W grudniu 2014 r. upadł projekt gazociągu South Stream. Ten rosyjski projekt miał stanowić najprostszą trasę dostarczania rosyjskiego gazu do odbiorców w południowej Europie. Miał przebiegać z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, dalej przez Grecję, Serbię, Chorwację, Słowenię do Austrii i Włoch.
South i Turkish Stream
Gazprom, rosyjski państwowy monopolista gazowy, anulował budowę po tym, jak Komisja Europejska poinformowała, że zgodnie z unijnym prawem właściciel gazociągu położonego na terenie UE nie może być jednocześnie właścicielem surowca, jaki przez niego przepływa. Po kilku miesiącach gróźb i negocjacji rosyjski koncern zdecydował się na zatrzymanie budowy.
Rosja postanowiła się skupić na nowym projekcie, nazwanym Turkish Stream. Ten gazociąg łączyłby Rosję z Turcją, jednak po zeszłorocznym załamaniu się stosunków rosyjsko-tureckich także i ten projekt został zawieszony.
Wskrzeszenie South Stream
W tym roku pojawiły się jednak pogłoski o próbach wskrzeszenia South Stream. Bułgarzy, korzystając z okazji zamrożenia Turkish Stream, zaczęli sugerować, że nadal mogliby być hubem gazowym i że byliby chętni powrotowi do South Streamu dostosowanego do unijnego prawa.
Pogłoski te zostały podtrzymane w piątek 27 maja, kiedy Sofię odwiedził Miguel Arias Cañete, komisarz ds. polityki klimatycznej i energetycznej, który stwierdził, że KE wspiera Bułgarię w dążeniach do bycia gazowym hubem i że można by do tego wykorzystać rosyjski gaz.
Bułgarskie media potraktowały tę wypowiedź jako sygnał, że KE wycofuje się ze swojego sprzeciwu wobec South Stream. Podobnie patrzono na wizytę prezydenta Rosji Władimira Putina w sąsiedniej Grecji (także piątek). Rosja planuje budowę gazociągu Posejdon, łączącego Grecję przez Adriatyk z Włochami, na który Bułgarzy patrzą jako na naturalne uzupełnienie potencjalnego South Streamu. Jednak po wizycie Putina nie pojawiały się żadne nowe informacje dotyczące Posejdona, co zostało odebrane jako oznaka problemów blokujących dalszy postęp planowania gazociągu.
Wiceprzewodniczący wątpi
Z powodu informacji napływających z południowego wschodu Europy, EurActiv poprosiło o komentarz wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej ds. unii energetycznej Maroša Šefčoviča, ponieważ KE musi zatwierdzać tego typu projekty na terenie UE.
Nowy South Stream budzi wątpliwości komisarza przede wszystkim pod kątem opłacalności. Šefčovič powiedział, że za każdym razem jak jest pytany o nowe projekty gazowe, to zwraca uwagę na potencjalny przyszły popyt Europy na gaz ziemny.
Brak popytu a megaprojekty
Wiceprzewodniczący poinformował, że zgodnie z szacunkami KE w 2030 r., biorąc pod uwagę wszelkie zmiany technologiczne i społeczne, popyt na gaz będzie wynosił w UE między 380 a 450 m3. To wielkość zbliżona do obecnej, co jego zdaniem czyni wszelkie próby zwiększenia możliwości dostaw nieuzasadnionymi ekonomicznie.
Šefčovič podkreślił także, że „megaprojekty” w rodzaju transkontynentalnych gazociągów nie są najlepszym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego państwom członkowskim. Komisja ma preferować mniejsze projekty zwiększające liczbę połączeń między poszczególnymi krajami unijnymi – czyli interkonektory.
Źródło: Euractiv.pl