– Długie lata zaniechań spowodowały, że polskie wojsko jest niedoinwestowane. Dlatego pilnie potrzebuje ono nowoczesnego sprzętu. Chodzi między innymi o śmigłowce – pisze Mieczysław Starkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Co ważne, w tym przypadku – odmiennie niż w wielu innych dziedzinach – problem nie polega na braku pieniędzy. Choć naturalnie zawsze jest ich za mało. Ale od kilku lat polskie Siły Zbrojne są, nawet w porównaniu z wieloma krajami w Europie, w komfortowej sytuacji. Mają zagwarantowany budżet w wysokości 2 procent produktu krajowego brutto. I to jest już pewien sukces.
9 zer działa na wyobraźnię
Niestety, od dawna śmigłowce mają pecha. Jakby nad przetargiem zawisło jakieś fatum. Wiążą się z nim liczne zawirowania i nieporozumienia. Oczywiście wpływają one na znaczące wydłużenie okresu oczekiwania na te maszyny.
Podstawowa przyczyna jest znana. Chodzi o skalę naszych potrzeb. Kiedy ogłoszono je po raz pierwszy, była mowa o 70 maszynach. W przemyśle zbrojeniowym na świecie zapanowało niesamowite poruszenie.
Takie zamówienia nie zdarzają się często. Co prawda później skorygowano je do 50 sztuk, ale i tak był to łakomy kąsek. W grę wchodzą przecież ogromne pieniądze. Pojawiała się kwota przekraczająca 13 miliardów złotych (około 3 mld euro). Przemawia ona do wyobraźni każdego – nawet szefów największych koncernów.
Dla nas oczywiste było zatem dążenie do obniżki kosztów. Dlatego ówcześni polscy decydenci zaproponowali rozwiązanie rzekomo optymalne: platformę wielozadaniową. Miała ona zapewnić również prostszą obsługę maszyn i wiele innych korzyści.
Do wszystkiego – do niczego?
Ale ta teoria mija się z rzeczywistością. Popularne twierdzenie mówi bowiem: jeżeli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Wiedzą o tym także lotnicy, jednak nikt ich nie słuchał. Decyzje podejmują wszak politycy.
Od nich dochodzą do nas sprzeczne informacje na każdy temat. Śmigłowce dla wojska nie stanowią wyjątku. A szkoda, bowiem zaopatrzenie polskiego wojska powinno zostać powszechnie uznane za element naszej racji stanu i nie podlegać jałowym, żenującym awanturom.
Do tej pory tak się nie dzieje. Poprzedni rząd ogłosił przetarg na wspomniane maszyny wielozadaniowe. Obecny go unieważnił z powodu niedostatecznej wielkości tak zwanego offsetu. A jednocześnie minister obrony narodowej twierdzi, że jednolita platforma nie jest dobrym rozwiązaniem. Rzeczowej dyskusji (przynajmniej publicznej) nie było.
Niedawno, w ramach tak zwanej pilnej potrzeby operacyjnej, MON rozpisało dwa nowe, znacznie mniejsze przetargi: na śmigłowce dla wojsk specjalnych i Marynarki Wojennej. W obu przypadkach zamówienia opiewają na 8 maszyn. Naturalnie będą one dużo droższe, co z pewnością stanie się nowym polem politycznej rozgrywki.
A przecież sytuacja polityczna na świecie, w tym również w Europie, pogarsza się. Dlatego wojsko z niecierpliwością czeka na kolejne przetargi. Niezbędne są nam przede wszystkim śmigłowce szturmowe. A potem zapewne transportowe.
Generalnie unikam wymieniania nazw producentów. Tym bardziej nie chciałbym wskazywać konkretnych, którzy mieliby nam dostarczać najlepsze (choćby i teoretycznie) maszyny. Nie mamy bowiem wystarczającej wiedzy.
Jak już wspominałem, nie znamy szczegółów specyfikacji. Niech więc wyboru dokonają zainteresowani (czyli żołnierze), którzy najlepiej wiedzą, czego potrzebują. Zaś decyzję – miejmy nadzieję, że w najlepszej wierze – podejmą politycy.
Jeden dostawca się wyłamał
Trzeba jednak zwrócić uwagę na ciekawe zjawisko. Przez dłuższy czas panowała względna cisza. Natomiast w pierwszych dniach marca tego roku zdecydowanie uaktywnił się jeden dostawca.
W zakładzie WSK PZL-Świdnik należącym do włoskiej grupy Leonardo zaprezentowano śmigłowiec AW101 dla polskich Sił Zbrojnych. Następnego dnia – również na lotnisku Bemowo w Warszawie. Pisaliśmy o tym 3 marca. Według oficjalnych informacji maszyna może być używana do zwalczania okrętów podwodnych, a także przez jednostki specjalne.
Jak podkreślił w czasie briefingu wiceprezes Leonardo Helicopters Company, polska fabryka oferuje już części do tego śmigłowca. Na moje pytanie o proponowaną wielkość offsetu, Krzysztof Krystowski stwierdził rzecz zadziwiającą. Jego zdaniem cała maszyna mogłaby być produkowana w Świdniku.
Oczywiście warunek jest jeden. Koncern Leonardo musiałby otrzymać zamówienie na 16 śmigłowców. W tym przypadku powstałoby kilkaset miejsc pracy.
Zagadkowy komunikat
Tego samego dnia interesujący komunikat opublikowała Polska Grupa Zbrojeniowa. Jak poinformowano, zacieśnia ona współpracę z Leonardo. Dzień wcześniej w Rzymie została podpisana umowa o współpracy (Cooperation Agreement) pomiędzy PGZ S.A. i włoskim koncernem Leonardo w ramach programów śmigłowcowych. To obustronne potwierdzenie współpracy oraz kontynuacji dialogu dotyczącego obszarów potencjalnej kooperacji przemysłowej w zakresie produkcji, serwisowania i obsługi śmigłowców dla Sił Zbrojnych RP.
Podpisanie umowy o współpracy między Polską Grupą Zbrojeniową S.A. i Leonardo Company to kolejny krok w stronę zacieśnienia współpracy, która rozpoczęła się w 2015 roku. Współpraca dotyczy określenia obszarów potencjalnej kooperacji przemysłowej i biznesowej w zakresie programów śmigłowcowych ujętych w Planie Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP. Umowa, która została podpisana 2 marca br. w Rzymie, stanowi potwierdzenie woli kontynuacji dialogu oraz zakresu zdefiniowanych płaszczyzn współpracy między PGZ i Leonardo.
Podpisana umowa oznacza zacieśnienie polsko-włoskich relacji, mówi Błażej Wojnicz, prezes PGZ. Otwiera ona przed polskim przemysłem obronnym perspektywę znaczącego transferu technologii oraz możliwość istotnego udziału w realizacji programów śmigłowcowych dla Sił Zbrojnych RP. Jestem przekonany, że to kolejny krok na drodze do wieloletniej, korzystnej dla obu stron współpracy.
Najnowsze porozumienie zostało podpisane zaledwie kilka miesięcy po ogłoszeniu ustanowienia partnerstwa strategicznego między Leonardo i PGZ, dodaje Mauro Moretti, prezes Leonardo. – W toku tej współpracy polski przemysł obronny odniesie korzyści z największego możliwego zaangażowania w program dostarczania kolejnego wojskowego śmigłowca, zakładającego transfer technologii oraz stworzenie wysoko wykwalifikowanych miejsc pracy w kraju – ocenia.
Co może PGZ
Przedmiotem umowy jest zacieśnienie współpracy między Grupą PGZ i Leonardo w zakresie ewentualnych dostaw śmigłowców, które włoski koncern oferuje polskiemu Ministerstwu Obrony Narodowej, czytamy w komunikacie. Są to śmigłowce AW 149, AW 101 oraz W-3PL Głuszec. Umowa zakłada, że jeżeli Inspektorat Uzbrojenia MON wybierze ofertę Leonardo w bieżącym postępowaniu, spółki wchodzące w skład Grupy PGZ będą miały udział w serwisowaniu i produkcji śmigłowców. – Oznacza to także rozszerzenie kompetencji przemysłowych spółek z Grupy PGZ w zakresie obsługi lub produkcji elementów, systemów lub poziomów wybranego śmigłowca – czytamy w komunikacie.
W programie współpracy uwzględniono udział wielu spółek wchodzących w skład PGZ, między innymi Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1, Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2, Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego PZL – Kalisz, Przemysłowego Centrum Optyki, PIT-Radwaru, Zakładów Mechanicznych Tarnów, Mesko oraz Centralnego Wojskowego Biura Konstrukcyjno-Technologicznego.
Natomiast niezależni eksperci (proszący o zachowanie anonimowości) są bardziej ostrożni. Ich zdaniem produkcja całego śmigłowca w Świdniku jest wykluczona. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by zrezygnowano z niej we Włoszech. Oznaczałoby to przecież konieczność zwolnienia co najmniej kilkuset wysoko wykwalifikowanych pracowników. Eksperci nie widzą nawet możliwości wprowadzenia nowych części pochodzących z polskich przedsiębiorstw. Niektórzy zastanawiają się nad ich poziomem technicznym. Natomiast prawie wszyscy kwestionują możliwość rezygnacji przez Leonardo ze współpracy ze sprawdzonymi dostawcami.