Po zagarnięcie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej prawdopodobnie następnym celem energetycznym Rosjan będzie kolejna, czyli Południowoukraińska. Znajduje się około 180 km od Chersonia (już pod okupacją) i nieco na zachód od tej poprzedniej. Według dostępnych informacji Rosjanie podchodzą już pod Mikołajów – miasta które leży ok 80-100 km na południe od elektrowni – pisze prof. Konrad Świrski, prezes Transition Technologies.
Południowoukraińska Elektrownia Jądrowa to trzy bloki WWER 1000 (miała liczyć nawet czterty, ale budowa ostatniego została zatrzymana w 1989 roku). Trzy bloki budowane w latach 1983-89 to nieco różne wersje tego samego typu reaktora (znowu jest to dobrze znany, udany i stosunkowo bezpieczny w eksploatacji reaktor typu PWR (lekkowodny ciśnieniowy) o mocy 1000 MW brutto (wiec łącznie 3000 MW). Elektrownia jądrowa to właściwie część całego kompleksu energetycznego (oczywiście nazwanego Południowoukraiński) na który składa się dodatkowo mała elektrownia wodna Jużnyj Bug (11 MW) oraz duża (w projekcie) elektrownia szczytowo pompowa Tashlicka. Ta ostatnia miała być właściwie gigantyczna instalacją o (początkowo) docelowej mocy 1900 MW, w której finalnie zbudowano i uruchomiono tylko dwie pierwsze turbiny co daje moc 300 MW. Trzeci w trakcie finalnej budowy ale chyba nie uruchomiony jeszcze do pełnej eksploatacji (w grudniu poprzedniego roku miał być ruch próbny).
Koncepcja połączenia elektrowni jądrowej i szczytowo-pompowej to nieźle pomyślana i sprytna idea uzyskania efektywnej kombinacji taniej produkcji podstawowej i elastycznej szczytowej. Blok jądrowy „lubi” pracować przy stabilnym poziomie obciążenia (bez zmian mocy) – co stoi w sprzecznością z dobowym profilem obciążenia systemu energetycznego – gdzie konsumujemy dużo w pewnych porach dnia, natomiast mało w nocy. W proponowanej kombinacji – elektrownia jądrowa (o bardzo tanim koszcie produkcji) w czasie tzw. doliny nocnej zaczyna współpracować z elektrownią szczytowo-pompową – pompując wodę do górnego zbiornia, a ta elektrownia szczytowa oddaje swoją energie (i zaczyna produkować) właśnie w czasie szczytów zapotrzebowania. Razem uzyskuje się kompleks energetyczny który produkuje zarówno tanio jak i elastycznie i może szybko zmieniać moc (elektrownie szczytowo-pompowe błyskawicznie wchodzą na obciążenie). Analogiczny pomysł przyświecał lokalizacji elektrowni Żarnowiec w czasie pierwszego polskiego programu jądrowego – gdzie blok jądrowy miał współpracować ze zbudowaną przy Jeziorze Żarnowieckim elektrownią szczytowo-pompową.
Ewentualne zagarnięcie Południowoukraińskiej Elektrowni Jądrowej w praktyce demontuje ukraiński system energetyczny. Całość energetyki jądrowej to ok 13,8 GW, z czego Zaporoska i Południowoukraińska dają razem 9 GW (bez nich zostaje tylko Rówieńska i Chmielnicki). Ukraina traciłaby zatem swoje najcenniejsze „perły w atomowej koronie” i zasilanie dwóch mocno uprzemysłowionych obszarów. Jeśli dodamy to tego możliwość opanowania elektrowni wodnej w Zaporożu (Dnieprzańska Elektrownia Wodna o mocy prawie 1600 MW) i wobec tego zdemolowania energetyki wodnej na Dnieprze, to przetrącony zostaje „energetyczny kręgosłup” Ukrainy. Właściwie nie ma z czego produkować energii, a cały system (zakładając, że elektrownie pozostają okupowane) musi być zupełnie przebudowany.
Ukraińska armia jednak wciąż walczy i wszyscy na pewno mamy nadzieję ze odeprze natarcie i nie tylko utrzyma pozycję, a wręcz w końcu wyzwoli cała Ukrainę.