(Novinite/Wojciech Jakóbik)
Przedstawiciele branży energetycznej w Turcji oceniają terminarz realizacji projektu gazociągu Turkish Stream jako „nierealny”. Według nich procedury środowiskowe i zapowiedziane na czerwiec wybory parlamentarne w Turcji przeciągną realizację projektu co najmniej do 2017 roku. Rolę mają także odegrać rosnące obawy Ankary o zależność od dostaw gazu z Rosji.
W założeniach pierwsza nitka gazociągu, długości 900 km będzie mieć przepustowość 15,75 mld m3 rocznie, ale z gotowymi czterema nitkami rura będzie transportować 63 m3 gazu rocznie. Z tego wolumenu gazu ponad 47 mld m3 rocznie będzie dostarczane do nowego węzła gazowego na granicy turecko-greckiej. Turcja ustaliła z Gazpromem 8 lutego, że chce pobierać tym szlakiem 16 mld m3 rocznie.
Minister energetyki Bułgarii Temenużka Petkowa przekonuje wbrew doniesieniom medialnym, że jej kraj nie prowadzi żadnych operacji związanych z kładzeniem rur na poczet budowy europejskiego odcinka gazociągu South Stream. Projekt został porzucony przez Rosjan ale pojawiły się spekulacje na temat kontynuacji prac nad bułgarskim odcinkiem. South Stream miał zostać zastąpiony przez Turkish Stream.