Kiedy niedzielę 7 lutego szwedzka telewizja publiczna STV zaapelowała do mieszkańców tego kraju o zmniejszenie konsumpcji energii elektrycznej, np. przez zaprzestanie odkurzania, wielu Szwedów potraktowało to zapewne jako żart. Jednak nikomu nie będzie do śmiechu za jakiś czas, gdy zaczną przychodzić rachunki za energię elektryczną. Mroźna pogoda sprawia, że zużycie energii elektrycznej w Szwecji utrzymuje się na rekordowo wysokim poziomie, a ceny prądu 1 i 5 lutego rano osiągnęły poziom 200 euro za 1 MWh (zwykle jest to 30 euro). W czwartek 4 lutego i w poniedziałek 8 lutego rano doszło do rekordowego zużycia energii elektrycznej: 25 GWh – pisze Tadeusz Rawa, współpracownik BiznesAlert.pl.
Hamulec ręczny
Ceny są tak wysokie, że jedna z największych szwedzkich firm celulozowo-papierniczych, Holmen, zmuszona była znacznie ograniczyć produkcję w zakładach w Bråviken i Hallstavik, gdyż drastycznie zmniejszyła się jej opłacalność. – Śledzimy zmiany na rynku z ręką na hamulcu ręcznym. Kiedy produkcja stanie się nieopłacalna, przerwiemy ją – powiedział szwedzkiej telewizji STV Henrik Sjölund, dyrektor wykonawczy firmy Holmen.
Jest to tym bardziej zadziwiające, że szwedzki przemysł otrzymuje od państwa 97-procentową zniżkę na energię elektryczną, płacąc 30 razy mniej niż zwykły konsument.
W niedzielę 8 lutego rano ceny prądu w południowej Szwecji były 4-5 razy wyższe niż w północnej. Powodem stale utrzymującej się różnicy cen są ograniczone możliwości przesyłu prądu z północy na południe. Operator sieci elektroenergetycznych, Svenska Kraftnät, zapowiada, że rozbudowa sieci, niwelująca te dysproporcje, potrwa do 2030 r. i kosztować będzie podatnika kilkadziesiąt miliardów koron.
Utrzymujący się deficyt mocy na południu Szwecji sprawia, że wiele firm rezygnuje z inwestycji lub rozbudowy istniejących już zakładów. Kosztuje to gospodarkę kilkadziesiąt miliardów koron rocznie. W tych krytycznych dniach Szwecja zmuszona jest do importu dużych ilości energii elektrycznej – z Danii, Norwegii i Niemiec, w znacznie mniejszym stopniu z Polski i Litwy.
W związku z zagrożeniem deficytem mocy w sobotę 6 lutego rano uruchomiono produkcję w elektrowni na olej opałowy (600 MW) w Karlshamn, w południowej Szwecji. Na początku ma pracować na poziomie 40–60 MW.
Przyczyn tego kryzysu jest kilka. Jednym z nich jest zamykanie reaktorów atomowych. Z dwunastu reaktorów atomowych, pracujących w powstałych w latach 70. i 80. ub.wieku czterech elektrowniach, pracuje dziś sześć.
Już w latach 1999 i 2005 zamknięto obydwa reaktory elektrowni Barsebäck, leżącej na północ od Malmo, likwidując ją całkowicie. Elektrownia, leżąca nad cieśniną Öresund, vis a vis Kopenhagi, była od momentu powstania kością niezgody między Szwecją a Danią. Ostatnio – w grudniu 2020 i grudniu 2019 – zamknięto dwa reaktory w leżącej na południe od Göteborga elektrowni atomowej Ringhals. W sumie pozbawiono w ten sposób kraj ok. 4100 MW mocy. Moc nadal pracujących sześciu reaktorów sięga obecnie 7000 MW i mają być one sukcesywnie wygaszane do 2040 r.
Drugą przyczyną kryzysu są wysokie podatki, jakimi szwedzki rząd w 2019 roku obłożył produkcję energii z paliw kopalnych – chodzi głównie o węgiel, gaz i olej opałowy – czyniąc tę produkcję, zwłaszcza w elektrociepłowniach, często nieopłacalną. Już wcześniej – w 2017 roku – koncern Uniper zmuszony został do całkowitej likwidacji elektrociepłowni Öresundsverket w Malmö, o mocy 450 MW. Była to jedna z najnowocześniejszych elektrociepłowni gazowych na świecie. Przyczyną likwidacji była niska opłacalność i konkurencja ze strony OZE.
Rządząca obecnie koalicja socjaldemokratów i partii Zielonych ma jako jeden z głównych celów zmniejszenie emisji dwutlenku węgla – a także stopniową likwidację energetyki atomowej. Decyzja o uruchomieniu elektrowni na olej opałowy w Karlshamn wywołała, paradoksalnie, krytykę z prawej strony sceny politycznej, m.in. ze strony pozostających poza rządem ale generalnie go wspierających Liberałów.
Jeżeli chodzi o produkcję prądu, Szwecja dysponuje dość komfortowym miksem. W 2020r. wyprodukowano w tym kraju 143 743 GWh, z czego: energia wodna 42 procent, jądrowa 32 procent, wiatrowa 17 procent. Eksport netto energii elektrycznej wyniósł 23 000 GWh w 2020 roku.
Wydawałoby się więc, że wszystko jest ok, tym bardziej, że rozwijana w szybkim tempie energetyka wiatrowa (moc zainstalowana w 2021 roku ma wynieść 13 GW) z nadwyżką rekompensuje ubytki mocy powstałe w rezultacie zamykania reaktorów atomowych i niektórych elektrociepłowni. Jednak jak się okazuje, likwiduje się stałe źródła mocy, podczas gdy tymczasem zarówno na energetykę wodną, jak i wiatrową wpływają warunki naturalne, takie jak siła wiatru i ilość wody w rzekach. Mroźna i sucha pogoda, taka jak w ostatnich dniach, sprawia, że zmniejsza się produkcja w elektrowniach wodnych, a słabsze wiatry powodują, że energetyka wiatrowa nie jest w stanie tego kompensować.
Blackout zagląda w oczy Szwecji po przedwczesnym wyłączeniu atomu