KOMENTARZ
Prof. nzw. dr hab. inż. Konrad Świrski
Politechnika Warszawska
Prezes Transition Technologies
Ostatni piątek (20 maja) to smutny dzień dla branży wiatrakowej w Polsce. Po kilkutygodniowej walce legislacyjno – lobbystyczno- sejmowej, uchwalono (na razie tylko w Sejmie, teraz przechodzi do Senatu) tzw. ustawę odległościową – kluczową regulację determinującą rozwój energetyki wiatrowej w Polsce.
Więcej o tym można przeczytać w artykule na biznes.onet (tutaj) albo w komentarzu PSEW na money.pl (tutaj). O ustawie powiedziano już chyba wszystko, a najważniejszym punktem jest wprowadzenie kryterium odległości nowych źródeł od zabudowań – 10-krotnej wysokości wiatraka.
Pomimo wprowadzenia kilku kosmetycznych poprawek (usunięto konieczność badań technicznych co 2 lata) generalny wydźwięk i konsekwencje biznesowe pozostają takie jak przewidywano (tutaj) – wiatraki zostają na swoim miejscu, a nowy rozwój energetyki odnawialnej oparty będzie o biomasę w dużych instalacjach i ponownie reaktywację współspalania. Z techniczno-ekonomicznego punktu widzenia – nowa strategia pozwoli na osiągnięcie celów europejskich regulacji do 2020 (właśnie biomasą) i będzie robić to najtaniej, natomiast problematyczny staje się okres 2020-2030 i w jaki sposób Polska ma zwiększyć udział OZE do 27%.
Dynamicznie rozwijający się w ostatnich latach przemysł wiatrakowy musi przejść do defensywy, prawdopodobne będą także przetasowania właścicielskie – zwykle w takich sytuacjach korzystne dla dużych koncernów, które w niepewnych i słabych biznesowo czasach mogą skupować instalacje od mniejszych inwestorów (lub wycofujących się z rynku) – aczkolwiek możliwości inwestycyjne w gotówce, dużej koncernowej energetyki są już bardzo nadwyrężone, a okazji do kupowania od firm wycofujących się z Polski w nadmiarze. Ustawa musi jeszcze przemknąć przez Senat i po ostatecznym głosowaniu odczekać 14 dni na wejście w życie, ale widząc determinację i skuteczność jej wprowadzania, sprawa jest absolutnie przesądzona. Dla energetyki wiatrowej jedyne pocieszenie jest w słynnym cytacie Fryderyka Nietzche (zresztą parafrazującym mądrości ludowe) – „co nas nie zabije to nas wzmocni” . Teraz przychodzą lata chude, ale istniejąca baza generacji wiatrowej i ciągły rozwój tej technologii na świecie, pokazuje, że nie wszystko skończone i generację wiatrową w Polsce na pewno czeka reaktywacja – może poprzez nowe technologie (wiatraki z pionową osią obrotu), może poprzez kolejny nacisk unijnych regulacji, a może … przez kolejne zmiany ustaw, które w naszym kraju są równie nieprzewidywalne jak pogoda, a wobec czego i wiatrowa produkcja. Ta, na moment głosowania nad ustawą, zareagowała znamiennie – w piątek tuż przed południem farmy wiatrowe stanęły bezczynnie – jakby same maszyny chciały powiedzieć „no to radźcie sobie sami”, bo nas czekają teraz długie wakacje.
Po lewej stronie zdjęcie stojących wiatraków w centralnej Polsce (widocznych z drogi S8 Łódź – Wrocław, po prawej stronie zestawienie chwilowej generacji [MW] w ostatni piątek (wg danych ze strony http://gpi.tge.pl/pl/generacja ) , oś pionowa dostosowana do całkowitej mocy farm wiatrowych zainstalowanej w systemie.
Sektor węglowy prognozuje kolejne kłopoty. Rozwiązanie (?) problemów KW poprzez przekształcenie jej w PGG pokazuje tylko wierzchołek góry lodowej problemów górniczych w Polsce. Ostatnie informacje pokazują problem KHW i JSW czym więcej można przeczytać tutaj i tutaj.
Całość sektora węgla kamiennego w Polsce przypomina działania ratunkowe zadłużonej, wielodzietnej rodziny, która w trudnej sytuacji domowej, nie może zbilansować niezbędnych wydatków na życie z przychodami z pensji, które są coraz mniejsze. Jak nie ma pieniędzy to można jeszcze ratować się „chwilówkami”, ale wtedy zadłużenie rośnie i coraz trudniej jest się utrzymać na powierzchni.
Przy obecnych cenach węgla na rynkach światowych (mały wzrost ARA do ok. 45-48 $/tonę) to wciąż jednak strata na każdej wydobytej tonie (KWH pokazuje tylko 8 zł na tonę, gdzie indziej koło 30 – ale gdzie jest zysk?). Zadłużenie wiec rośnie (już dziś jest astronomiczne) i najbliższe miesiące to pewnie desperacka walka z płynnością finansową. Strona rządowa pomaga oczywiście jak może zarówno za pomocą restrukturyzacji szyldów, nacisku na „bogatą rodzinę” – koncerny energetyczne wnoszące pieniądze i pomagające w zakupach węgla, jak również odstręczając banki od zbyt intensywnego nacisku na spłatę długów. Na razie balon pęcznieje, testując wytrzymałość gospodarki na zadłużenie górnictwa. Nie można się wiec dziwić, że w przypadku systemu naczyń połączonych, wszystkie inne legislacje rządowe (np. wzmiankowana powyżej ustawa wiatrakowa) musza pośrednio górnictwu pomagać (np. wzmacniając energetykę konwencjonalną).
Pojawiają się też pierwsze wzmianki, że nie wszystkie kopalnie będą bronione do końca (link do artykułu) – choć na razie mówi się tylko o niektórych ścianach i możliwej „restrukturyzacji” wydobycia. Na szczęście na razie niedługo wakacje i wtedy wszystkie decyzje zostaną odłożone na wrzesień… a nóż cena węgla pójdzie w górę (link do artykułu) .
Przetasowania własnościowe na krajowym rynku. Już nie tylko energetyka wiatrowa na sprzedaż. Można zauważyć pewien trend polegający na wycofywaniu się z Polski zagranicznych (francuskich) inwestorów, którzy oddają węglowe assety. Na sprzedaż są już przygotowane zarówno Elektrownie Rybnik jak i Połaniec oraz EdF-owe elektrociepłownie (link do artykułu) okazji do kupna jest sporo, jednak kupujących trochę mniej – czego powodem jest niska cena węgla, oraz brak gotówki w polskich koncernach, która już dawno została rozdysponowana. Sprzedającym zależy, ale kupujący muszą się zorganizować , wygląda na to, że transakcje nie zostaną domknięte przed wakacjami.
A geopolitycznie coraz goręcej. Wraz z majowym wzrostem temperatur (wg kolejnych badań efekt cieplarniany przyspiesza, aczkolwiek w USA pojawił się w maju śnieg ) rośnie też przedwakacyjna temperatura geopolitycznych sporów. Co prawda europejska solidarność energetyczna pozostaje niezagrożona o czym więcej można przeczytać w tym artykule wnp, przynajmniej wg byłego komisarza ds. energii Oettingera, realnie widoczne są coraz większe pęknięcia.
Interesy poszczególnych grup państw w unii europejskich stają się przeciwstawne – widać to szczególnie w rurociągach. Polskie koncepcje Korytarza Północnego nie tylko na samej mapie są ortogonalne do Nordstream II.
Konflikt powoli staje się nieuchronny, a nasze karty nie są najlepsze i w tej globalnej układance należy spodziewać się jednak niekorzystnej (dla nas) decyzji o Nordstream II i jeszcze większej ilości rezolucji KE o sytuacji w Polsce. Energetyka i surowce bowiem nierozerwalnie związane są z polityką i lobbingiem i to tym na najwyższym i najważniejszym poziomie. Całą nadzieja w tym, że za chwile zaczną się wakacje i przez chwilę będziemy mieć trochę spokoju.