Stany Zjednoczone, w styczniu bieżącego roku, wprowadziły sankcje wobec Gazpromu, które dotknęły między innymi serbską spółkę NIS. Waszyngton trzykrotnie odraczał ich wprowadzenie. We wtorek głos zabrał premier Serbii, który stwierdził, że: bez zgody Rosji Serbia nie podejmie decyzji dotyczącej koncernu energetycznego.
Na początku roku Stany Zjednoczone ogłosiły pakiet sankcji, wymierzony w największe rosyjskie firmy zajmujące się energetyką. Dotyczył on m.in. Gazpromu Nieft i Surgutnieftiegaz, tym samym ograniczenia dotknęły również serbski NIS, którego większościowym udziałowcem od 2008 roku jest Gazprom. USA zażądały wycofania rosyjskiego kapitału co skomentował ówcześnie Aleksandar Vuczić, prezydent Serbii.
– USA żądają całkowitego wycofania rosyjskiego kapitału z NIS. Nie dopuszczają możliwości, by w rosyjskich rękach znajdowało się 49 procent lub mniej akcji – powiedział.
Sankcje były trzykrotnie odraczane przez USA, na wniosek Serbii. Obecny termin ich wprowadzenia to 27 czerwca.
W lutym Gazprom Nieft zmniejszył swoje udziały w serbskiej spółce z 50 procent do 44,85 procent, jednak Gazprom zwiększył je z 6,15 procent do 11,3 procent.
Serbia nie podejmie decyzji bez zgody Kremla
We wtorek, 10 czerwca, do rosyjskiego udziału w NIS odniósł się Djuro Macut, premier Serbii.
– Bez zgody partnerów z Rosji Serbia nie podejmie żadnej decyzji w sprawie największego koncernu naftowego kraju – powiedział.
– Rząd Serbii pozostaje oddany partnerom strategicznym w celu wzmocnienia bezpieczeństwa energetycznego i zrównoważonego rozwoju – dodał.
NIS to jedyna spółka w Serbii zajmująca się poszukiwaniem, wydobyciem i przetwarzaniem ropy naftowej oraz gazu ziemnego.
Serbia – rosyjskie wrota do Europy
Od czasu gdy Ukraina wstrzymała tranzyt gazu, do Węgier i Słowacji Serbia stała się jedynym szlakiem w tym kierunku. Oba kraje, na zasadzie wyjątku uzasadnianego brakiem dostępu do morza, sprowadzają LNG z Rosji polityki odejścia Unii od kremlowskich paliw.
Pod koniec maja Serbia i Rosja podpisały nową umowę na dostarczenie gazu o wolumenie 6,1 miliona metrów sześciennych dziennie. Stare porozumienie wygasło 31 maja.
Według szacunków z 2024 roku do Unii Europejskiej ciągle trafia rosyjskie paliwo warte 61 milionów euro. Sytuację rosyjskiego giganta komentował w Biznes Alert Tymon Pastucha z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
– Jeżeli chodzi o poprawę wyników Gazpromu w 2024 roku to nie przykładałbym do niej znaczącej uwagi. Należy patrzeć na obecną sytuację, na to co dzieje się teraz. Istotny jest koniec tranzytu przez Ukrainę, przez co wg prognoz eksport gazu z Rosja do UE spadnie o ponad 30 procent w ujęciu rok do roku. Patrząc też na dochody Rosji z eksportu surowców energetycznych to widać załamanie po stronie gazu – wyjaśniał.
W maju szereg rosyjskich firm, między innymi Gazprom postanowiły nie wypłacać swoim akcjonariuszom dywidend.
Biznes Alert / PAP / Marcin Karwowski