icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Materniak: Rywalizacja Turcji i Grecji o surowce z Rosją w tle

Aktualny spór pomiędzy Grecją i Turcją to kolejna odsłona rywalizacji o surowce naturalne we wschodniej części Morza Śródziemnego. Tym razem jednak nie bez znaczenia pozostaje aktywność Federacji Rosyjskiej w tym samym regionie – pisze dr Dariusz Materniak, współpracownik BiznesAlert.pl.

Nowa odsłona starego konfliktu

Osią aktualnego sporu, będącego kolejnym aktem trwających od dziesięcioleci napięć między Atenami i Ankarą są złoża węglowodorów we wschodniej części Morza Śródziemnego. Grecja uznaje sporny obszar za część swojego szelfu kontynentalnego, podczas gdy Turcja uznaje te pretensje za bezzasadne. Negatywny wpływ na sytuację ma także nadal nieuregulowany status Cypru Północnego, nieuznawanego przez Grecję; Ateny odmawiając podmiotowości Turkom cypryjskim, nie uznają również ich praw do złóż surowców mineralnych położonych w pobliżu wyspy. Co za tym idzie, problem granic morskich i stref ekonomicznych wokół Cypru pozostaje również nierozwiązanym. Z punktu widzenia uzgodnień politycznych istotnym krokiem było podpisanie w styczniu 2020 roku umowy dot. uruchomienia gazociągu EastMed pomiędzy Cyprem, Izraelem i Grecją, jednak kwestia pretensji Turcji i statusu Cypru Północnego nadal pozostaje bez odpowiedzi.

Niniejszy spór angażuje kolejne państwa: zdecydowanie po stronie Grecji we wskazanym sporze opowiedziała się Francja, wysyłając w połowie sierpnia br. na wschód Morza Śródziemnego fregatę „Lafayette” i dwa samoloty myśliwskie Rafale, oficjalnie w celu wspólnych ćwiczeń z siłami morskimi Grecji. Krok ten wiąże się to najprawdopodobniej z francusko-turecką rywalizacją w Libii, gdzie oba kraje wspierają dwa różne walczące o władzę stronnictwa.

Pod koniec sierpnia br. sytuacja stała się na tyle poważna, że głos zabrał m.in. sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, który zapowiedział podjęcie na forum Sojuszu działań mających na celu zapobieganie incydentom wojskowym w związku z manewrami sił morskich obu krajów prowadzonymi w rejonie spornego akwenu. Szansę na deeskalację napięcia przyniosła dopiero połowa września, gdy Turcja zdecydowała o wycofaniu jednostki przeznaczonej do badań dna morskiego „Oruc Reis” i towarzyszących jej okrętów wojennych z obszaru będącego przedmiotem sporu. O ile jednak strona grecka nazwała to działanie „pozytywnym krokiem na rzecz obniżenia napięcia”, to władze Turcji zapowiedziały, że krok ten nie oznacza rezygnacji z praw do złóż w tym regionie.

Gdzie dwóch się bije, tam Moskwa korzysta

O ile spory pomiędzy Atenami i Ankarą nie są niczym nowym od dziesięcioleci, to aktualna odsłona konfliktu między tymi dwoma krajami ma nieco inny wymiar wobec aktywności Federacji Rosyjskiej w tym obszarze. W ciągu ostatnich dziesięciu lat Rosja w sposób znaczący wzmocniła swoje pozycje we wschodniej części Morza Śródziemnego. Na wzrost możliwości oddziaływania Rosjan w tym obszarze składają się dwa aspekty. Pierwszy z nich to aneksja Krymu (w lutym/marcu 2014 roku) i postępująca od tego czasu militaryzacja tego obszaru. O ile rozbudowa instalacji wojskowych na samym Półwyspie (w tym tworzenie nowych jednostek wojsk powietrznodesantowych i piechoty morskiej, jak również modernizacja i rozbudowa systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwokrętowej) zwiększa możliwości oddziaływania głównie na akwenie Morza Czarnego, to modernizacja Floty Czarnomorskiej (oraz w pewnym zakresie także Flotylli Kaspijskiej) w zakresie wyposażenia w jednostki pływające (fregaty, okręty podwodne czy korwety rakietowe) jest czynnikiem wpływającym na układ sił w skali regionalnej. Drugi aspekt to trwająca od 2015 roku rosyjska operacja w Syrii, związana z działaniami przeciwko ISIS i związana z tym stała obecność rosyjskich okrętów wojennych we wschodniej części Morza Śródziemnego, wspierana przez możliwość korzystania z portów w Syrii. Nie można przy tym zapominać o łączących Turcję i Rosję interesach: w zakresie budowy gazociągów jak i w sferze współpracy wojskowej, choćby związanej z zakupem przez Ankarę zestawów przeciwlotniczych S-400.

Konflikt grecko-turecki jest w interesie Rosji o tyle, że wpływa na osłabienie spoistości w ramach organizacji, których kraje te są członkami. Dotyczy to w pierwszej kolejności NATO, uznawanego przez Moskwę niezmiennie za zagrożenie i głównego przeciwnika militarnego, w drugiej kolejności – Unii Europejskiej, do której Turcja co prawda nie należy, ale jest jej ważnym partnerem, także w związku z kryzysem dotyczącym napływu uchodźców z Turcji do Unii Europejskiej (co więcej głównie przez terytorium Grecji). Brak porozumienia w tej ostatniej kwestii może wpłynąć negatywnie na stabilność polityczną całej UE.

Istotnym aspektem całej sprawy pozostaje również budowa gazociągu EastMed, który miał stać się kolejnym źródłem dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego do UE. Inwestycja ta jest wspierana nie tylko przez Brukselę ale i przez Waszyngton, co również czyni tą kwestię kolejnym istotnym obszarem aktywności dla strony rosyjskiej. W interesie Moskwy jest utrzymanie obecnego stanu rzeczy, z kolei dla krajów Unii Europejskiej EastMed to kolejny element budowania strategii dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego ze źródeł innych niż rosyjskie. Za jego pośrednictwem do Europy miałoby trafiać od 10 do (po docelowej rozbudowie) nawet 20 mld metrów sześciennych gazu ziemnego, co czyniłoby istotnym z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego krajów UE.

Aktualny spór pomiędzy Grecją i Turcją to kolejna odsłona rywalizacji o surowce naturalne we wschodniej części Morza Śródziemnego. Tym razem jednak nie bez znaczenia pozostaje aktywność Federacji Rosyjskiej w tym samym regionie – pisze dr Dariusz Materniak, współpracownik BiznesAlert.pl.

Nowa odsłona starego konfliktu

Osią aktualnego sporu, będącego kolejnym aktem trwających od dziesięcioleci napięć między Atenami i Ankarą są złoża węglowodorów we wschodniej części Morza Śródziemnego. Grecja uznaje sporny obszar za część swojego szelfu kontynentalnego, podczas gdy Turcja uznaje te pretensje za bezzasadne. Negatywny wpływ na sytuację ma także nadal nieuregulowany status Cypru Północnego, nieuznawanego przez Grecję; Ateny odmawiając podmiotowości Turkom cypryjskim, nie uznają również ich praw do złóż surowców mineralnych położonych w pobliżu wyspy. Co za tym idzie, problem granic morskich i stref ekonomicznych wokół Cypru pozostaje również nierozwiązanym. Z punktu widzenia uzgodnień politycznych istotnym krokiem było podpisanie w styczniu 2020 roku umowy dot. uruchomienia gazociągu EastMed pomiędzy Cyprem, Izraelem i Grecją, jednak kwestia pretensji Turcji i statusu Cypru Północnego nadal pozostaje bez odpowiedzi.

Niniejszy spór angażuje kolejne państwa: zdecydowanie po stronie Grecji we wskazanym sporze opowiedziała się Francja, wysyłając w połowie sierpnia br. na wschód Morza Śródziemnego fregatę „Lafayette” i dwa samoloty myśliwskie Rafale, oficjalnie w celu wspólnych ćwiczeń z siłami morskimi Grecji. Krok ten wiąże się to najprawdopodobniej z francusko-turecką rywalizacją w Libii, gdzie oba kraje wspierają dwa różne walczące o władzę stronnictwa.

Pod koniec sierpnia br. sytuacja stała się na tyle poważna, że głos zabrał m.in. sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, który zapowiedział podjęcie na forum Sojuszu działań mających na celu zapobieganie incydentom wojskowym w związku z manewrami sił morskich obu krajów prowadzonymi w rejonie spornego akwenu. Szansę na deeskalację napięcia przyniosła dopiero połowa września, gdy Turcja zdecydowała o wycofaniu jednostki przeznaczonej do badań dna morskiego „Oruc Reis” i towarzyszących jej okrętów wojennych z obszaru będącego przedmiotem sporu. O ile jednak strona grecka nazwała to działanie „pozytywnym krokiem na rzecz obniżenia napięcia”, to władze Turcji zapowiedziały, że krok ten nie oznacza rezygnacji z praw do złóż w tym regionie.

Gdzie dwóch się bije, tam Moskwa korzysta

O ile spory pomiędzy Atenami i Ankarą nie są niczym nowym od dziesięcioleci, to aktualna odsłona konfliktu między tymi dwoma krajami ma nieco inny wymiar wobec aktywności Federacji Rosyjskiej w tym obszarze. W ciągu ostatnich dziesięciu lat Rosja w sposób znaczący wzmocniła swoje pozycje we wschodniej części Morza Śródziemnego. Na wzrost możliwości oddziaływania Rosjan w tym obszarze składają się dwa aspekty. Pierwszy z nich to aneksja Krymu (w lutym/marcu 2014 roku) i postępująca od tego czasu militaryzacja tego obszaru. O ile rozbudowa instalacji wojskowych na samym Półwyspie (w tym tworzenie nowych jednostek wojsk powietrznodesantowych i piechoty morskiej, jak również modernizacja i rozbudowa systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwokrętowej) zwiększa możliwości oddziaływania głównie na akwenie Morza Czarnego, to modernizacja Floty Czarnomorskiej (oraz w pewnym zakresie także Flotylli Kaspijskiej) w zakresie wyposażenia w jednostki pływające (fregaty, okręty podwodne czy korwety rakietowe) jest czynnikiem wpływającym na układ sił w skali regionalnej. Drugi aspekt to trwająca od 2015 roku rosyjska operacja w Syrii, związana z działaniami przeciwko ISIS i związana z tym stała obecność rosyjskich okrętów wojennych we wschodniej części Morza Śródziemnego, wspierana przez możliwość korzystania z portów w Syrii. Nie można przy tym zapominać o łączących Turcję i Rosję interesach: w zakresie budowy gazociągów jak i w sferze współpracy wojskowej, choćby związanej z zakupem przez Ankarę zestawów przeciwlotniczych S-400.

Konflikt grecko-turecki jest w interesie Rosji o tyle, że wpływa na osłabienie spoistości w ramach organizacji, których kraje te są członkami. Dotyczy to w pierwszej kolejności NATO, uznawanego przez Moskwę niezmiennie za zagrożenie i głównego przeciwnika militarnego, w drugiej kolejności – Unii Europejskiej, do której Turcja co prawda nie należy, ale jest jej ważnym partnerem, także w związku z kryzysem dotyczącym napływu uchodźców z Turcji do Unii Europejskiej (co więcej głównie przez terytorium Grecji). Brak porozumienia w tej ostatniej kwestii może wpłynąć negatywnie na stabilność polityczną całej UE.

Istotnym aspektem całej sprawy pozostaje również budowa gazociągu EastMed, który miał stać się kolejnym źródłem dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego do UE. Inwestycja ta jest wspierana nie tylko przez Brukselę ale i przez Waszyngton, co również czyni tą kwestię kolejnym istotnym obszarem aktywności dla strony rosyjskiej. W interesie Moskwy jest utrzymanie obecnego stanu rzeczy, z kolei dla krajów Unii Europejskiej EastMed to kolejny element budowania strategii dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego ze źródeł innych niż rosyjskie. Za jego pośrednictwem do Europy miałoby trafiać od 10 do (po docelowej rozbudowie) nawet 20 mld metrów sześciennych gazu ziemnego, co czyniłoby istotnym z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego krajów UE.

Najnowsze artykuły