Wolfgang Münchau, współredaktor i felietonista Financial Times, pisze na łamach Der Spiegel o nowym kryzysie w Unii Europejskiej i krytykuje rozszerzenie UE o Europę Wschodnią. Tekst ukazał się w internetowym wydaniu magazynu w zeszły piątek. Dziennikarz wymienia w nim trzy konflikty dzielące Unię: kryzys europejski, zagrożenie Brexitem i nowy spór na linii Wschód-Zachód.
Münchau pisze, że Unia Europejska jeszcze nigdy nie była wystawiona na próbę w tak wielu różnych miejscach na raz. Dwa duże kryzysy, które Unia Europejska przeżywa już od dawna, toczą się między Północą a Południem oraz między Wielką Brytanią a całą resztą. Zmienia się we nich tylko zakres problemu, jak pisze Münchau. Wyjaśnia on, że wcześniej Północ i Południe dzieliła różnica w poziomie dochodów. Północ była gospodarczo zdecydowanie silniejsza. Dziś natomiast występują zaburzenia równowagi ekonomicznej, które – jak podkreśla Münchau – nie są tym samym, co wcześniejsze różnice. Niemiecki dziennikarz, który na stałe mieszka w Wielkiej Brytanii, pisze, że również brytyjski spór jest już stary. Przed 25 laty Brytyjczycy wynegocjowali wyłączenie z unii walutowej. Z kolei w tym roku przeprowadzą referendum w sprawie członkostwa w UE. Nowością jest spór wschodnio-zachodni. Symbolicznym początkiem tego ostatniego miało się stać, według Münchau, sekretne spotkanie Viktora Orbana i Jarosława Kaczyńskiego w Niedzicy.
„Witamy w nowej Europie”
Niemiecki dziennikarz rysuje na mapie Europy powstałą jego zdaniem konstrukcję geometryczną, na którą składają się podziały między Północą i Południem, Zachodem i Wschodem oraz – jak to określa – między zewnętrznym kręgiem i wewnętrznym jądrem.
Münchau przekonuje, że Brytyjski spór zostanie rozwiązany w tym roku w jedną albo w drugą stronę. Spór Północno-Południowy będzie, w jego opinii, dzielił Europę jeszcze może przez pół albo całe dziesięciolecie. Podkreśla jednak, że nie widzi w przyszłości wspólnej koegzystencji Niemiec i Włoch w unii walutowej.
Z kolei spór Wschodnio-Zachodni Wolfgang Münchau opisuje jako zupełnie nowy rodzaj konfliktu politycznego. Pisze on, że w Europie Zachodniej dominują zwykle dwie partie narodowe – jedna centrolewicowa i druga centroprawicowa. Natomiast w większości wschodnioeuropejskich państw – i podaje przykład Polski i Węgier – istnieje rywalizacja pomiędzy prawicą i skrajną prawicą.
Dalej dziennikarz pisze: „Nowa prawica wschodnioeuropejska nienawidzi liberalnych państw Zachodu. Z jej punktu widzenia Niemcy są liberalni. A Merkel stoi na lewicy. Polityka otwartych granic dla uchodźców jest z punktu widzenia wschodnioeuropejskiej prawicy nie do pomyślenia. Orban zabezpiecza swoje granice drutem kolczastym. Nowa prawica Europy Wschodniej nie jest jednak całkiem homogeniczna. Orban podziwia Wladimira Putina. A Kaczyński nienawidzi rosyjskiego prezydenta. Niektórzy prawicowcy, jak były czeski prezydent Vaclav Klaus, są radykałami rynkowymi. Kaczyński raczej nie.”
W opinii Münchau, gdyby Orban i Kaczyński byli aktywni na scenie politycznej w Niemczech, byli oni określani jako prawicowi radykałowie i poddani specjalnemu nadzorowi przez urząd Ochrony Konstytucji. I uzasadnia: „Ich rządy istotnie ograniczyły niezależność wymiaru sprawiedliwości, prasy, a nawet banków centralnych. To, co się tam dzieje, jest całkowicie niezgodne z normami demokratycznymi Unii Europejskiej.”
Wschodni nacjonalizm rozbija Europę
Niemiec zwraca uwagę na jeszcze inną osobliwą rzecz: jak doszło do tego, że Polska i Węgry odsłoniły swoją nacjonalistyczną twarz właśnie w tym momencie – i podkreśla – po wstąpieniu do Unii Europejskiej? Następnie Münchau odpowiada, nie zadając sobie trudu sprawdzenia wszystkich faktów: „Gdyby te państwa wybrały Orbana albo Kaczyńskich 10 lat wcześniej, byłoby nam ich członkowstwa oszczędzone. Dziś już nie da się tego cofnąć.”
Co więcej, Wolfgang Münchau podkreśla, że także same te państwa nie chcą wystąpić, ponieważ członkostwo w Unii Europejskiej jest finansowo opłacalne. I wskazuje, że w tym miejscu istnieje ważna jakościowo różnica w stosunku do Brytyjczyków. Zwolennicy Brexitu – z których, zdaniem Münchau, wielu jest konserwatystami, ale jest wśród nich także wielu lewicowych – obiecują bowiem pewne korzyści ekonomiczne.
Ponadto, Münchau stwierdza, mając na myśli prawdopodobnie Niemców, mają oni znacznie więcej wspólnego z Brytyjczykami. W Wielkiej Brytanii jest wprawdzie również prawicowo-konserwatywna partia Ukip, ale w czasie ostatnich wyborów mocno pękła wewnątrz. Dziennikarz ocenia, że brytyjska polityka składa się tam w większym stopniu niż w Niemczech z klasycznej konkurencji między partią konserwatywną a socjaldemokratyczną. Münchau podkreśla, że „Niezgodności z partnerami unijnymi są rozwiązywane w toku negocjacji, a nie poprzez jednostronne decyzje. Brytyjczycy respektują obowiązujące prawo. Chcą je zmieniać, nie łamać.”
Na koniec Niemiec mocno krytykuje unilateralizm Europy Wschodniej, który w jego opinii powoduje powstawanie dalszych pęknięć w politycznej geometrii Unii Europejskiej. Prognozuje, że przy tak wielu podziałach Unia kiedyś się rozpadnie. Dodaje także: „Ja sam uważam rozszerzenie Unii Europejskiej na wschód za wielki błąd. Sprowadziło się do Unii państwa, które ani trochę nie są zainteresowane integracją europejską.” W walce przeciw takiej sytuacji Brytyjczycy byli zawsze pewnym graczem zespołowym, stwierdza Münchau niedwuznacznie sugerując, że Europa Wschodnia ponosi winę za spór o Brexit.
Opracowała: Anna Kucharska