– Zamach terrorystyczny na metro w Sankt Petersburgu kosztował życie 14 osób. Ponad 47 innych zostało rannych. Financial Times informował, że w przygotowanie ataku mogli być zaangażowani Czeczeńcy. Była to okazja do ponownej dyskusji na temat niełatwych relacji Moskwy z Groznym, również w sektorze energetycznym. Rosnieft i władze Czeczenii twierdzą, że informacje te są nieprawdziwe i zostały rozpowszechnione przez ludzi opozycjonisty Michaiła Chodorkowskiego – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.
Powołując się na źródło zbliżone do Rosnieftu, brytyjska gazeta informowała, że konflikt o wycenę należących do Rosnieftu aktywów, które władze Czeczenii chciałyby przejąć, okazał się na tyle poważny, że należałoby ustalić, czy w zamachu terrorystycznym na petersburskie metro pojawił się „czeczeński ślad”.
– Te wymyślone informacje dotyczą wrażliwego tematu osobistych relacji między Igorem Sieczinem a Ramzanem Kadyrowem, z którym Sieczin zna się bardzo dobrze od 1999 roku – podkreśla Rosnieft w wydanym oświadczeniu. Zdaniem Sieczina i Kadyrowa informacje na temat tzw. „czeczeńskiego śladu” w ostatnim zamachu w Sankt Petersburgu są „co najmniej podżeganiem do nienawiści, co jest działaniem obarczonym odpowiedzialnością karną”. Wcześniej do publikacji FT odniósł się rzecznik Rosnieftu Michaił Leontiew. Stwierdził wówczas, że między spółką a jej partnerami mogą występować „pewne techniczne różnice”, ale proces ten nie wpływa na stosunki między nimi.
– To zdumiewające co publikuje Financial Times. Jedna z czołowych gazet na świecie podnosi tematy będące kryminalną prowokacją bandy Chodorkowskiego. Jest to niesamowita kreatywność. Wymyślić, że obwiniamy Kadyrowa o wybuchy w Petersburgu z powodu różnic zdań na temat wymiany aktywów. Czym różni się Financial Times od jakiegokolwiek prowincjonalnego chuligana? Wcześniej nie zauważyłem, aby grzebali w śmietniku Chodorkowskiego – stwierdził Leontiew w rozmowie z radiem Mówi Moskwa.
Rzecznik prasowa Michaiła Chodorkowskiego Olga Pispanen poproszona o komentarz do słów przedstawiciela Rosnieftu przez RBK powiedziała, że odnoszenie się do tej wypowiedzi „jest poniżej jej godności”. Z kolei sam Chodorkowski na profilu na Twitterze napisał, że nie zamierza komentować słów Leontiewa.
Spór o wycenę
Pod koniec stycznia Rosnieft przedstawił ministerstwu gospodarki wycenę aktywów w Czeczenii przygotowaną przez PwC (największy – 51 procent udziałów w Grozniefcie wydobywającym 300 tys. ton ropy rocznie) na potrzebę ich dalszej odsprzedaży władzom republiki. Przy czym ten wariant na razie nie uzyskał akceptacji rządu. Rynkowa wartość czeczeńskich aktywów Rosnieftu wynosi ok. 11,8 mld rubli. W raporcie wspomniano o przewidywanych kosztach realizacji projektu rafinerii w Czeczenii – 725 mln rubli (Rosnieft miał rozpocząć budowę w 2010 roku, ale do tej pory nie ruszono z pracami). Dokument zyskał akceptację ze strony Rosyjskiego Towarzystwa Rzeczoznawców.
Pod koniec marca 2017 roku w wywiadzie dla Rossija 24 Kadyrow stwierdził, że za sprzedaż aktywów w Czeczenii Rosnieft chce kwoty 12,5 mld rubli, którą określił mianem znacznie zawyżonej. Jego zdaniem świadczy to o niesprawiedliwym stosunku do regionu. – Jeżeli dzisiaj podniosę to zagadnienie, to następnego dnia zaczną mówić, że Kadyrow jest przeciwko Rosnieftowi i trzeba na niego naciskać. Ja bronię interesów regionu i narodu. Przedstawiona przez spółkę propozycja 12,5 mld rublu jest śmieszna – mówił Kadyrow. Zdaniem czeczeńskiego przywódcy sektor naftowy w jego kraju jest „martwy”, a wydobycie ropy nie przekracza 500 tys. ton rocznie. Dodał również, że Rosnieft nie wypełnia obietnicy budowy rafinerii, którą złożył wcześniej rosyjski prezydent.
Podkreślił, że Grozny przeznaczyło teren pod budowę obiektu i stworzyło odpowiednią infrastrukturę, a kierownictwo Rosnieftu zrezygnowało z budowy. – Przyszedł nowy prezes Rosnieftu i zamroził rozmowy na ten temat. To jest niesprawiedliwe. Chcemy sprawiedliwości – grzmiał Kadyrow. Jednocześnie zwrócił uwagę, że Igor Sieczin jest „wielkim politykiem”, który wszedł do biznesu na stanowisku kierowniczym, a więc powinien patrzeć na Czeczenię jako na powojenny region, który chce odbudować gospodarkę. Dodał wówczas, że zamierza w trakcie spotkania z premierem Dmitrijem Miedwiediewem podjąć ten temat.
Słowa Kadyrowa nie przeszły bez echa w Rosniefcie. Komentując wypowiedź czeczeńskiego lidera, rzecznik koncernu stwierdził, że dokonana wycena jest zgodna z wartością rynkową i spółka nie ma prawa udzielać zniżki, która przyniosłaby straty jej akcjonariuszom.
Czeczenia chce wciągnąć Rosnieft do gry
Zdaniem części rosyjskich ekspertów istnieją pewne obiektywne dane, na których można oprzeć wycenę Rosnieftu. 22 marca 2017 roku Groznieftegaz wydał oficjalny komunikat, zgodnie z którym wartość netto jego aktywów wynosi 5,754 mld rubli – czyli mniej więcej połowę kwoty, która spowodowała oburzenie czeczeńskiego lidera. Przy czym na koniec 2015 roku przychody Groznieftegazu (dane za 2016 rok będą znane w okolicach maja – przyp. red.) wyniosły 3,732 mld rubli przy stracie netto na poziomie 178 mln rubli. W perspektywie średnioterminowej obroty spółki wykazują tendencję spadkową. Maksymalny przychód został osiągnięty jeszcze w 2011 roku (4,144 mld rubli), a dane z ostatnich lat pokazują, że rentowność spółki spada.
– Odpowiedź na pytanie na ile właściwa jest wycena spółki, która przestawia takie wskaźniki, na razie nie jest jednoznaczna – uważa pracownik naukowy Instytutu Problemów Rynkowych Rosyjskiej Akademii Nauk (RAN), ekspert ds. gospodarki Północnego Kaukazu Michaił Czernyszow. Dodaje, że oprócz aktywów w postaci środków trwałych Groznieftegaz posiada zasoby węglowodorów, które stwarzają pewne możliwości.
Jak wynika z oficjalnych danych Rosnieftu, według stanu na 1 stycznia 2016 roku zasoby ropy we wszystkich licencjonowanych złożach Groznieftegazu kategorii ABC1 wynosiły 8,36 mln ton, a C2 – 1,49 mln ton. Na pierwszy rzut oka jest to stosunkowo dużo, ale pytanie brzmi, ile ropy pozostało w Czeczenii. Zdaniem ekspertów jest to kwestia dyskusyjna. Według jednego z szacunków pod powierzchnią kraju może się znajdować nawet 50 mln ton nieodkrytej ropy, która zdaniem Czernyszowa może być warta ok. 3 bln rubli, z których ok. 120 mld rubli w postaci dochodu mogą otrzymać spółki naftowe. – Nie jest wykluczone, że Rosnieft przedstawił zaniżoną kwotę – powiedział ekspert RAN.
– Nawet obecnie oferowana kwota nie jest dla Czeczenii problemem. Jeżeli mowa byłaby o 30 mld rubli, to i tak utargowała 14 mld. Sytuacja przypomina scenę z bazaru na wschodzie kraju. Rosnieft gra w oparciu o europejskie zasady, zamawia wycenę u jednej z najbardziej cenionych marek na świecie, a Ramzan Kadyrow prowadzi handel w oparciu o wschodnie standardy. Po prostu chce zbić cenę i wyzwać sprzedającego do pojedynku. Zwycięstwo w niej odniesie ten, kto zaprezentuje silniejszą wolę i charakter, a tutaj przewaga jest po stronie Kadyrowa – uważa Czernyszow.
Rosyjskie media zastanawiają się nad regularnymi atakami Kadyrowa na Rosnieft. Według VZ.ru są one o tyle dziwne, że obecnie istnieje szansa na znalezienie kompromisu w sprawie budowy rafinerii Rosnieftu w Czeczenii. W przestrzeni medialnej pojawiło się pismo wiceministra energetyki Kiryła Mołodcowa do rządu, w którym poinformował, że resort poparł pomysł spółki, aby zbudować w republice fabrykę bitumenu. Nie wymagałaby dużych nakładów inwestycyjnych i mogłaby pracować w oparciu o importowany surowiec. Wyniki finansowe Rosnieftu świadczą o tym, że jest to dochodowy biznes (w 2015 roku przychody spółki wyniosły 14,9 mld rubli, zysk netto – ok. 6,2 mld rubli). Poza tym w południowej części Rosji Rosnieft nie posiada zakładów tego typu.
Według rosyjskiej gazety budowa rafinerii w Czeczenii mogłaby się nigdy nie zwrócić, za to zakład bitumenu mógłby stać się cennym aktywem. Zdaniem VZ.ru ponowna próba dyktowania przez Kadyrowa warunków Rosnieftowi może poskutkować tym, że straci również tę szansę. Pozostanie z wypowiedziami o gigantycznym potencjale czeczeńskiego sektora naftowo-gazowego, ale bez konkretnych inwestycji oraz możliwości rozwoju.
Księstwo Kadyrowa
Wyjście Rosnieftu z Czeczenii jest efektem przeciągającego się procesu przekazania republice aktywów Czeczennieftehimpromu (akcje spółki należą do Federalnej Agencji Zarządzania Nieruchomościami), o co w liście do Władimira Putina poprosił prezydent Czeczeni Ramzan Kadyrow. Na mocy zgody rosyjskiego prezydenta z grudnia 2015 roku Czeczenia powinna otrzymać 100 procent udziałów w Czeczennieftehimpromie, którymi dotychczas zarządzała spółka Igora Sieczina. Osobną kwestią pozostaje to, że blisko 3 tysiące obiektów w dyspozycji czeczeńskiej spółki jest wynajmowane przez Groznieftegaz.
Wobec tego, jak proponowało ministerstwo gospodarki, majątek Czeczennieftehimpromu, który jest wykorzystywany przez Groznieftegaz, powinien trafić do kapitału zakładowego Rosnieftegazu (spółka posiadająca pakiet kontrolny w Rosniefcie – przyp. red.), a 100 procent udziałów Czeczennieftehimpromu powinno zostać przekazane władzom w Groznym. 28 czerwca premier Rosji Dmitrij Miedwiediew wyłączył Czeczennieftehimprom z planu prywatyzacji na lata 2014-2016. Jednak uzgadnianie podziału aktywów zaczęło się przeciągać i Rosnieft przedstawił swoje propozycje rozwiązania problemu.
Mimo proponowanego obecnie sposobu podziału rozważano również wariant utrzymania własności w Czeczennieftehimpromie na zasadzie dzierżawy przez Rosnieft, wraz z przekazaniem Czeczenii gruntów pod budowę fabryki akumulatorów. Na razie nie jest jasna przyszłość tego projektu, który był uzgodniony z koreańskim KOKAM w 2014 roku. Jak zauważa Kommiersant, zwyciężyła druga opcja: zbycie przez Rosnieft wszystkich aktywów w Czeczenii.
Zarządzający aktywami Small Letters Witalij Krjukow zauważa, że całkowite wycofanie się spółki z Czeczenii powinno odpowiadać interesom obydwu stron. Spółka nie jest gotowa inwestować w aktywa, które w założeniu miały otrzymać miejscowe władze. Zdaniem eksperta Czeczenia może pozyskać do współpracy arabskich inwestorów, z którymi Grozny ma dobre stosunki. Według niego republika prędzej czy później zbuduje wspomnianą rafinerię dzięki inwestycjom zagranicznym. Do jej efektywnej pracy potrzebne będą znaczące inwestycje w wydobycie ropy.
Czeka nas ciekawe starcie na linii Kadyrow – Sieczin. Swoimi dotychczasowymi działaniami prezes Rosnieftu pokazał, że łatwo nie składa broni; czego przykładem jest przezwyciężenie oporu Kremla i skuteczny udział w prywatyzacji Basznieftu. Jego upór przynosił już efekty. Swego czasu prosił o 1,5 bln rubli rosyjskiego Funduszu Bogactwa Narodowego i walczył tak długo, aż otrzymał od Rosneftegazu środki na realizację projektu stoczniowego „Zwiezda”. Z drugiej strony mamy Kadyrowa, który jest równie silną postacią gwarantującą Moskwie względny spokój w regionie Kaukazu. Rosja nie potrzebuje kolejnego punktu zapalnego. Zwłaszcza na tym obszarze. Pytanie brzmi, na którego konia postawi Władimir Putin?