Jednym z urokliwych efektów rozwoju i „coraz głębszej integracji” Unii Europejskiej jest ewolucja języka. Dzięki temu rozmaite piękne określenia zastępują sformułowania prostackie. Tak jak choćby „zasada horyzontalna” brzmi zupełnie inaczej niż szantaż. To pojęcie – po solidaryzmie, subsydiarności, pomocniczości i różnych innych ważkich słowach – zrobi w najbliższym czasie sporą karierę.
Nie chcecie stworzyć ośrodków dla imigrantów? To my cofniemy wam fundusze europejskie. Tak prosty przekaz otrzymały na piśmie – wcale nie prawicowe – władze Suwałk od urzędu wojewódzkiego, czyli de facto od rządu. Ponieważ sprawa została sformułowana zbyt bezpośrednio, co skwapliwie wykorzystał między innymi Mateusz Morawiecki, kolejne listy będą pisane w nieco bardziej zawoalowany sposób. Ale we wszystkich nich pojawi się „zasada horyzontalna”.
W gruncie rzeczy wszyscy znamy już zasadę horyzontalną, choć nie wszyscy o tym wiemy – tak jak pan Jourdain z Moliera przez 40 lat mówił prozą, ale nie zdawał sobie z tego sprawy.
Zasada horyzontalna mówi, że jednemu rodzajowi rozwoju musi towarzyszyć inny, że wszystko musi być „zrównoważone”, z jednolitym poszanowaniem różnorodności. Kiedyś ujmowano to inaczej – na przykład mówiono, że jeśli krnąbrny wasal nie odda części ziemi, to zachłanny senior spuści mu łomot albo porwie córkę. Wszystko to pięknie opisano w modnej dziś literaturze chłopskiej, tak dobitnie podkreślającej, jak źle traktowano ludzi kiedyś i jak teraz jest, na tle tego, fantastycznie rozwojowo.
I rzeczywiście – portal „Politico” donosi, że Węgry, którymi rządzą nie ci, których Bruksela by sobie życzyła, mają zostać za to ukarane odebraniem funduszy. Francję przed taką ewentualnością uchroniono, a zamiast tego skazano niechcianą kandydatkę za to, co robili wszyscy – czyli za ganianie pracowników opłacanych z Brukseli do innej roboty. Wszystko to dzieje się horyzontalnie. Zgodnie z zasadami. Ktoś czegoś nie chce zrobić w jednym obszarze? To oberwie w drugim. Ważne, żeby to on – żeby go dojechać, zastraszyć, a jeśli nie da się zastraszyć – zniszczyć.
Przyzwoite zasady mają to do siebie, że są uniwersalne. Inaczej przestają być zasadami. Ta jest zasadą przez duże Z – jak Sobiesław. Dlatego zasadę horyzontalną znają większe przedsiębiorstwa, a trwa walka o to, czy mają ją poznać gruntownie także średnie i małe. Jeśli nie będziesz raportować swoich wysiłków na rzecz Zielonego Ładu, tęczowych skrótów i teraz imigrantów – dostaniesz po głowie z drugiej strony. Zablokują ci fundusze, dofinansowania, przejedzie cię walcem skarbówka, PIP albo inna inspekcja.
Ale wszystko “w imię zasad”. Końcówkę tego cytatu dopiszmy sobie sami. Tak właśnie nas traktują.