Sikora: Szczyt w Doha, czyli Ali-Baba i 40 rozbójników

21 kwietnia 2016, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

Mateusz Sikora,

Instytut Studiów Energetycznych Sp. z o. o.

Oprócz braku porozumienia w sprawie ograniczenia, czy jak kto woli „zamrożenia” światowego wydobycia ropy naftowej, spotkanie w Doha ukazało jeszcze jedną bardzo ważną rzecz, mianowicie nagły i niespodziewany wzrost znaczenia saudyjskiego księcia Mohammeda bin Salmana.

Ten 30 letni książę, jest drugi w kolejce do tronu po królu Salmanie, zaraz po starszym bracie, 56 letnim księciu Mohammadzie bin Nayef. Przypomnę, że Król Salaman ma 80 lat i rządzi królestwem dopiero od stycznia 2015 roku.

Z relacji międzynarodowych agencji prasowych wynika, iż nad porozumieniem z Iranem, wraz z ministrem ds. ropy Arabii Saudyjskiej Alim al-Naimi, pracował także książę Abdulaziz bin Salman (przyrodni, starszy brat księcia Mohammeda bin Salmana). Co bardzo ważne, Ali al-Naimi nie pochodzi z rodziny królewskiej, lecz stanowisko szefa jednego z najważniejszych dla królestwa ministerstw pełni już od ponad 20 lat (sierpień 1995 roku) i również ma już 80 lat.

Brak przyjazdu na spotkanie w Katarze reprezentanta Iranu został odebrany bardzo krytycznie przez Saudów. Przez ostatnie 20 lat, Ali al-Naimi uważany był za osobę, która bardzo inteligentnie oddzielała strategię dla ropy od strategii i spraw międzynarodowych Królestwa. Jednak, decyzję o przerwaniu negocjacji podjął książę Mohammed bin Salman, a Ali al-Naimi Minister ds. ropy posłusznie wykonał polecenie i jak wiemy, porozumienie nie zostało zawarte.

Po sprawach związanych z obroną i wojskiem oraz ekonomią Arabii Saudyjskiej, książę Mohammed bin Salman interesuje się najważniejszym saudyjskim surowcem, ropą naftową. Oznacza to, że musi cieszyć się dużym zaufaniem obecnego Króla Salmana i jest bardzo prawdopodobne, iż właśnie wyklarował się na scenie politycznej młody, ambitny i bardzo możliwy następca tronu. Zwróćmy uwagę, że od czasu przejęcia władzy przez Króla Salamana nasilił się konflikt z sąsiednim Jemenem, pogorszyły się już i tak bardzo trudne relacje z Iranem, a kartel OPEC traci na znaczeniu. Dodatkowo, szanowany książę Mohammed bin Nayef, lubiany przez Waszyngton, zostaje odsuwany, a mówimy przecież o społeczeństwie i kulturze, która przykłada duża uwagę do „doświadczenia” czyli wieku mężczyzny.

Dziś wszystkie oczy świata węglowodorów skierowane są na Iran, gdyż pojawiły się informacje mówiące, że do czerwca, wydobycie irańskiej  ropy naftowej może wynieść około 3,5 mln baryłek dziennie, przez co kraj ten byłby bardziej skłonny do negocjacji i do rozmów na temat zamrażania produkcji. Potwierdzony, jeszcze przed spotkaniem w Doha przez irańskiego ministra ds. ropy Bijan Namdar Zanganeh, plan zakłada powrót do produkcji sprzed okresu sankcji czyli do poziomu 4 mln baryłek dziennie.

Ciężko dziś wierzyć, że Arabia Saudyjska przystąpi do takiego układu czy porozumienia. Po pierwsze, ograniczenie produkcji miałoby zwiększyć cenę ropy naftowej na światowych rynkach. Wyższa cena surowca jeszcze bardziej zachęciłaby inwestorów do inwestycji w irański przemysł naftowy, ponadto wyższa cena ropy podnosi znacząco rentowność projektów wydobywczych ze złóż niekonwencjonalnych i to nie tylko w USA, ale w Australii, Chinach, Argentynie i ostatecznie w Rosji, a to na pewno nie jest celem Arabii Saudyjskie. Po drugie, zgoda oznaczałaby, iż to Iran dyktuje Saudom warunki, a na takie nagłówki w światowych mediach nikt w  Rijadzie nie może sobie pozwolić. Persowie? Wahabitom…?

Po trzecie, problem z jakim boryka się dziś Iran to flota tankowców. Według prezentowanych danych liczy ona około 55-60 tankowców przy czym nie wiadomo jak wiele było/jest używanych jako pływające magazyny (zakłada się, że około 25-27). Dodatkowo około 20 musi zostać zmodernizowanych, a według Reuters shipping data, 11 jest właśnie w drodze z transportem do Azji. Oznacza to, że irańską ropę muszą odebrać zagraniczne statki. Dane z tanker-tracking pokazują, że w styczniu 2016 r. trafiło do Europy około 8 mln baryłek ropy z Iranu, lecz na razie, żaden należący do irańskiej floty tankowiec nie wpłynął do europejskiego portu.

I jak to w życiu, psy szczekają, a karawana (z ropą naftową) idzie dalej…