Sierakowska: Rynki obawiają się zbytnich spadków cen ropy
Notowania ropy naftowej znajdują się pod wyraźną presją podaży już od początku października. Systematyczne, gwałtowne przeceny doprowadziły ceny ropy do 20-procentowej zniżki w ciągu zaledwie kilku tygodni. Cena surowca gatunku WTI w Stanach Zjednoczonych zeszła już poniżej 60 USD za baryłkę, natomiast notowania europejskiej ropy Brent nie przekraczają 70 USD za baryłkę. Okolice tych ważnych psychologicznych barier doprowadziły do zwiększonej aktywności strony popytowej na rynku ropy naftowej, jednak na razie odreagowanie wzrostowe jest niewielkie w porównaniu do skali chociażby wczorajszej zniżki – pisze Dorota Sierakowska, analityczka DM BOŚ.
Nie ulega wątpliwości, że nastroje inwestorów na rynku ropy naftowej nie są najlepsze. Kluczowi producenci tego surowca ostatnio zwiększają produkcję. Już w przyszłym roku wydobycie ropy w Stanach Zjednoczonych ma przekroczyć 12 mln baryłek dziennie, co najprawdopodobniej uplasuje ten kraj na miejscu największego globalnego producenta ropy. Również Rosja i OPEC zwiększają produkcję, chociaż ze strony kartelu pojawiają się zamiary pewnych ograniczeń w produkcji, jeśli okaże się, że sytuacja na rynku będzie tego wymagać.
Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej, w długoterminowej perspektywie problemem na rynku ropy naftowej ma być jednak słabnący popyt. Według tej instytucji, sięgnie on swojego szczytu w 2040 roku przy poziomie 106,3 mln baryłek dziennie. Do tego czasu popyt na ropę w światowym ujęciu ma rosnąć, jednak przy zmniejszającej się dynamice. Przyczyną takiego trendu ma być rosnąca popularność samochodów elektrycznych oraz rozwój technologii zwiększających efektywność wykorzystania paliw.