki pozostaje niepewny i ta dysproporcja pomiędzy podażą a popytem generuje negatywny wpływ na ceny ropy naftowej.
Według najnowszych prognoz Międzynarodowej Agencji Energii zapotrzebowanie na ropę będzie rosło wolniej niż dotychczas prognozowano – o 1,3 mln baryłek dziennie zamiast o 1,4 mln. W przyszłym roku wzrost zapotrzebowania spowolni do 1,2 mln baryłek na dzień.
Ceny ropy zarówno Brent, jak i WTI, od kwietnia poruszają się w przedziale 40–50 dolarów za baryłkę. To wprawdzie znacznie więcej niż podczas styczniowego dołka, gdy zeszły poniżej 30 dolarów, ale i tak dwa razy mniej niż jeszcze dwa lata temu. Według Doroty Sierakowskiej stan taki utrzyma się jeszcze przez kilka miesięcy.
– Notowania ropy naftowej tak naprawdę jeszcze przez wiele miesięcy mogą się poruszać w trendzie bocznym. To wszystko wynika z faktu, że z jednej strony mamy do czynienia z dużą podażą i brakiem jakichkolwiek istotnych informacji, które mogłyby wpłynąć na duży wzrost notowań ropy naftowej – wskazuje. – Z drugiej strony zaś mało prawdopodobny jest scenariusz dramatycznych spadków cen ropy naftowej, ponieważ jednak mamy do czynienia wciąż z szansami na ewentualne porozumienie producentów tego surowca na świecie i wsparcie przez nich przynajmniej w niewielkim stopniu tych cen ropy naftowej – mówi analityczka.
Prezydent Wenezueli powiedział po spotkaniu z przedstawicielami Ekwadoru, Iranu i innych państw OPEC, że jeszcze we wrześniu możliwe jest wypracowanie porozumienia na temat zamrożenia poziomu produkcji ropy, co ograniczyłoby jej podaż. Decydujące będzie spotkanie pod koniec miesiąca z Rosją. Zapowiedzi takiego porozumienia krążą jednak po rynku od zimy i na razie nie przyniosły efektu.
Na stacjach benzynowych ceny we wrześniu pozostają stabilne. Litr benzyny Pb95 kosztuje 4,44 zł, litr oleju napędowego 4,26 zł, zaś gaz LPG 1,88 zł.
– Oczywiście stabilizacja notowań ropy naftowej na globalnym rynku oznacza również duże prawdopodobieństwo stabilizacji notowań cen paliw przy dystrybutorach – przewiduje Sierakowska. – Chociaż tutaj warto zwrócić uwagę na to, że jednak kluczowym elementem będą również notowania polskiego złotego, ponieważ również one wpływają na ceny paliw na polskim rynku. Z punktu widzenia ropy naftowej i jej wpływu na ceny paliw wydaje się, że jest duża szansa na to, że notowania paliw po prostu znacząco nie wzrosną.\
Źródło: Newseria.pl