Donald Tusk wystąpił na Śląsku i mówił o przyszłości węgla, ale co naprawdę powiedział? – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
– Chcemy wydobywać polski węgiel. Nie jest to w konflikcie z ideą transformacji ekologicznej. A jednocześnie spełni się marzenie Ślązaków i Ślązaczek o transformacji klimatycznej i przemysłowej w regionie – powiedział Donald Tusk na wyjazdowym posiedzeniu Koalicji Obywatelskiej w Katowicach.
Wydobycie węgla w Polsce nie musi oznaczać jego dalszego wykorzystania w energetyce. Koalicja Obywatelska jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainie przekonywała, że należy odejść od tego paliwa w sektorze energetycznym do 2030 roku. Inwazja sprawiła, że węgiel wrócił tymczasowo do łask w energetyce europejskiej podnosząc emisje CO2 w Niemczech czy Holandii. Zrodziła się zatem pokusa polityków, aby obiecywać powrót do węgla.
Prawdopodobnie jednak nie to miał na myśli Donald Tusk. Jego otoczenie doradców sektora energetycznego mogło zasugerować mu przekaz zacytowany powyżej z innych pobudek, a gdyby nie spór polityczny zapewne byłby to komunikat zbieżny z tym, co proponuje środowisko premiera Mateusza Morawieckiego, z resztą znanego z roli doradcy Tuska z przeszłości.
Wydobycie węgla w Polsce może mieć przyszłość nawet, jeśli zostanie on wyrugowany z energetyki, czy to przez rozwój atomu i Odnawialnych Źródeł Energii w latach trzydziestych (scenariusz pożądany), czy to przez rozwój gazu w energetyce (rodzący ryzyko zależności od Rosji). Oznacza to, że węgiel w energetyce będzie dalej potrzebny w latach dwudziestych ze względów bezpieczeństwa, na przykład za pośrednictwem wydłużonej pracy bloków 200 MW, na którą liczą ponadpartyjnie eksperci partii rządzącej i głównej opozycyjnej. – Jeśli tej modernizacji nie przeprowadzimy, to za dwa-trzy lata te bloki przestaną funkcjonować. Tego prądu i tak potrzebujemy zanim ruszy energetyka jądrowa – powiedział Donald Tusk w tonie, który moglibyśmy usłyszeć równie dobrze od Mateusza Morawieckiego.
Po tej cezurze węgiel może być nadal potrzebny gospodarce, już nie energetyce, ale dziedzinie karbochemii, wychwytu metanu z kopalni i innych branż, które mogą być nadal potrzebne do tworzenia wysokich technologii, a razem z nimi może być potrzebna praca gasnącego sektora górniczego. Pocieszający jest fakt, że Donald Tusk nie obiecał górnikom nowych zabezpieczeń socjalnych, bo do tworzenia nowoczesnego górnictwa pozwalającego zapewniać surowiec już poza energetyką potrzebne są reformy na rzecz zwiększenia efektywności, które nieuchronnie wiążą się ze spadkiem zatrudnienia. Ale o tym już nie usłyszymy od polityków pielgrzymujących na Śląsk w dobie kampanii przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na jesień 2023 roku.