Przez ostatnie cztery lata rynek gazowy na Ukrainie przeszedł ogromną zmianę wspartą merytorycznie i finansowo przez Unię Europejską (UE) i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). Kosztem ogromnych wyrzeczeń dla społeczeństwa i gospodarki Kijów odciął się od dostaw rosyjskiego gazu, od którego przez wiele dziesięcioleci był uzależniony. Paradoksalnie niebagatelne znaczenie dla przyspieszenia modernizacji sektora energetycznego miała aneksja wschodniej części terytorium Ukrainy przez Rosję – przecież z okupantem nie wchodzi się w relacje biznesowe. Jednak 2019 rok przyniósł zmiany na ukraińskiej scenie politycznej. Obecna władza wyraźnie próbuje porozumienia z Rosją, przynajmniej w kwestii zakupu gazu. Jak na taką mieszankę zareaguje ukraińskie społeczeństwo trudno dać jednoznaczną odpowiedź, gdyż wszystko będzie zależeć od tego jak tę sytuację „sprzeda” swoim obywatelom ukraiński rząd – pisze Roma Bojanowicz, współpracownik BiznesAlert.pl.
W kwietniu 2015 roku po przyjęciu przez Radę Najwyższą Ukrainy ustawy o rynku gazu rozpoczęła się reforma sektora gazowego. Powyższy dokument przewidywał m.in. wydzielenie z państwowego koncernu Naftogaz odrębnych spółek odpowiedzialnych za wydobycie, transport, dystrybucję i magazynowanie gazu. Dodatkowo zgodnie z zapisami tzw. trzeciego pakietu energetycznego UE miał powstać konkurencyjny rynek tego surowca. Pod hasłem urynkowiania opłat za błękitne paliwo zaczęto ograniczać dopłaty do jego zakupu przez gospodarstwa domowe co spowodowało kilkukrotny wzrost cen. Znacząco poprawiło to sytuację finansową Naftohazu, który w 2016 roku po raz pierwszy w historii zanotował zysk. Jednak w oczywisty sposób, odbiło się to na sytuacji społecznej.
Jak zaspokoić popyt?
Każda zmiana przynosi większe lub mniejsze trudności i straty. Dla ukraińskich konsumentów reforma rynku gazowego i rezygnacja z zakupu taniego rosyjskiego surowca oznaczała wzrost kosztów zakupu energii cieplnej. Odcięcie się od dotychczasowego dostawcy spowodowało, że Ukraina z jednej strony drastycznie ograniczyła zużycie błękitnego paliwa, z drugiej zaś musiała poszukać go na wolnym rynku. Wówczas głównym dostawcą gazu ziemnego stały się kraje UE sąsiadujące bezpośrednio z Ukrainą: Słowacja, Węgry i Polska. Utrzymujące się przez ostatnich kilka lat wysokie ceny gazu na europejskich rynkach spowodowały, że Kijów nie zdecydował się na zbyt szybkie uwalnianie rynku detalicznego tego węglowodoru w kraju. Rząd, wbrew zaleceniom Brukseli i MFW, wprowadził specjalne regulacje ograniczające szybki wzrost opłat dla odbiorców indywidualnych i zakładów ciepłowniczych i energetycznych. Na niektóre podmioty rynkowe jak Naftogaz, czy zakłady zajmujące się wydobyciem i sprzedażą gazu zostały nałożone również inne, szczególne obowiązki. Zgodnie z nowymi wytycznymi miały one sprzedawać i dostarczać gaz do celów komunalnych po cenach regulowanych. Dla reszty rynku opłaty były znacznie wyższe. Zdarzało się jednak, że z preferencyjnych warunków zakupu korzystały podmioty całkowicie do tego nie uprawnione.
Dopłaty do opłaty
Na Ukrainie około 4 miliony rodzin otrzymuje dotacje na mieszkanie i usługi komunalne. W ciągu ostatnich pięciu lat kosztowało to budżet państwa ponad 250 miliardów UAH. Tylko na sam rok 2019 przewidziano wsparcie w wysokości 55 miliardów UAH. Jednak zdaniem wielu ekspertów takie bezpośrednie dopłaty do gazu nie wpływają na zmianę nawyków i zachowań konsumentów gazu przez co nie wpływają korzystnie na poprawę wydajności i lepsze wykorzystanie dostępnych surowców energetycznych. Olkesij Chabatiuk, zastępca szefa działu efektywności energetycznej Naftogazu uważa, że ci konsumenci, którzy otrzymywali wsparcie bezgotówkowe zużywali 1,6 razy więcej gazu na indywidualne ogrzewanie niż inni odbiorcy. – System subsydiów zbudowany w ciągu dziesięciu lat był nieskuteczny pod względem stymulowania efektywnego zużycia zasobów. Wdrożony system monetyzacji aktywizuje odbiorcę do oszczędzania gazu ponieważ wszystko co zaoszczędzi pozostawia sobie. Pieniądze są najlepszym czynnikiem motywującym- podkreślił Chabatiuk.
Cena czyni cuda
Od ceny gazu na europejskich rynkach zależała wysokość dopłat jakie ukraiński budżet musiał ponieść na wsparcie najbardziej potrzebujących. Dlatego też pilnie śledzono wszystkie przewidywania dotyczące przyszłych notowań na gazowych giełdach. Według prognoz zakładano, że w maju bieżącego roku nastąpi znaczący wzrost cen błękitnego surowca dla klientów indywidualnych. Jednak wiosną 2019 roku ceny błękitnego paliwa na europejskich giełdach zaczęły spadać, co bezpośrednio przełożyło się na zmiany w ukraińskim sektorze gazowym. „Wahania rynku umożliwiły zmniejszenie letniego kosztu paliwa dla ludności o prawie jedną trzecią i pomogły uniknąć oczekiwanego wzrostu cen o 15 procent w maju 2019 roku.” – podał Naftogaz w informacji zamieszczonej w mediach społecznościowych. Szacuje się, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy opłaty za błękitne paliwo spadły o 28 procent, z 7483 UAH brutto za 1000 m sześc. w kwietniu do 5392 UAH we wrześniu. Dodatkowo Naftogaz umożliwił odbiorcom indywidualnym zakup gazu na sezon zimowy, w niższej „letniej cenie”. Z uruchomionego po raz pierwszy programu Rezerwa Gazowa skorzystało ponad 50 tysięcy odbiorców indywidualnych, którzy do 25 września mogli nabyć do 25 tysięcy m sześc. gazu w cenie 4874.42 UAH za 1 tysiąc m sześc. (bez VAT i kosztów transportu i dystrybucji). Z powyższego programu do 18 października mogą również skorzystać wspólnoty mieszkańców dysponujące własnymi kotłowniami oraz inni producenci energii cieplnej.
Deklaracje kontra rzeczywistość
Całkowite uwolnienie rynku gazu było i jest jednym z głównych warunków jakie Ukraina zobowiązała się spełnić przyjmując pomoc od UE i MFW. Dotychczas jednak żaden z rządów nie zrealizował w pełni tej deklaracji i całkowicie nie urynkowił cen błękitnego paliwa. Obecny prezydent Wołodymyr Zełeński w trakcie tegorocznej kampanii wyborczej często krytykował wysokie taryf gazowe. Po objęciu władzy najwyraźniej nieco się wycofał z szumnych zapowiedzi ich stałego obniżenia. Nowe stawki opłat za gaz zostały ogłoszone jedynie na okres od 01 października 2019 roku do 31 marca 2020 roku. Do tego brak jasnych zasad dotyczących procedury wyboru i zmiany dostawcy gazu powoduje brak zainteresowania nowych podmiotów wejściem na ukraiński rynek. Bez nowych spółek w segmencie gazowym nie uda się przełamać monopolu dotychczas działających na nim firm, co zahamuje proces tworzenia się konkurencji między dostawcami, obniżek cen gazu, czy poprawy jakości usług. Konsumenci nie tylko nie uzyskają żadnych korzyści z wolnego rynku, ale wręcz zostaną uzależnieni od dotychczasowych dostawców i wyśrubowanych cen przez nich narzuconych.
Czy będzie kolejny Majdan?
Myśląc o możliwych scenariuszach rozwoju sytuacji na ukraińskim rynku gazowym przede wszystkim trzeba się zastanowić czy Ukraina zabezpieczyła dość paliwa, aby przetrwać nadchodzącą zimę. „W tym roku zostało już zgromadzonych w podziemnych magazynach Ukrtransgazu ponad 20 miliardów m sześc. gazu. To o 26 procent lub o 4,1 miliarda m sześc. więcej niż w zeszłym roku. Wskaźnik ten stanowi historyczne maksimum rezerw gazu w PMG (podziemnym magazynie gazu) w ciągu ostatnich dziewięciu lat. Ze względu na osiągnięcie szacowanych objętości zatrzymano pompowanie niebieskiego paliwa do sześciu PMG.”- informacja tej treści znalazła się 24września 2019 roku na stronie internetowej Ukrtransgazu. W pozostałych czterech magazynach tłoczenie gazu ma zakończyć się w połowie października. Wówczas jak zapowiedział minister energii i ochrony środowiska Aleksiej Orzhel rezerwy gazu osiągną poziom 21 miliardów m sześc.
Część zimowych zapasów surowca została wyprodukowana na ukraińskich polach gazowych, jednak większość gazu pochodzi z importu. Tylko w tym roku w okresie od maja do września importowano z krajów UE aż 8,7 miliarda m sześc. błękitnego paliwa. Jest to o 3 miliardy m sześc. (53 procent) więcej niż w analogicznych okresach w latach w 2017 – 18. Od początku 2019 roku wolumen gazu jaki został dostarczony z zachodniej Europy na Ukrainę wyniósł 11,2 mld miliarda m sześc. Z tego Słowacja przesłała 7 miliardów m sześc. (wzrost o 43 procent), Węgry sprzedały 3,1 miliarda m sześc. (wzrost o 29 procent), a z Polski przepłynęło 1,1 miliarda m sześc. (wzrost o 120 procent).
Trójstronna rewolucja gazowa
Zbliżający się sezon zimowy 2019/20 przyniesie ogromne zmiany w ukraińskiej energetyce. Wygasa dziesięcioletnia umowa na tranzyt rosyjskiego gazu do krajów UE. Najprawdopodobniej zostanie ona zastąpiona nowym kontraktem wynegocjowanym dzięki wsparciu Brukseli. Strona rosyjska zadeklarowała do tej pory jedynie gotowość do podpisania kolejnej umowy na tranzyt gazu z Ukrainą w oparciu o przepisy prawodawstwa europejskiego. „Jeśli chodzi o porozumienia dotyczące pompowania gazu przez Ukrainę. (…) Ukraina próbuje wdrożyć europejskie przepisy energetyczne. A jeśli uda się to zrobić przed końcem roku, to powiem, że ta ważna informacja, może po raz pierwszy zabrzmieć publicznie – jesteśmy gotowi, będziemy pracować w ramach prawodawstwa europejskiego i podpiszemy umowę tranzytową z Ukrainą zgodnie z prawodawstwem europejskim,”- zapowiedział prezydent Władimir Putin podczas Rosyjskiego Tygodnia Energetycznego.
Według prezesa Wintershall Mario Merena, zawieszenie tłoczenia rosyjskiego paliwa przez ukraińskie GTS spowoduje gwałtowny wzrost cen gazu na rynkach europejskich i wzrost kosztu importu surowca przez Ukrainę. Na to nie może zgodzić się zarówno UE, jak i Kijów. Przerzucenie odpowiedzialności za nieprzedłużenie kontraktu na następny okres na Ukrainę (brak czasu na wprowadzenie w życie wszystkich niezbędnych przepisów), wydaje się być majstersztykiem sztuki negocjacji. Na szczęście dla wszystkich zależnych od rosyjskich surowców w rozmowy zaangażowana jest również UE i to w dużym stopniu od jej mediatorów zależy obecnie powodzenie całej sprawy.
Przed Kijowem stoi ciąg dalszy reform rynku gazowego, czyli ustalenie warunków na jakich będą mogły działać wszystkie podmioty związane z obrotem gazem oraz dalsze wspieranie działań na rzecz ograniczenia zużycia energii przez jej odbiorców. Kwestią, na która ukraiński rząd nie ma żadnego wpływu jest kształtowanie się cen gazu na świecie. Ale to nie ewentualne podwyżki cen surowców energetycznych, czy dalsze ograniczenia zużycia węglowodorów mogą wywoływać niepokoje społeczne na Ukrainie w trakcie nadchodzącej zimy. Większym problemem dla obywateli jest nadmierne zbliżenie i ustępstwa jakie na rzecz Rosji zrobił w ostatnim czasie prezydent Zełeński.
W co gra prezydent?
23 września na fali medialnych doniesień o możliwym zakupie gazu przez Kijów bezpośrednio z Moskwy były prezydent Petro Poroszenko umieścił w mediach społecznościowych wpis o następującej treści: „Niezależność energetyczna Ukrainy jest zagrożona. Ostatnie negocjacje mające na celu sprowadzenie z Rosji dostaw gazu na Ukrainę niszczą większość tego, co zostało zrobione.” Post został usunięty wkrótce po publikacji. 1 października wieczorem na wieść o podpisaniu przez stronę ukraińską tzw. Formuły Steinmeiera, dotyczącej specjalnego statusu kontrolowanej dziś przez separatystów części Ukrainy, aktywiści zorganizowali pod Gabinetem Prezydenta i na Placu Niepodległości w Kijowie masowe protesty. Do protestów odbywających się w stolicy dołączyły również inne miasta. 02 października była premier Julia Tymoszenko ostrzegła, że podpisanie przez Ukrainę powyższej Formuły zagraża bezpieczeństwu kraju. Jej zdaniem dokument ten może podważać „integralność terytorialną i suwerenność Ukrainy”. Tymoszenko wezwał prezydenta Zełeńskiego do pilnego zwołania spotkania liderów frakcji parlamentarnych w celu wyjaśnienia „jakie działania zostały uzgodnione”. Pierwotnie Formuła Steinmeiera zakładała, że do konstytucji Ukrainy miano wprowadzić zapis o autonomicznym statusie Donbasu. W tym samym czasie mogłyby rozpocząć się przygotowania do lokalnych wyborów na terenach wschodniej Ukrainy nie będących pod kontrolą władz w Kijowie.
Jak widać sytuacja na Ukrainie zmienia się dynamicznie. Na kilka tygodni przed wygaśnięciem umowy tranzytowej i tuż przed zakończeniem prac nad budową gazociągu Nord Stream 2 mamy okazję zobaczyć na Ukrainie jak w praktyce ścierają się interesy różnych grup wpływu: Rosji, UE, czy samych obywateli Ukrainy, którzy nie chcą się zgodzić na jakiekolwiek ustępstwa wobec Kremla. Rozbicie monopolu Naftogazu było trudne do przeprowadzenia, gdyż miało ono spowodować ograniczenie wpływu oligarchów i korupcji wśród ukraińskich elit rządzących. Ale udało się i w drugie połowie września w Brukseli ogłoszono, że proces oddzielenia operatora ukraińskiego systemu transportu gazu od Naftogazu jest w 90 procentach zakończony. Tylko od determinacji i konsekwencji na rzecz dalszych zmian w wewnętrznym rynku gazowym oraz dyplomatycznej finezji obecnego rządu ukraińskiego zależy, czy uda się zachować wsparcie finansowe ze strony organizacji międzynarodowych bez ponownego popadania w zbytnią zależność od Rosji. Od szybkości z jaką Ukraina zrobi nowy krok w rozwoju rynku gazu i wypełni zobowiązania wynikające z układu o stowarzyszeniu z UE zależy jej dalszy rozwój gospodarczy oraz przyszłość na europejskiej scenie politycznej.
28 października odbędą się kolejne rozmowy gazowe z Rosją i Ukrainą