CyberprzestrzeńWszystko

Świrski: Informatyka obywatelska jest szybsza od policyjnej

KOMENTARZ

Prof. Konrad Świrski

Politechnika Warszawska, Transition Technologies

Żeby zobrazować świat IT chciałem spróbować porównać go do mapy dróg i autostrad na świecie, ale sprawa ma się tu trochę inaczej. Nie ma prostych autostrad z oznakowanymi zjazdami, są natomiast tysiące pajęczyn sieci i skrótów, które pozwalają nam od razu znaleźć się u celu. Po tych miliardach dróg szybują z prędkością światła internauci, wynajdując potrzebne informacje w ułamkach sekund. A na poboczach wolniutko i majestatycznie, podąża policyjna furmanka z toną procedur, papierowych skoroszytów i przede wszystkim przyzwyczajeniami, że nie ma jak notatnik i list polecony. O tym jaka jest przepaść między prędkością wyszukiwania informacji śledczych przez normalnych obywateli, a policją, która ma tych obywateli chronić – pokazuje ostatnia sprawa warszawskiego „Stalkera”.

Sprawa warszawskiego stalkera.

Dla tych, którzy nic o sprawie nie słyszeli garść informacji tutaj. Stalkera właśnie złapano… ale o tym może za chwilę. Do Polski jakiś czas temu przyszedł trend szkół uwodzenia, w których szkolą się „mistrzowie” podrywu, jednak nierzadko jedynym wynikiem ukończenia takiego kursu jest zmącenie w głowach jego uczestników. Po takim szkoleniu niedoszły Casanova (zwykle niezbyt wyględny mężczyzna z zahamowaniami w wieku 30+ co najmniej) atakuje wszystkie co ładniejsze dziewczyny w centrach handlowych i na ulicy, postępując zgodnie z zaleceniami tak, aby nawiązać rozmowę, usidlić potencjalną partnerkę i przełamać jej opór. W Warszawie zaczęło to już przybierać formy niebezpieczne, kiedy jeden z takich aplikantów zaczął bardzo agresywnie atakować kobiety. Te w szybki sposób zaczęły nagłaśniać informację. Wykorzystując możliwości social mediów (SpottedMetro) stworzono zwartą grupę, która prowadziła wspólne działania internetowe.

Dziś w sieci nikt nie jest anonimowy. Każde nasze działanie pozostawia nieuchronny ślad, logowanie w centrum handlowym, transakcja doładowania prepaidowej karty telefonicznej nie mówiąc już o niewinnym selfie na profilu społecznościowym. Dla w miarę wyćwiczonych osób odkrywanie czyjejś tożsamości w sieci nie stanowi większego problemu, tym bardziej jeżeli są to kobiety, którym ktoś nadepnął na odcisk, wtedy potrafią urazę przetworzyć w sprawne działanie, a jeśli stworzy się grupa to to działanie jest i dobrze zorganizowane i profesjonalne.

Nie trwało więc długo kiedy wątpliwej jakości podrywacz został zidentyfikowany z imienia, nazwiska, całego pliku zdjęć opublikowanych na jego profilu, z których część była właśnie z owego kursu podrywania. Wydawałoby się, że właściwie to już mógłby być koniec tej historii – kobiety zgłaszają sprawę na policję (która de facto sama powinna zidentyfikować agresora swoimi systemami komputerowymi), następnie następuje zatrzymanie domniemanego sprawcy- przynajmniej do wyjaśnienia.

Jednak w tym przypadku zdarzenia potoczyły się nieco inaczej. Przecież, po pierwsze- „nic się nie stało” (a właściwie „nic się nie dzieje”, bo dyżurny nie widzi przestępstwa), a poza tym jakieś dowody w postaci wydruków z kont facebookowych w świecie policyjnym nie stanowią dowodu. Musiało więc zdarzyć się coś więcej –ludzie sami złapali „stalkera” (doszło do obywatelskiego zatrzymania na gorącym uczynku, ponieważ ktoś znał sprawę z sieci, zobaczył gościa atakującego dziewczynę w centrum handlowym i go zatrzymał), po czym policja przyjechała (po 40 minutach) i … sprawcę wypuściła -na szczęście spisując tym razem dane do policyjnego notatnika. Znowu nikt nie widział przestępstwa, a na pewno nie łączył informacji z sieci, całej grupy pokrzywdzonych z podejrzanym, który stał na wprost mundurowych. Dopiero raban w sieci, telewizja i coraz głośniejsze naciski mass mediów sprawiły, że podjęto działania – dziś słyszę w radiu, że „Stalker” został zatrzymany w swoim miejscu pracy. Trochę informacja jak z radia Erewań, że policja znalazła i zatrzymała, bo tak naprawdę w ogóle nie widziała przestępstwa, potem znalazły faceta same pokrzywdzone, potem nawet ktoś jeszcze go złapał na gorącym uczynku, ale go zwolniono, a w ogóle ktoś się pofatygował, bo telewizja nadała program i pewnie zobaczył ktoś z kierownictwa policji albo może z Rządu.

Wnioski dla służb mundurowych.

Sprawa pokazuje wręcz kuriozalnie, jak daleko nasze służby są od świata i zdarzeń dziejących się w sieci. W wykorzystaniu technik cyfrowych sprawność polskich służb jest bliska zeru, przynajmniej w przestępstwach wobec obywateli, może w sprawach państwowych i służbach jest ciut lepiej. Na dodatek procedury, które całkowicie blokują efektywność. Okazuje się, że dzisiaj nie tylko musimy agresora zidentyfikować (co w sumie jest proste), ale jeszcze złapać (też w miarę proste) i na dodatek przekonać policję, żeby go zatrzymać i osadzić (tu najlepiej pomaga znajomy dziennikarz). Na dodatek, jeżeli chodzi o wykorzystywanie technologii informatycznych i dowodów z Internetu procedury policyjne są całkowicie archaiczne.

Dla wszystkich nowych włodarzy policyjnych i nowego (może wkrótce) Komendanta Policji, wielka prośba – popatrzcie na ten przypadek i wyciągnijcie wnioski. Słuchając o sprawie rano w samochodzie, stojąc w korkach, spróbowałem znaleźć zdjęcia faceta i jego profilu – zajęło mi to jakieś 30 sekund. Proponuje taki test dla dyżurnych i śledczych. Warto też, żeby służby przyjrzały się bliżej takim systemom jak P2 czy Watson (na niektóre ma przecież licencje!). I najważniejsza prośba – korzystajmy z pomocy obywateli i zmieńmy procedury, a wszyscy będziemy bezpieczniejsi. W przeciwnym wypadku pozostanie nam (obywatelom) nie tylko znaleźć przestępcę i go złapać, ale też i własnoręcznie osadzić.


Powiązane artykuły

Źródło: Freepik

Nowe podejście USA do eksportu chipów. Polska zyskuje

Departament Handlu Stanów Zjednoczonych ogłosił niedawno wycofanie kontrowersyjnej reguły „dyfuzji AI”, wprowadzonej przez administrację Bidena. Budziła ona sprzeciw wśród czołowych...

Cyberatak na elektrownie w Szwajcarii

Szwajcarski Federalny Urząd ds. Energii potwierdza atak cyfrowy. Elektrownia rezerwowa w szwajcarskim Birr padła ofiara cyberataku, polegającym na przejęciu konta...

„Przepis na dezinformację”. Ministerstwo Cyfryzacji uruchomiło kampanię edukacyjną

Ministerstwo Cyfryzacji uruchomiło nową kampanię edukacyjną „Przepis na dezinformację”. Składa się na nią cykl ośmiu edukacyjnych filmów, które opowiadają o...

Udostępnij:

Facebook X X X