Chociaż presja podaży na rynku ropy naftowej jest widoczna już od początku bieżącego tygodnia, to dopiero wczorajsza sesja przyniosła dynamiczną zniżkę cen tego surowca. Cena ropy naftowej WTI spadła tym samym poniżej poziomu 53 USD za baryłkę i zakończyła czwartkową sesję w okolicach 52,50 USD za baryłkę. Dzisiaj notowania tego surowca delikatnie rosną, jednak skala odbicia jest symboliczna – pisze Dorota Sierakowska, analityk surowcowy Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska.
Wczoraj sprzedającym pomogło umocnienie amerykańskiego dolara, które na ogół negatywnie odbija się na notowaniach surowców. Jednak dodatkowo do presji podażowej przyczyniły się informacje fundamentalne, m.in. te dotyczące produkcji ropy naftowej w Rosji. Kraj ten dołączył do porozumienia OPEC na przełomie listopada i grudnia ub.r. i zobowiązał się wtedy do cięcia wydobycia o 300 tysięcy baryłek dziennie, począwszy od stycznia 2017 r.
Niemniej, ostatnie dane pokazały, że produkcja ropy naftowej w Rosji w lutym znalazła się na poziomie 11,11 mln baryłek dziennie, czyli takim samym jak w styczniu ub.r. – i pokazującym, że Rosja obcięła wydobycie na razie zaledwie o 100 tys. baryłek dziennie, czyli jedną trzecią zakładanej wielkości. Co więcej, rosyjski minister energii, Aleksander Nowak, wyraził wątpliwość, czy umowa dotycząca limitów produkcji w OPEC i niektórych krajach spoza kartelu zostanie przedłużona na kolejne miesiące (obecnie podpisano ją na okres pół roku, a więc do końca czerwca br.).
W międzyczasie, rośnie produkcja ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych, co wynika przede wszystkim z ożywienia w tamtejszym sektorze łupkowym. To sprawia, że średnioterminowa perspektywa dla cen ropy naftowej jest spadkowa.
Źródło: CIRE.PL