Pomimo przegranych wyborów w Stanach Zjednoczonych, administracja Donalda Trumpa kontynuuje politykę na rzecz ograniczenia zagranicznej ekspansji firm chińskich. Jest wysoce prawdopodobne, że Stany Zjednoczone pod wodzą Joe Bidena przejdą do kontrofensywy na Morzu Południowochińskim – pisze Jacek Perzyński, współpracownik BiznesAlert.pl.
Skarb narodowy
Pomimo przegranych wyborów w Stanach Zjednoczonych, administracja Donalda Trumpa kontynuuje politykę na rzecz ograniczenia zagranicznej ekspansji firm chińskich. Waszyngton nałożył sankcje na państwowy koncern naftowy CNOOC (China National Offshore Oil Corporation) za jego działalność na Morzu Południowochińskim związaną z wydobyciem surowców energetycznych.
Warto zwrócić uwagę, że China National Offshore Oil Corporation(CNOOC) jest spółką notowaną na giełdzie w Hongkongu i jednym z wiodących światowych firm energetycznych. Potentat naftowy został umieszczony na amerykańskiej czarnej liście chińskich firm powiązanych z Armią Ludowo-Wyzwoleńczą (PLA).CNOOC obsługuje wiele pól naftowych i gazowych w Stanach Zjednoczonych i jest partnerem dla głównych amerykańskich firm energetycznych, takich jak Exxon Mobil. Od dziesięcioleci firma CNOOC jest prawdziwym skarbem narodowym ze względu na to, że zapewnia bezpieczeństwo energetyczne Chinom i zwiększa ich globalne inwestycje.
Głównym celem ataku administracji amerykańskiej jest udział chińskiej firmy energetycznej związanej z poszukiwaniem energii na spornych wodach Morza Południowochińskiego, w tym na obszarach objętych roszczeniami przez partnerów i sojuszników USA w Azji Południowo-Wschodniej. W ostatnich latach CNOOC był zaangażowany w kontrowersyjne negocjacje dotyczące wspólnego porozumienia rozwojowego z Filipinami. Haski Trybunał Arbitrażowy w 2016 roku odrzucił roszczenia terytorialne Chin, które twierdzą, że mają prawo do 90 procent obszaru Morza Południowochińskiego. Pekin odrzucił wyrok Trybunału w Hadze i nadal kontynuuje swoją ekspansję i wydobywanie złóż surowców w akwenie.
Schemat działań armii chińskiej i państwowego koncernu w zasadzie są proste – pod osłoną nocy w dowolnym miejscu powstaje platforma wiertnicza, a w tydzień lub dwa może zakończyć się budowa. Taki obiekt natychmiast zyskuje ochronę chińskiej armii z częstymi patrolami statków wojennych, a ich rolą jest prześladowanie lokalnych rybaków czy małych statków handlowych, aby zniechęcić ościenne kraje do zbliżania się do chińskich platform wydobywczych. Filipiny, Malezja czy Wietnam mają znacznie mniejszy potencjał militarny i w tym przypadku region jest skazany na liczne incydenty i wzajemne oskarżanie się o naruszanie granic.
Warto zwrócić uwagę, że administracja Trumpa zachęciła jednak państwa Azji Południowo-Wschodniej do przeciwstawienia się chińskiej taktyce zastraszania i rozwijania zasobów energetycznych na tym obszarze bez oglądania się na Państwo Środka. Rośnie irytacja państw Morza Południowochińskiego, a te nie zamierzają rezygnować z rywalizacji o złoża energetyczne w tym akwenie. Zachęcone rosnącym amerykańskim wsparciem, w tym dostawami precyzyjnych pocisków kierowanych w ostatnich tygodniach, Filipiny najwyraźniej ponownie rozważyły swoją wcześniejszą decyzję o zbadaniu wspólnych umów poszukiwawczych z chińskimi firmami. Jest wysoce prawdopodobne, że filipińskie firmy energetyczne zaczną ograniczać współpracę z firmami z Państwa Środka. Dodatkowo, w ostatnich miesiącach rząd Filipin zniósł moratorium na jednostronne poszukiwanie zasobów energetycznych w swojej wyłącznej strefie ekonomicznej, w tym na obszarach objętych dziewięcioma kreskami roszczenia Chin. Inne państwa Azji Południowo-Wschodniej również podnoszą stawkę.
Malezja, która również jest w sporze z Pekinem, prowadzi własne działania związane z poszukiwaniem źródeł energetycznych na Morzu Południowochińskim i nie zamierza wycofać się z tego wyścigu. Według niedawnego raportu Centrum Badań Strategicznych i Międzynarodowych Asia, chińskie statki nadal nękają malezyjskie załogi platform wiertniczych. Z kolei Indonezja wzmacnia swój potencjał militarny i szkoli wojska specjalne w odbijaniu zakładników z pojmanych platform wiertniczych w obawie przed rosnącą ekspansją Chin. Pekin krytykuje te działania i oskarża władze Indonezji o zaostrzanie konfliktu.
Kontrofensywa USA na horyzoncie?
Sankcje USA nałożone na CNOOC nie są w stanie doprowadzić do upadku chińskiego potentata. Pekin zrobi wszystko, aby utrzymać silną pozycję tej firmy. Będzie dalej zabiegał o nowe kontrakty na świecie, a co najważniejsze – wydobywał surowce energetyczne na Morzu Południowochińskim. Amerykańskie sankcje mogą jednak sprawić, że inne państwa zniechęcą się do współpracy z firmami Państwa Środka i coraz trudniej będzie im zdobywać kolejne kontrakty zagranicą. Podobny krok Stany Zjednoczone wykonały wobec Huawei.
Stany Zjednoczone popełniły wiele błędów w regionie Morza Południowochińskiego. Administracja Trumpa wielokrotnie zaniedbywała relacje z potencjalnymi sojusznikami przeciwko Chinom. Jednak z drugie strony sytuacja wcale nie jest przegrana ponieważ rośnie irytacja mniejszych państw Azji Południowo-Wschodniej działaniami Pekinu, a to może doprowadzić, że szumnie zapowiadana umowa handlowa RCEP będzie skazana na liczne niepowodzenia z powodu jego roszczeń terytorialnych.
Nie wiadomo jaki kurs przyjmie nowo wybrana administracja Joe Bidena na Morzu Południowochińskim, ale jest wysoce prawdopodobne, że po kilku latach absencji politycznej Stany Zjednoczone przejdą do kontrofensywy poprzez wsparcie militarne Filipin, Indonezji i Malezji.
Perzyński: Chiny mogą być liderem 5G, ale i eksportu inwigilacji