Świrski: Kwestie energetyki jądrowej chłodnym okiem

22 lipca 2020, 12:00 Atom

Udział energetyki jądrowej w nowym polskim Energy-mix w założeniach ma być istotny, ale ciągle nie do końca wiadomo na ile, kiedy dokładnie oraz w jakim kierunku się rozwinie – stale znajdujemy sprzeczności w kolejnych rewizjach planów – pisze prof. Konrad Świrski, prezes zarządu Transition Technologies SA.

Pierwsza elektrownia miałaby powstać w latach 2030-2035, choć brak formalnego planu pozostawia kwestię finalnej daty oddania instalacji pod znakiem zapytania. Podobnie z doborem technologii i sposobem realizacji projektu – nie do końca wiadomo, jak to będzie, choć ostatnio preferencje wydają się przychylać do rozwiązań amerykańskich.

W praktyce – w Unii Europejskiej wszystko po staremu

W kluczowych projektach EPR (Flamanville, Olkiluoto) pojawiają się informacje o kolejnych opóźnieniach – dostajemy nowe daty załadunku paliwa i pierwszego rozruchu próbnego. Przesunięcia terminów przyjmowane są już z mniejszym entuzjazmem i nikt nie jest w stanie policzyć do końca realnych kosztów opóźnień. Wiadomo jedynie, że koszty z tym związane są astronomiczne wobec pierwotnych założeń budżetowych.

Nowy standardowy Green Deal europejski – cały czas w zeroemisyjnej strategii 2050 – nie buduje wyraźnej roli w Energy-mix dla energetyki jądrowej. Oficjalnie silniej wspierane technologie należą do koszyka OZE.

Przewaga OZE po stronie kosztów jest coraz wyraźniejsza i wszystkie koncepcyjne prace i dyrektywy unijne, takie jak rynek energii, przyszłe uwarunkowania wykonawcze do GD czy kodeksy sieciowe idące w kierunku przebudowy quasi zdecentralizowanego systemu (wciąż do końca nie wiadomo, jakiego) nie przewidują dużych źródeł jądrowych.

Na świecie – też bez zmian

Chiny i Rosja kontynuują swoje ambitne programy budowy i rozwoju technologicznego energetyki jądrowej, a ich koncerny energetyczne stają się w praktyce jedynymi dostawcami technologii jądrowej zdolnymi do wykonania projektów niemal w terminie. Rynek światowej energetyki jądrowej preferuje państwa, które mogą wspierać projekty energetyczne bezpośrednio z funduszy rządowych.

Stany Zjednoczone Ameryki próbują kontynuować swoje projekty, które jednak pozostają na poziomie minimum, choćby dla częściowego zapewniania ciągłości zasobów kadr technologicznych. Niemniej wiemy o kolejnych opóźnieniach i widzimy, że USA nie jest w stanie aktywnie wejść do gry o światowy rynek z własnym, w pełni amerykańskim koncernem i przemysłem. Amerykańska energetyka – tak jak w UE – jest dziś pod presją spadających kosztów OZE.

Energetyka jądrowa jest ciągle przedstawiana jako alternatywa z koncepcjami mniejszych reaktorów jądrowych, które są bardziej dostosowane do nowych realiów energetycznych. Niemniej wciąż trwają prace nad certyfikacją, doprojektowaniem i uruchamianiem pierwszych projektów pilotażowych. Te technologie wciąż nie mają wystarczającego wsparcia i środków finansowych na badania i rozwój potrzebnych do szybkiego, komercyjnego rozwoju i konkurencji dla OZE.

Rezultat – zostaje jak było

Pomimo że energetyka jądrowa jest doskonałym, zeroemisyjnym (CO2) rozwiązaniem współczesnej energetyki, nie jest priorytetem w strategii rozwoju krajów „demokratycznych”, które rozwijają sektor energetyczny bez dominującego udziału państwa i przy zachowaniu mechanizmów konkurencyjnych.

Wrażenie przekładające się na praktykę jest takie, że efekt nowej rewolucji energetycznej ma się opierać na systemie zbudowanym w oparciu jedynie o energetykę odnawialną. Trend wspiera pomysł korzystania z „zielonego” wodoru i jego wielkoskalowego magazynowania, a więc ominięcia konieczności budowy nowej generacji bloków jądrowych i upgrade’u technologii atomowej.

Kluczowe pytania i problemy dla Polski – tutaj także nic się nie zmienia

Rozwój energetyki jądrowej w Polsce jest zablokowany przede wszystkim kwestiami finansowania. Trzeba znaleźć na ten cel ogromne pieniądze – absolutne minimum to 15 – 20 mld PLN na pierwszy blok, a są przecież kolejne wydatki. Wobec niepewności, w jakim kierunku tak naprawdę pójdzie europejski system energetyczny, tych środków nie ma na rynku (jeśli mowa o komercyjnym finansowaniu przez banki oraz inwestorów). Polskie koncerny energetyczne takich środków samodzielnie nie są w stanie wygospodarować w obliczu presji i konieczności zmiany źródeł wytwórczych na OZE, a pomoc publiczna nie jest możliwa w mechanizmach UE.

Bez rozwiązania problemu finansowania nic się nie zmieni, a obecny czas COVID-19 sytuację pogarsza. Na rynkach panuje niepewność, rozpoczynają się wielkie wojny gospodarcze (obecne napięcia USA – Chiny), rośnie awersja do długotrwałych i kapitałochłonnych projektów. W polskich zasobach maleje realna ilość gotówki, a w post-covidowych planach UE dominuje finansowanie OZE i wodoru. Dopóki nie nastąpi koniec pandemii, a to w ostrożnych szacunkach nastąpi najwcześniej w 2021 roku, sytuacja energetyki jądrowej i jej finansowania nie ulegnie zmianie.

Teoretycznie energetyka jądrowa wydaje się szansą i mającą swoje atuty alternatywą zmian dla restrukturyzacji polskiej energetyki, ale od startu nowego programu jądrowego w 2009 roku ciągle potyka się o nierozwiązywalny problem finansowania.

Polska nieustannie „szuka możliwości budowy atomu”, nie będąc w stanie obejść istniejących ograniczeń – przede wszystkim wspomnianych wyżej kwestii finansowych, ale i technologicznych. Koncepcje współpracy z kolejnymi partnerami (teraz strona amerykańska) dość mgliście opisują możliwości finansowania z braku prostego i łatwego w realizacji pomysłu, co z miejsca sprowadza cały program do równie mglistych planów realizacji w perspektywie kilku dekad.

Sprawy energetyki jądrowej należy rozpatrywać chłodnym okiem: bez emocji, wielkich oczekiwań, bez próby używania reaktorów atomowych jako wygodnego pomysłu na odłożenie zmian transformacyjnych energetyki. Należy wziąć pod uwagę realną kondycję światowych rynków. Więc jeśli te plany rysują się niezbyt wyraźnie i są odległe, to chyba warto skupiać się na problemach i przeszkodach w transformacji, które już mamy lub są tuż przed nami.