Rosja, Bułgaria i Serbia pokazały jak można obejść prawo unijne i wybudować gazociągi, które służą de facto wzmocnieniu monopolu rosyjskiego w Europie Południowo–Wschodniej. Powstała odnoga europejska Turkish Stream, dla niepoznaki zwana gazociągiem bałkańskim. To drugie wcielenie South Stream, gazociągu, który razem z Nord Stream 1 i 2 ma uniezależnić Gazprom od szlaku ukraińskiego. Rosyjski gigant obszedł trzeci pakiet energetyczny dzięki niepisanej umowie z krajami Bałkańskimi. To także wskazówka jak Rosjanie będą chcieli ominąć znowelizowaną dyrektywę gazową – pisze Bartłomiej Sawicki, redaktor BiznesAlert.pl.
Serbia nagłaśnia, Bułgaria nieobecna
Prezydent Serbii Aleksandar Vućić pierwszego stycznia na stacji pomiaru gazu w miejscowości Gospodjintsi, niedaleko Nowego Sadu otworzył serbski odcinek europejskiej odnogi gazociągu Turkish Stream. Powiedział, że gaz ziemny z Rosji jest już dostarczany do Serbii rurociągiem biegnącym przez Turcję i Bułgarię. Gazociąg ten liczy 403 km długości, a jego przepustowość wyniesie nieco mniej niż 14 mld m sześc. rocznie. Vučić zdradził także, że 1000 m sześc. będzie kosztować 155 dolarów, a do tego trzeba doliczyć 12-14 dolarów za przesył. Turkish Stream ma przepustowość 15,75 mld m sześc., przeznaczoną głównie jednak na rynek turecki. Docelowo ma on przesyłać 31,5 miliarda metrów sześciennych rosyjskiego gazu ziemnego rocznie do zachodnich prowincji Turcji, z czego połowa tego wolumenu będzie dalej eksportowana na Bałkany i do Europy Środkowej, w tym do Bułgarii, Serbii i Węgier.
– Dziś mija dokładnie rok od otwarcia podmorskiego gazociągu Turkish Stream, który przesyła rosyjski gaz przez Morze Czarne do konsumentów w Turcji i już sześć krajów europejskich: Bułgarię, Grecję, Macedonię Północną, Rumunię, Serbię, Bośnię i Hercegowinę. Od początku eksploatacji Gazprom zwiększył obciążenie gazociągu 2,2-krotnie, w tym dla odbiorców europejskich 2,5-krotnie – powiedział ósmego stycznia prezes Gazpromu Aleksiej Miller. Miller zwrócił też uwagę, że Turcja, Grecja i Macedonia Północna zwiększyły zakupy gazu od Gazpromu w 2020 roku.
Gazociąg Turkish Stream z Rosji do Turcji przez dno Morza Czarnego został otwarty w styczniu 2020 roku. Termin zakończenia jego przedłużenia przez Bułgarię, nazwany przez premiera Bułgarii Bojko Borisowa Gazociągiem Bałkańskim upłynął 15 grudnia. Dzień później dyrektor wykonawczy państwowego operatora gazowego Bulgargtransgaz Vladimir Malinov potwierdził, że budowa została zakończona. Nie odbyło się żadne oficjalne otwarcie.
Gazociąg ma dostarczać rosyjski gaz do Europy Środkowo-Wschodniej z pominięciem Ukrainy. Stany Zjednoczone zapowiedziały sankcje wobec firm pomagających we wdrożeniu Turkish Stream i Nord Stream 2. Te, dzięki odrzuceniu weta ustępującego prezydenta Trumpa przez Senat, weszły w życie, a firmy biorące udział w tych projektach mają czas do końca stycznia na wycofanie się z tego przedsięwzięcia. Waszyngton postrzega oba projekty jako narzędzia geopolityczne wykorzystywane przez Kreml uzależnienia Europy od rosyjskiego gazu.
Bułgaria – cichy nieobecny
Oczy Europy po tej uroczystości były skierowane na Serbię, choć tak naprawdę powinny skupić się na Bułgarii. Serbia co prawda jest członkiem Europejskiej Wspólnoty Energetycznej, gdzie obowiązują unijne przepisy, także te gazowe, ale nie jest członkiem Unii Europejskiej, w przeciwieństwie do Bułgarii. Mimo że Sofia realizowała ten projekt z problemami technicznymi i nieprozumieniami z Moskwą, to jednak zakończyła jego realizację po cichu i bez rozgłosu.
Głównym wykonawcą projektu w Bułgarii jest saudyjska firma Arkad, prowadzona przez Rosjan, którzy zlecali podwykonawcom, głównie firmom rosyjskim, dostawy rur produkowanych w Rosji. Ponad 90 procent przepustowości gazociągu na najbliższe 20 lat jest zarezerwowane przez spółki zależne Gazpromu i szwajcarskiej firmy MET. To informacja Bulgartransgaz, bułgarskiego operatora sieci przesyłowej z początku 2020 roku.
Bojko Borisow zapowiedział na początku tego roku, że bułgarska odnoga Turkish Stream zostanie otwarta, gdy będzie gotowe połączenie międzysystemowe, którym będzie połączona bułgarska sieć przesyłowa gazu z greckim terminalem LNG Alexandroupolis. To osobny projekt, który ma na celu dywersyfikację źródeł gazu ziemnego i ma wsparcie USA.
– Kiedy wszystko będzie gotowe, zaproszę sąsiadów, przyjadą wszyscy koledzy, ponieważ to, co zrobiła Bułgaria, pozwala na pełną dywersyfikację i pozwala naszym sąsiadom skorzystać z opłat tranzytowych – powiedział Borisow cytowany przez portal Wolna Europa. Nie przeszkodziło mu jednak to w wizycie, którą złożył dzień wcześniej na terenie tłoczni gazu w mieście Petricz, która rozpoczęła przesył gazu pochodzącego z Azerbejdżanu z Turcji do Europy. Zgodnie z umową podpisaną przez Bulgargtransgaz z azerskim koncernem naftowym SOCAR, Bułgarzy będą otrzymywać 1 mld m sześc. rocznie przez 25 lat. Tej próby ominięcia prawa UE poprzez budowę Gazociąg Bałkański – wydaje się – nie zauważyła Komisja Europejska. Zauważyły zaś USA, które grożą sankcjami. To może tłumaczyć wstrzemięźliwość ze strony Bułgarii.
Gazprom ominął Komisję Europejską
Jednak zdaniem portalu EurActiv, Gazprom zręcznie ominął prawodawstwo UE dotyczące trzeciego pakietu energetycznego, które stało na drodze do realizacji South Stream, poprzednika Turkish Stream siedem lat temu. Co więcej, portal przekonuje, że odbyło się to jeszcze na koszt krajów UE. To może tłumaczyć wstrzemięźliwość ze strony Bułgarii. – Pod nosem Komisji Europejskiej Gazprom przejął najważniejsze punkty graniczne bułgarskich gazociągów tranzytowych, bez konieczności płacenia miliardów euro za ich budowę i bez posiadania rur – omijając przepisy unijne trzeciego pakietu energetycznego – przekonuje portal. Rosjanie i kraje bałkańskie doszły więc do dżentelmeńskiego porozumienia. W przeciwieństwie do South Stream, Gazprom formalnie nie angażował się w budowę gazociągów w Europie będącymi odnogami Turkish Stream. Inwestycje zrealizowały same zainteresowane kraje jak Bułgaria i Serbia, formalnie nie jako gazociąg tranzytowy, a rozbudowa wewnętrznej sieci przesyłowej. W zamian Gazprom zarezerwował w ramach długoterminowych umów moce przesyłowe gwarantując zwrot budowy przez opłaty tranzytowe. I tak niepisana umowa bazująca na wzajemnym zaufaniu zdała egzamin pod nosem Komisji.
Gazprom zarezerwował więc już wszystkie kluczowe wyjścia gazociągu z Bułgarii w strategicznym kierunku południowym do Turcji, Grecji i Macedonii Północnej, a także do Serbii na zachodzie. Gazprom spełnił też zasadę trzeciego pakietu energetycznego i wymóg rezerwowania do 50 procent dostępnej przepustowości. Przepustowość jest zarezerwowana na ponad 90 procent dla Gazpromu i powiązanego z nim przedsiębiorstwa MET zarejestrowanego w Szwajcarii na podstawie długoterminowego kontraktu trwającego do 2039 roku. Formalnie jest więc to zgodnie z prawem UE. Tak naprawdę jednak nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ ta rura nie ma fizycznego połączenia z żadnym innym źródłem, oprócz tego na wybrzeżu Morza Czarnego. Żaden inny gracz nie ma fizycznego dostępu do tego wlotu gazu. – Takie warunki otwierają drogę do przejęcia przez Gazprom całego rynku bułgarskiego. Jest niewielka szansa, że ulubiony projekt premiera Bojko Borisowa – bałkański hub gazowy – będzie funkcjonował jako „europejski hub”, a wszystkie trasy gazowe do Turcji, Grecji i Macedonii w kierunku południowym będą zablokowane przez Gazprom – pisze EurActiv.
W podobny sposób prawdopodobnie Gazprom będzie chciał obejść prawo europejskie w przypadku budowy gazociągu Nord Stream 2. Pisał o tym Bartosz Bieliszczuk, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Bieliszczuk: Gazprom będzie próbował obejść dyrektywę gazową