Nowa dyrektywa unijna w sprawie jakości powietrza i czystszego powietrza dla Europy wejdzie w życie w 2030 roku. Do tego czasu Unia Europejska może doświadczyć więcej podobnych sporów, jak ten o smog niemiecki z winy Polaków. Przyjęty dokument może ujednolicić zasady, ale i drogo kosztować, na przykład Polskę.
W 2016 roku Unia Europejska wprowadziła Europejski Indeks Jakości Powietrza (European Air Quality Index, EAQI), który umożliwia obywatelom monitorowanie jakości powietrza w czasie rzeczywistym za pomocą ponad 2 tys. stacji monitorujących w Europie. Indeks odpowiada za monitoring zanieczyszczeń takich jak pył zawieszony PM10 i PM2.5, ozon (O3), dwutlenek azotu (NO3), dwutlenek siarki (SO2) oraz tlenek węgla (CO).
System został uruchomiony przez Europejską Agencję Środowiska (EEA), w skład której wchodzą wszystkie państwa członkowskie. W założeniu, miał on ujednolicić sposób prezentacji danych o jakości powietrza w całej Wspólnocie. W praktyce jednak on sam musi zostać ujednolicony, a według planów stanie się to dopiero w 2030 roku.
– W październiku 2024 roku Rada Unii Europejskiej zatwierdziła nową dyrektywę w sprawie jakości powietrza (AAQD), która wprowadza bardziej rygorystyczne normy jakości powietrza, mające obowiązywać od 2030 roku – czytamy w komunikacie EEA.

Co się zmieni?
Zmiana przewiduje obniżenie dopuszczalnych stężeń zanieczyszczeń, takich jak pył zawieszony PM2.5, PM10 oraz dwutlenek azotu (NO2). Obejmie m.in. wspólne standardy monitorowania jakości powietrza oraz usprawnienie modelowania jakości powietrza.
– Dyrektywa określa nowe, niższe dopuszczalne poziomy zanieczyszczeń, które będą obowiązywać od 2030 roku. Zmiana oznacza m.in. obniżenie dopuszczalnych średniorocznych stężeń pyłu zawieszonego PM2,5 z 20 do 10 µg/m sześc., pyłu zawieszonego PM10 z 40 do 20 µg/m sześc. oraz dwutlenku azotu z 40 do 20 µg/m sześc. Dyrektywa wprowadza jednocześnie nowe poziomy dopuszczalne, m.in. dobowy poziom dopuszczalny dla pyłu zawieszonego PM2,5, wynoszący 25 µg/m sześc. – tłumaczy Główny Inspektorat Ochrony Środowiska.
Po co zmieniać?
Potrzebę zmiany podejścia do prezentacji stanu powietrza w poszczególnych krajach Unii Europejskiej podkreślają liczne organizacje, w tym Polski Alarm Smogowy. Przykładowo, obecnie polski indeks jakości powietrza różni się od tych przedstawianych przez inne państwa, co było szczególnie widocznie podczas niedawnych alarmów smogowych w Niemczech.
W ostatnich dniach Federalna Agencja Ochrony Środowiska prezentuje bowiem rekordowo niekorzystne odczyty jakości powietrza w całym kraju. W tym samym czasie to, co u Niemców jest na czerwono, w Polsce jest uznawane za stan dobry. W rezultacie, media niemieckie, w tym m.in. dziennik Bild, oskarżyły Polskę o napływ zanieczyszczeń z jej terytorium.
Poniższa tabela przedstawia stan jakości powietrza w Niemczech i Polsce. Wykazy pochodzą odpowiednio ze stron niemieckiej agencji (po lewej) i polskiego inspektoratu (po prawej):
Powyższe odczyty z dnia 14 lutego 2025 roku wskazują dobowy poziom dla pyłu zawieszonego PM2,5. Po wejściu nowej dyrektywy 25 µg/m sześc. ma być „dopuszczalnym sufitem”, a każdy wskaźnik powyżej zostanie uznany za naruszenie europejskich reguł. Skala Federalnej Agencji Ochrony Środowiska to maksymalnie 25 µg/m sześc., czyli zdaniem Niemców i niebawem Unii najgorsze możliwe powietrze, które obecnie Polska zakwalifikowałaby jako dobre.
Warto zaznaczyć, że tego dnia w godzinach porannych Warszawa odnotowała ponad 50 µg/m sześc. Podobne poziomy zostały zarejestrowane w Berlinie.
– Polskie indeksy powinny zostać ujednolicone z europejskimi. To, co w Niemczech uznawane jest za poważny smog i oznaczone na mapach kolorem czerwonym, w polskim indeksie jakości powietrza uchodzi za stan dobry i na rządowych mapach widzimy zielony kolor – mówi prezes PAS Andrzej Guła dla Biznes Alert.
– Wkrótce indeksy mają być ujednolicone w całej Europie ze względu na wymogi jakie postawiła dyrektywa do spraw jakości powietrza – dodaje.
Kara za nieczystość
Unia Europejska posiada mechanizmy prawne, które mogą skutkować sankcjami w przypadku przekroczenia dopuszczalnych norm jakości powietrza, w tym procedurę naruszenia prawa czy zasady zgodności z dyrektywami unijnymi. W każdym z tych przypadków skutkiem mogą być kara finansowa lub nakaz dodatkowych regulacji zarządzone przez Trybunał Sprawiedliwości UE.
Konkretnym przykładem kary z przeszłości jest Polska i jej spór z Czechami o Kopalnię Turów w 2021 roku. Wówczas „niewykonywanie postanowień TSUE” miało kosztować Polaków 68,5 mln euro.
Jędrzej Stachura
PAS o smogu w Niemczech: Trudno mówić o jego pochodzeniu, ale Polska może nie być bez winy