Komisja Europejska łagodzi przepisy Zielonego Ładu, by przypodobać się partnerom handlowym z południowoamerykańskiego bloku Mercosur. „To rażąco podwójne standardy” – mówi w rozmowie z Biznes Alert były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
KE postanowiła, że żaden kraj Ameryki Łacińskiej nie znajdzie się na liście „wysokiego ryzyka deforestacji”. Decyzja taka została podjęta, mimo że regiony takie jak Amazonia czy Gran Chaco są dotknięte katastrofami ekologicznymi.
Instrumentalne traktowanie lasów?
Ostatecznie na „czarnej liście”, która implikuje sankcje handlowe znalazły się tylko kraje, które i tak już są objęte międzynarodowymi sankcjami z powodów niezwiązanych z ochroną środowiska, takie jak Birma, czy Białoruś.
„Jest to kolejny przykład hipokryzji Komisji Europejskiej, która nawet własne bajki o kryzysie klimatycznym traktuje instrumentalnie. Kiedy trzeba dowalić europejskim rolnikom, to planeta płonie. A kiedy trzeba przypilnować interesów międzynarodowych koncernów, które są właścicielami upraw w Ameryce Łacińskiej, to nie ma żadnych problemów z ekologią” – podkreśla Ardanowski, były minister rolnictwa RP (2018-2020), a obecnie poseł klubu Wolni Republikanie.
„Po raz kolejny widzimy, że mamy do czynienia z systemowym, bardzo groźnym problemem. Traktatowo KE jest instytucją, która ma odciążać kraje członkowskie w bieżącym zarządzaniu wspólnym rynkiem. Jednak przez to, że nie jest ona rozliczana w procesie demokratycznym urosła na całkowicie autonomiczną strukturę, która prowadzi własne interesy niezgodne z interesem przytłaczającej większości mieszkańców UE” – dodaje polski polityk.
Ochrona unijnego rynku
Przyjęte przez KE przepisy mają w założeniu zapobiegać wprowadzaniu na unijny rynek produktów powiązanych z wylesianiem i degradacją lasów. Prawo wymaga, aby produkty takie jak wołowina, kakao, kawa, soja czy drewno importowane do Unii Europejskiej nie pochodziły z terenów wylesionych. Jednak firmy otrzymały dodatkowy rok na dostosowanie się do przepisów.
Co więcej, klasyfikacja krajów według poziomu ryzyka (z kontrolami na poziomie 1 proc., 3 proc. lub 9 proc.) traci na znaczeniu, gdy państwa mające wyraźne problemy z utratą lasów trafiają do kategorii „standardowe” lub nawet „niskie” ryzyko.
Kraje Ameryki Łacińskiej — na czele z Brazylią, Kolumbią i Boliwią — intensywnie lobbowały w Brukseli i zdołały skutecznie uniknąć surowszej kontroli dzięki umowom Mercosur. Nie były w tym osamotnione: przeciwko zaostrzeniu przepisów opowiedziały się także Stany Zjednoczone, Malezja, Indonezja i Kanada. W rezultacie powstało rozwodnione rozporządzenie, które — mimo że przedstawiane jako przełomowe — okazuje się być jedynie zbiorem miękkich wytycznych.
„Brukselski alarm klimatyczny okazuje się elastyczną narracją, którą można dostosować do bieżących potrzeb” – podsumowuje Jan Krzysztof Ardanowski.