Kraków wycofuje się ze Strefy Czystego Transportu. W rozmowie z BiznesAlert.pl Tomasz Detka z Zakładu Elektromobilności Przemysłowego Instytutu Motoryzacji (PIMOT) przekonuje, że jest krok wstecz w stolicy Małopolski nie oznacza końca koncepcji SCT, podobne strefy będą musiały powstawać w kolejnych miastach.
6 marca krakowscy radni przyjęli dwie poprawki do uchwały o Strefie Czystego Transportu na Kazimierzu. Na ich mocy w godzinach 6:00-20:00 praktycznie każdy będzie mógł wjechać na jego teren. W założeniu po strefie miały się poruszać wyłącznie pojazdy elektryczne, napędzane wodorem bądź CNG. W praktyce oznacza to likwidację uruchomionej 5 stycznia 2019 roku pierwszej w Polsce SCT.
– Prędzej czy później takie rozwiązania jak SCT będą musiały się pojawiać. Potrzeba ich utworzenia nie wzięła się znikąd. To jedna z wielu odpowiedzi na rzeczywisty problem, jakim jest zanieczyszczenie powietrza, problem szczególnie poważny w stolicy Małopolski. Widzę pewną analogię we wprowadzaniu stref czystego transportu do zmian koniecznych w energetyce. W obu przypadkach wyzwaniem jest osiągnięcie kompromisu pomiędzy zyskami przedsiębiorców, a dbaniem o środowisko i zdrowie mieszkańców, w tym przypadku Krakowa. Okazało się, że nie udało się tego kompromisu trwale osiągnąć, mimo, że SCT od początku miała wiele wyłączeń. Z tego powodu Kraków musiał się wycofać – przekonywał Detka.
Jego zdaniem mimo tego, co wydarzyło się w Krakowie, Strefy Czystego Transportu będą koniecznością, ponieważ mieszkańcy miast mają coraz większą świadomość skutków zanieczyszczenia powietrza. – Prędzej czy później presja na władze miast będzie na tyle duża, że przeważy nad korzyściami jakie osiągają na przykład restauratorzy, którzy ze względu na SCT zarobią mniej w okresie przejściowym. Jest szansa na wprowadzenie kolejnych stref. Kraków był odważny stając się pionierem w tym obszarze. Nie przejmowałbym się, że miasto zrobiło teraz krok wstecz. To może być kolejny etap w kształtowaniu się tego typu rozwiązań – stwierdził rozmówca BiznesAlert.pl.
Jego zdaniem wprowadzenie SCT nie oznacza, że nagle mieszkańcy przesiądą się z pojazdów spalinowych do aut elektrycznych. – Nie jestem zwolennikiem rozwiązania polegającego na przyzwyczajaniu ludzi do czegoś nowego, poprzez zbyt gwałtowne zakazywanie tego, co znają i co jest powszechnie w użyciu. Zakaz wjazdu do SCT mógłby być dodatkowym motywatorem, ale pod warunkiem, że ludzie będą przekonani do pojazdów elektrycznych także z innych przyczyn. Na przykład ze względu na rosnącą świadomość skutków zanieczyszczeń powietrza, a także tego jak samochody z napędem elektrycznym mogą przyczynić się do poprawy jego jakości w miastach. Mieszkańcy nie przesiądą się do aut elektrycznych tylko dlatego, aby móc wjechać do centrum miasta. Nie wierzę w negatywną motywację. Przede wszystkim zachęcajmy ludzi do aut elektrycznych pokazując ich zalety, a dopiero potem zniechęcajmy ich do pojazdów z napędem spalinowym. Niedługo dojrzejemy do kompromisów koniecznych do wprowadzania takich rozwiązań jak SCT – podsumował Detka.