Temat nowej gazowej umowy przesyłowej między Rosja a Ukrainą elektryzuje dyplomatów i ekspertów w Moskwie i Kijowie, ale również w szeregu stolic państw europejskich z Berlinem na czele. W każdym z tych miast uwaga skupia się jednak na innych akcentach. W Moskwie góruje kwestia politycznej władności nad Kijowem, w Kijowie ekonomia i wizja utraty ogromnych pieniędzy związanych z tranzytem gazu, a w Berlinie i innych europejskich stolicach ryzyko kryzysu gazowego rodem z 2009 roku w samym środku zimy – pisze Mariusz Marszałkowski, współpracownik BiznesAlert.pl.
Dotychczasowa umowa tranzytowa na przesył gazu pomiędzy Gazpromem a Naftohazem została podpisana w 2009 roku. Zakładała przesył ukraińskimi gazociągami 110 mld m sześc. gazu rocznie przez okres 10 lat.[1] W 2015 roku, po zaostrzeniu relacji rosyjsko-ukraińskich wynikających z nielegalnej aneksji Krymu, oraz rozpoczęcia działań zbrojnych na Donbasie, Gazprom poinformował, że nie zamierza przedłużać kontraktu kończącego się 31 grudnia 2019 i przygotuje inne trasy na potrzeby przesyłu gazu na zachód. Tymi trasami miały stać się kolejne dwie nitki gazociągu północnego (Nord Stream 2) oraz gazociąg południowy (South Stream) budowany zgodnie z koncepcją z 2009 roku (obecnie TurkStream).[2] Obie te instalację, po wybudowaniu miały dać Gazpromowi ponad 118 mld m3 przepustowości gazu rocznie, a więc z odpowiednim zapasem zapewnić niezależność zarówno od przesyłu trasą ukraińską jak i – w perspektywie czasu – również i polską. W wyniku zaniechania budowy gazociągu południowego o zakładanej przepustowości 63 mld m sześc. gazu rocznie i zastąpienia go mniejszym (32 mld m sześc. rocznie) TurkStream[3], zaprzestanie wykorzystywania przez Gazprom Gazociągu Jamalskiego wydaje się wysoce wątpliwe, komplikując jednocześnie pozycję Rosji w rozmowach z Ukrainą o przyszłości dalszego przesyłu gazu.
Na problematykę tranzytu gazu przez Ukrainę należy patrzeć z trzech perspektyw: ukraińskiej, rosyjskiej i szeroko pojętej, europejskiej.
System przesyłu gazu (GTS) Ukrainy składa się z dwóch głównych korytarzy transportowych. Zachodniego opartego na trzech gazociągach skierowanych w kierunku Słowacji i Węgier o łącznej kubaturze ok 90 mld m sześc. rocznie oraz Południowego, w kierunku Rumunii i Mołdawii o możliwościach przesyłowych kształtujących się na poziomie ok 60 mld m sześc. gazu rocznie. Łącznie, obie drogi na zachód i południe Europy dają możliwość skumulowanego przesyłu gazu w wysokości około 150 mld m sześc. rocznie.[4]
Ukraina, jako państwo tranzytowe gazu na zachód czerpie z tego tytułu duże korzyści finansowe. Szacuje się, że przy przesyle gazu na poziomie 80-90 mld m sześc. gazu rocznie, wpływy budżetowe z tego tytułu sięgają między 2,5-3 mld dolarów co stanowi niespełna 10 procent rocznego dochodu ukraińskiego budżetu.[5] Utrata takiego źródła dewiz, w trudnym okresie ukraińskiej transformacji przyczynić może się do zachwiania i tak kruchej sytuacji społeczno-gospodarczej naszego wschodniego sąsiada. Ukraiński rząd mając tego świadomość energicznie przeciwstawia się próbom ograniczenia tranzytu gazu przez terytorium Ukrainy poprzez walkę z inwestycyjnymi projektami Gazpromu (np. Nord Stream), arbitraże międzynarodowe oraz mediacje opartą na wysiłkach Komisji Europejskiej. Ukraińskie oczekiwania przewidują podpisanie nowej, długoletniej umowy tranzytowej zakładającej przesył na poziomie, co najmniej 60 mld m sześc. gazu rocznie z możliwością zwiększenia do 90 mld m sześc. Zmianie ulec miałaby również formuła taryfowa na zgodną z europejskimi standardami (m.in. zmiana formuły taryfowej oraz rozdzielenie struktury Naftogazu jako operatora i dostawcy gazu tzw Unbundling) . Oznaczałoby to zwiększenie opłaty przesyłowej tak, aby skompensować straty budżetowe wynikające z mniejszego wolumenu przesyłanego gazu. Dla Ukrainy ryzyko zaprzestania tranzytu pojawia się również ze względu na utratę, prawdopodobnie jedynego czynnika powstrzymującego Rosję przed dalszą eskalacją agresji na wschodzie – strach przed zatrzymaniem tranzytu rosyjskiego gazu na zachód w przypadku rozpoczęcia pełnoskalowej militarnej ofensywy. Póki gaz musi płynąć przez terytorium Ukrainy, póty Rosja musi zaniechać plany dalszej destabilizacji państwa ukraińskiego.
Rosja po 2014 roku i utracie swych dotychczasowych wpływów w Ukrainie zdecydowała się na całkowitą rezygnację z tranzytu gazu przez terytorium Ukrainy po wygaśnięciu dotychczas obowiązującej umowy przesyłowej. Przyświecają jej trzy cele, które mogą być efektem takiej decyzji.
- Ograniczenie wpływów budżetowych Ukrainy w trudnym czasie reform gospodarczych (dostosowanie rynku np. energii do regulacji unijnych wynikających z podpisanej umowy stowarzyszeniowej), które są niepopularne w społeczeństwie, a konieczne z perspektywy europejskich aspiracji Ukrainy. Dodatkowo, kryzys polityczny wynikający z gwałtownego ograniczenia wydatków socjalnych mógłby skończyć się fatalnie dla proeuropejskich władz w Kijowie. Ewentualnie, w wariancie minimalnym, zmusić je do bardziej ugodowej postawy w relacji z Moskwą np. W kwestiach integracji Ukrainy ze strukturami europejskimi czy pro atlantyckiego kursu w polityce bezpieczeństwa.
- Destrukcję systemu przesyłowego Ukrainy. Jako iż system przesyłu gazu na Ukrainie budowany był z myślą o tranzycie, jego trzon stanowią instalację biegnące równoleżnikowo ze wschodu na zachód. Posiadają one dużą przepustowość, niewspółmierną do zastosowania jako system przesyłowy o znaczeniu wewnętrznym. System ten posiada swoją graniczną przepustowość, poniżej której użytkowanie go może spowodować jego trwałą awarie. Gaz w tym systemie, musi być pod odpowiednio wysokim ciśnieniem i w odpowiednio dużej ilości, aby spełniać funkcję przesyłową. W przypadku braku w nim gazu tranzytowego, może dojść do sytuacji, w której niektóre regiony Ukrainy (zwłaszcza te leżące na wschód, bez bezpośredniego połączenia z podziemnymi magazynami gazu) zostaną trwale pozbawione dostępu do gazu. W systemie ukraińskim graniczną przepustowość szacuje się na powyżej 35 mld m sześc.. Jednak, ze względu na ponad 70 stacji kompresorowych i bardzo kosztowne ich użytkowanie (do pełnej pracy potrzebują ponad 5 GW energii elektrycznej) koszty bilansują się dopiero przy przepustowości ok 40 mld m sześc. rocznie.[6] Realizacja takiego scenariusza może spowodować konieczność powrotu do zakupu gazu bezpośrednio od Rosji, co w warunku dyktatu cenowego i braku realnej dywersyfikacji, może doprowadzić do pogłębionego marazmu ukraińskiego przemysłu, wzrostu bezrobocia i wyższych cen.
- Pozbawienie Ukrainy roli państwa tranzytowego otworzy Rosji drogę możliwości bardziej agresywnego i asertywnego zachowania, włącznie z agresją militarna, gdyby dwa wcześniejsze czynniki nie wywarły odpowiedniego wpływu na władze w Kijowie, bez zagrożenia dla utraty zysków ze sprzedaży surowców do pozostałych partnerów w Europie zachodniej. W przypadku ropy naftowej, Rosja dysponuje odpowiednim wachlarzem możliwości dywersyfikacji kierunków eksportu w postaci naftoportów znajdujących się zarówno nad Morzem Czarnym jak i nad Bałtykiem oraz odnogi białoruskiej ropociągu „Przyjaźń”. W przypadku gazu, dotychczas Rosja chcąc nie chcąc, musiała brać pod uwagę ryzyko wstrzymania przesyłu gazu na zachód, co przy dużym wolumenie tranzytu skutecznie mogło odstraszać bardziej agresywne zachowania polityków na Kremlu.
Jednak nie wszystkie plany Moskwy zostały zrealizowane zgodnie z zakładanym scenariuszem. Porażka pierwotnej koncepcji projektu South Stream, opóźnienia w budowie Nord Stream 2, późna decyzja o budowie lądowego odgałęzienia Nord Stream 2 – gazociągu EUGAL, jak również problemy przy realizacji bałkańskich części projektu TurkStream[7] powodują, że na miesiąc przed końcem aktualnej umowy tranzytowej z Ukrainą, Rosja pozostaje w praktycznie niezmienionej sytuacji z roku 2015.
Żadna z powyższych inwestycji nie została zakończona w wymaganym harmonogramie, żadna z nich nie daje również przepustowości pozwalającej zaniechać tranzyt gazu przez Ukrainę. W docelowym wariancie, po ukończeniu prowadzonych inwestycji, Gazprom będzie miał do dyspozycji ok 191 mld m sześc. przepustowości rocznie (110 mld m sześc. NS1 & NS2, 33 mld m sześć. Gazociąg Jamał, 32 mld m sześc. TurkStream, 16 mld m sześc. BlueStream)[8] przy rocznym poziomie eksportu do Europy (Europa Zachodnia plus Turcja bez państw Bałtyckich) wahającym się między 194-205 mld m sześc.. Tym samym do zapewnienia bezpieczeństwa i stabilności dostaw brakuje maksymalnie 15 mld m3 przepustowości przy obecnym popycie. I taki właśnie wolumen tranzytowy dla Ukrainy chce zagwarantować Rosja w rozmowach trójstronnych Ukraina-Rosja-KE. Jednak ze względu na czynnik technologiczny, który został opisany powyżej w punkcie 2 taka opcja jest nieakceptowalną dla Ukrainy. Komisja Europejska na początku 2019 roku określiła swe oczekiwania odnośnie przesyłu gazu na poziomie 60 mld m3 rocznie. Berlin zapewnia o chęci utrzymania tranzytu przez Ukrainę, jednak nie precyzuje, w jakich wolumenach. Dla Ukrainy pojawia się ryzyko, że zarówno Niemcy jak i Rosja ogłoszą propagandowy sukces, proponując technicznie i finansowo nieakceptowalną propozycje przedłużenia umowy tranzytowej bez względu na możliwości jej implementacji.
Aby do tego doszło, musi jednak dojść do realizacji wszystkich inwestycji infrastrukturalnych zarówno związanych z Nord Stream 2, gazociągiem EUGAL jak i bałkańskimi przedłużeniami gazociągu TurkStream. Nastąpić może to najwcześniej do końca 2021 roku (oddanie drugiej nitki EUGAL oraz brakujących części gazociągów między Bułgarią a Serbią oraz między Serbią a Węgrami tak, aby w pełni operacyjny został gazociąg TurkStream) do tego czasu Rosja będzie zmuszona utrzymać dotychczasowy poziom przesyłu gazu przez Ukrainę.
W tym właśnie miejscu pojawia się ryzyko, którego najbardziej obawiają się państwa wspólnoty, które w rozmowach reprezentuję Komisja Europejska. Tym zagrożeniem jest powtórka z kryzysu gazowego między Ukrainą a Rosją z 2009 roku, kiedy w wyniku konfliktu o cenę gazu i koszt tranzytu przez terytorium Ukrainy, na kilka tygodni przestał płynąć gaz na zachód Europy, co szczególnie mocno odczuły takie państwa jak Węgry, Słowacja czy Bułgaria praktycznie w pełni uzależnione od jednego dostawcy surowców. Taki scenariusz jest dziś prawdopodobny zważywszy na fakt, że w optyce państw Zachodu to prawdopodobnie Ukraina będzie traktowana, jako jego winowajca ze względu na nieprzyjmowanie abstrakcyjnych ofert Gazpromu (umowa krótkoterminowa, na niski wolumen przesyłanego gazu wraz z rezygnacją z przyszłych oraz już zasądzonych roszczeń wobec siebie nawzajem). Argument taki będzie z pewnością wykorzystywany przez Rosję jak i jej sojuszników w Europie. Strach przed kryzysem i widmo mroźnej zimy może spowodować próbę wywierania nacisku na rząd Ukrainy, w celu przystania na propozycje składane przez Rosjan w ramach rozmów trilateralnych. W dłuższej perspektywie czasu może to doprowadzić do nieprzewidywalnych wydarzeń w Ukrainie, włącznie z perspektywą zmiany władzy na taką, która będzie wygodna z perspektywy zabezpieczenia interesów Rosji.
Do końca miesiąca przekonamy się, czy mediacje Komisji Europejskiej przyniosły pożądany dla wszystkich skutek. Problemem jest jednak to, że wszyscy mają w tych negocjacjach inne cele, które trudno będzie ze sobą pogodzić.
[1] S. Pirani, J. Stern, K. Yafimava, The Russo-Ukrainian gas dispute of January 2009: a comprehensive assessment, Oxford Institute of Energy Studies, 2009, s 27
[2] https://www.reuters.com/article/us-ukraine-crisis-gazprom/bypassing-ukraine-will-be-costly-for-russias-gazprom-analysts-idUSKCN0PQ17020150716
[3] https://www.osw.waw.pl/en/publikacje/analyses/2018-11-23/pipeline-success-russia-turkstreams-offshore-section-completed
[4] Ukrainian Gas Transmission System (UGTS) Priority Objects Modernisation and Reconstruction, Naftohaz, 2009
[5] https://interfaxenergy.com/article/28581/ukraine-eyes-3-bln-for-russian-gas-transit-in-2017
[6] https://uaenergy.com.ua/post/30792/ukrainu-ne-ustroit-tranzit-10-mlrd-kub-m-gaza-v-god
[7] https://warsawinstitute.org/gazproms-turkstream-faces-delay-bulgarian-section/
[8] Obliczenia własne na podstawie dostępnych danych technicznych poszczególnych instalacji przesyłowych