Abp Skworc zabrał głos w sprawie odchodzenia od węgla. – Liczy najpewniej, że w grudniu zostanie ogłoszona data odejścia od węgla, 2049 rok wraz z mapą drogową i budżetem. Ma też pewnie nadzieję, że na zamykane kopalnie znajdą się wcześniej zapowiadane pieniądze na transformację. Studzenie nastrojów jest cenne. Niedługo może się jednak okazać, że niewystarczające – przekonuje Hanna Schudy z EKO-UNII.
To takie ładne słowo „solidarność” – ale co ono oznacza? Jest kilka powodów, aby się nad tym zastanowić. Kończy się 2020 rok, który zapamiętamy, jako czas, kiedy wyobrażenia o przewidywalnym i bezpiecznym życiu zostały rozbite w pył. W przestrzeni publicznej dużo częściej niż jeszcze w 2019 roku zaczęły się pojawiać słowa jak ludzkość, wspólnota, odpowiedzialność. Nie brakowało też nawoływania do solidarności. Szczęśliwy przypadek sprawił, że Papież Franciszek wydał w 2020 roku przygotowywaną już wcześniej encyklikę Fratelli Tutti – O Braterstwie i Przyjaźni Społecznej. Uderzanie w patetyczne tony chyba jest na miejscu, kiedy tak ważna sprawa jak transformacja regionów węglowych wisi na włosku. Do debaty dotyczącej właśnie odchodzenia od węgla włącza się kolejny hierarcha kościelny – Metropolita katowicki abp Wiktor Skworc. W grudniu górnicy liczą na efekty „umowy społecznej” z września. Wiele wskazuje, że się nie doczekają, a nas czekać będą kolejne protesty.
Odchodzenie Polski od węgla to nie tylko zadanie techniczne czy dla specjalistów od gospodarki i energetyki. To czynniki społeczne sprawiają, że decyzje dotyczące zamykania kopalń stają się takie trudne. Ludzie nie godzą się na nagłe rozwiązania, bo latami okłamywano ich, że Polska ma węgla na 200 lat. To przecież dwa lata temu w grudniu 2018 w Katowicach na COP 24 padły te słowa. Planowana odkrywka Gubin nie powstanie, ale region do dzisiaj boryka się z konsekwencjami „ochrony złóż”. W Wielkopolsce Wschodniej koncern ZE PAK ogłasza, że nie będzie jednak wydobywać węgla w Ościsłowie, chociaż przez lata mamił mieszkańców i pracowników węglowym Eldorado. Dzisiaj dyskutowana jest już dużo szybsza perspektywa końca węgla w Polsce – 2049 rok, a i tak wielu twierdzi, że jest to data o znaczeniu raczej retorycznym. Decyzja w sprawie „mapy drogowej” do 2049 roku. ma zapaść w grudniu 2020 roku. We wrześniu obiecano, że rząd przedstawi mechanizm finansowania kopalń z budżetu państwa i zamykania kopalń do 2049 roku. Było to jeszcze przed aferą z wetem budżetu unijnego. Do 15 grudnia zostały dwa tygodnie.
Pod koniec listopada 2020 roku Komisja Europejska podejmowała decyzje w sprawie podobnej problematyki, ale w kontekście Niemiec. Komisja miała się odnieść do planów pomocy w wysokości 4,34 miliardów euro dla koncernów węglowych jak RWE czy LEAG, które będą zamykały swoje branże do 2038 roku. Wiadomo dzisiaj, że Komisja nie zaakceptowała pomocy publicznej dla tych zakładów, jak wcześniej chciało federalne ministerstwo gospodarki. Niełatwo porównywać Niemcy z Polską, ale trudno też, aby Komisja zgodziła się bez problemu na pomoc publiczną i to aż do 2049 roku dla Polski. Nie wiadomo też, jak Komisja oceni te kwestie w kontekście weta Polski co do powiązania budżetu z praworządnością – unijny szczyt rozpoczyna się już 11 grudnia.
Jak pamiętamy, wrześniowy kompromis końca węgla do 2049 roku zadecydował o tym, że górnicy nie wyszli na ulice. W obliczu ostatnich afer, problemów rządu w walce z pandemią i utrzymującej się od wielu tygodni wysokiej liczby zgonów z powodu COVID-19, złamanie kolejnej umowy społecznej może się skończyć wzburzeniem nastrojów. Może dlatego na scenę wkroczył abp Wiktor Skworc, który być może gra rolę mediatora lub chce przygotować górników i rządzących na konfrontację: „Trzeba odwagi i kół ratunkowych, solidarnej tarczy, sprawiedliwości i miłości społecznej, aby szybko, bo w perspektywie dwóch dekad, rozwiązać nabrzmiałe problemy górniczej branży, której los jest przesądzony, tym bardziej że likwidacja trwale nierentownych kopalń jest ekonomicznie palącą koniecznością”.
Metropolita liczy najpewniej, że w grudniu zostanie ogłoszona data odejścia od węgla, 2049 rok wraz z mapą drogową i budżetem. Ma też pewnie nadzieję, że na zamykane kopalnie znajdą się wcześniej zapowiadane pieniądze na transformację. Studzenie nastrojów jest cenne. Niedługo może się jednak okazać, że niewystarczające. Wtedy może się okazać, że zdefiniowanie słowa „solidarność” będzie nie tylko palące, ale i trudniejsze niż kiedykolwiek.