Rząd federalny Niemiec po raz kolejny przełożył publikację strategii wodorowej. Trwa spór o to ile wodoru należy pozyskać z zagranicy, na przykład z projektów offshore na Bałtyku. Polska chce takie realizować.
Strategia wodorowa Niemiec miała zostać pierwotnie zaprezentowana w grudniu 2019 roku, ale do tego nie doszło przez spór międzyresortowy w Berlinie o to w jaki wodór inwestować: zielony wytwarzany z użyciem Odnawialnych Źródeł Energii czy niebieski wytwarzany z gazu, których zwolennikami były odpowiednio resort środowiska i ministerstwo gospodarki oraz energetyki.
Tym razem spór toczył się wokół udziału poszczególnych rodzajów wodoru w zużyciu energii w Niemczech zaplanowanej na około 100 TWh do 2030 roku. Ministerstwo badań i SPD opowiedziały się za tym, by zielony wodór czerpał 10 GW mocy energii elektrycznej. Ministerstwo gospodarki przekonuje, że możliwe jest osiągnięcie 5 GW do 2030 roku, bo zasilając wytwarzanie zielonego wodoru dwukrotnie większą mocą zagroziłoby realizacji celu 65 procentowego udziału OZE w miksie energetycznym do 2030 roku.
Szkic strategii udostępniony TAZ zawiera kompromisowe rozwiązanie zakładające podział wodoru na niemiecki i ten produkowany przez Niemców, ale za granicą z wykorzystaniem OZE funkcjonujących np. na wodach innych krajów (offshore na Bałtyku) za wsparciem finansowym Niemiec. Morskie farmy wiatrowe na Morzu Bałtyckim będą budowane między innymi na wodach polskich. Jest tam już obecna firma RWE Renewables, która przejęła cztery projekty o łącznej mocy 1,5 GW do zbudowania w 2023 roku.
Strategia wodorowa Niemiec była punktem obrad rządu 27 maja, ale jej projekt po raz kolejny nie został przedstawiony opinii publicznej.
TAZ/Wojciech Jakóbik
Jakóbik: Polska strategia wodorowa i wyścig po Święty Graal energetyki