Czy Turkmenistan będzie dla Europy alternatywą dla dostaw gazu z Rosji?

30 sierpnia 2016, 07:00 Alert

– Turkmenistan rozmawia o dywersyfikacji eksportu gazu ziemnego oraz jego sprzedaży do państw Unii Europejskiej – powiedział podczas wspólnej konferencji z kanclerz Niemiec Angelą Merkel prezydent Turkmenistanu Kurbanguly Berdymukhamedov.

Była republika radziecka posiada jedne z największych na świecie zasobów gazu ziemnego i w ciągu ostatnich miesięcy prowadziła aktywne rozmowy w sprawie sprzedaży paliwa do Chin, Indii i Afganistanu.Prezydent Turkmenistanu powiedział, że jego kraj ma nadzieję na sprzedaż gazu do Europy o czym chce rozmawiać z liderami UE, aby rozwiązać kwestie prawne i techniczne.- Turkmenistan jest zainteresowany dostawami surowców energetycznych na Zachód – powiedział Berdymukhamedov dodając, że rząd w Aszchabadzie przedstawi Komisji Europejskiej propozycję w tej sprawie.Ze swojej strony kanclerz Merkel wyraziła nadzieję, że wszystkie problemy uda się rozwiązać, aby umożliwić import gazu ziemnego z Turkmenistanu.

Gazociąg Transkaspijski

Zbliżenie między Rosją a Turcją spowodowało wznowienie rozmów na temat realizacji gazociągu Turkish Stream, który tak jak forsowany przez Niemcy Nord Stream 2 zwiększy zależność Europy od dostaw rosyjskiego gazu i może stanowić konkurencję dla dostaw paliwa z Turkmenistanu.

Rozmowy pomiędzy Unią Europejską a Turkmenistanem w sprawie dostaw gazu do Europy trwają od 2011 roku. Strony omawiają projekt ułożenia Gazociągu Transkaspijskiego po dnie Morza Kaspijskiego do wybrzeża Azerbejdżanu gdzie połączyłby się z Południowym Korytarzem Gazowym. Dzięki nim surowiec może trafić do Turcji, która graniczy z państwami Starego Kontynentu. Zarówno Bruksela jak Baku poparły tę inicjatywę.

Zdaniem ekspertów budowa Gazociągu Transkaspijskiego będzie  najprawdopodobniej blokowana przez państwa nadkaspijskie m.in.  Rosję, która powołując się na niejasny status Morza Kaspijskiego będą starała się wyeliminować ewentualną alternatywę dla dostaw rosyjskiego gazu do Europy.

Reuters/Piotr Stępiński