icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Winiarski: Trwa walka o stacje na potrzeby elektryków

– Przedsiębiorstwa biją się między sobą o to, które z nich zaproponuje szybszy czas ładowania samochodu bądź opracuje i wprowadzi do użytku lepszą technologię. Firmy te wspólnie zwracają się do rządów poszczególnych państw, aby te podjęły współpracę z nimi w celu ograniczenia biurokracji, która ich zdaniem ma hamować rozwój powstawania nowych miejsc zasilania elektryków – pisze Tomasz Winiarski, współpracownik BiznesAlert.pl.

W Europie oraz Stanach Zjednoczonych trwa rywalizacja firm zajmujących się ładowaniem samochodów elektrycznych o najlepsze lokalizacje stacji ładujących. Przedstawiciele tych przedsiębiorstw twierdzą, że odpowiedni wybór miejsca, w którym będzie można naładować “elektryka” odbije się na wzroście ich sprzedaży oraz pomoże przyciągnąć kapitał do tego rynku. Inwestycje w tym aspekcie zadeklarowały również władze po obu stronach Atlantyku.

Szybko rozrastającej się gałęzi motoryzacji, jaką są pojazdy elektryczne, akompaniuje wzrost sektora ich wyposażenia i utrzymania. Obejmuje on urządzenia i miejsca, dzięki którym pojazd zasilany prądem elektrycznym może pracować, czyli ładowarki, stacje ładujące i firmy, które te stacje obsługują.

Analiza Reutersa wykazała, że na świecie działa obecnie ponad 900 podmiotów zajmujących się produkcją ładowarek do samochodów elektrycznych. Wartość tych spółek rośnie z roku na rok. Od 2012 roku ulokowano w nich łącznie 12 miliardów dolarów.

— Jeśli spojrzysz na naszych klientów, wygląda to tak, jakby walczyli oni o to, kto zagarnie więcej terenu. Ten kto zdobędzie teraz najlepsze lokalizacje na miejsca, w których będzie można podładować swój samochód, będzie mógł zagwarantować sobie więcej sprzedanych aut elektrycznych w kolejnych latach — powiedział Tomi Ristimaki, prezes Kempower, producenta ładowarek do samochodów elektrycznych z Finlandii.

Potyczka trwa na wielu kierunkach i z wieloma przeciwnikami. Przedsiębiorstwa biją się między sobą o to, które z nich zaproponuje szybszy czas ładowania samochodu bądź opracuje i wprowadzi do użytku lepszą technologię. Firmy te wspólnie zwracają się do rządów poszczególnych państw, aby te podjęły współpracę z nimi w celu ograniczenia biurokracji, która ich zdaniem ma hamować rozwój powstawania nowych miejsc zasilania „elektryków”.

Unia Europejska oraz Stany Zjednoczone nie pozostają głuche na te żądania. Podczas minionych wakacji przyjęto w Brukseli szereg zasad dotyczących rozbudowy sieci stacji ładujących na Starym Kontynencie. Już od 2025 roku wprowadzony zostanie wymóg instalacji ładowarek osobowych samochodów elektrycznych o mocy przynajmniej 150 kilowatów (kW) położonych od siebie nie dalej niż 60 kilometrów wzdłuż transeuropejskiej sieci transportowej (TEN-T), głównego korytarza infrastrukturalnego UE. To z nim europejscy urzędnicy wiążą dalsze punkty swoich ustaleń. Stacje ładujące dla ciężarówek ulokowane na trasie TEN-T będą musiały mieć większą moc (minimum 350 kW), a nakaz ich pojawiania się wyznaczono na późniejszy termin. Do 2030 roku we wszystkich ośrodkach miejskich oraz w odległości nie większej niż 200 kilometrów w sieci TEN-T przewidziano również budowy stacji tankowania wodoru.

— Jesteśmy optymistami, że w niedalekiej przyszłości obywatele będą mogli ładować swoje samochody elektryczne tak samo łatwo, jak robią to dziś na tradycyjnych stacjach benzynowych z autami o tradycyjnym zasilaniu — oświadczyła Raquel Sánchez Jiménez, była minister transportu, mobilności i spraw miejskich Hiszpanii.

Po drugiej stronie Atlantyku przygotowano podobny plan, w myśl którego do 2030 roku w USA liczba stacji ładowania ma zwiększyć się do 500 tys. z obecnych 165 tys. Wedle zamierzeń Białego Domu, mają one być oddalone od siebie o maksimum 80 kilometrów. Każda taka instalacja w Ameryce posiadać ma cztery porty ładujące, a chętny kierowca będzie mógł naładować swój pojazd do pełna w około godzinę.

Tylko na ten cel Amerykanie zamierzają przeznaczyć w najbliższych latach 5 miliardów dolarów. Jennifer Granholm, sekretarz energii USA, w swojej wypowiedzi dla mediów określiła, że rozbudowa sieci ładowarek pojazdów elektrycznych przyczyni się do stworzenia „wygodnego, przystępnego cenowo i niezawodnego środka transportu”.

Władze UE i Stanów Zjednoczonych wraz ze spółkami motoryzacyjnymi na froncie wojny o „elektryki” napotykają wroga w postaci nieufności biedniejszych części społeczeństwa. Uważają one, że wymiana samochodu spalinowego na elektryczny jest poza zasięgiem ich możliwości finansowych. Rozpowszechnienie i ułatwienie dostępu do tej formy poruszania się poprzez współpracę sektora publicznego z inicjatywą prywatną daje spore nadzieje na przełamanie linii walk w szerszym konflikcie o transformację energetyczną.

Winiarski: Ameryka inwestuje w lit, aby podważyć chińską dominację na rynku surowców krytycznych

– Przedsiębiorstwa biją się między sobą o to, które z nich zaproponuje szybszy czas ładowania samochodu bądź opracuje i wprowadzi do użytku lepszą technologię. Firmy te wspólnie zwracają się do rządów poszczególnych państw, aby te podjęły współpracę z nimi w celu ograniczenia biurokracji, która ich zdaniem ma hamować rozwój powstawania nowych miejsc zasilania elektryków – pisze Tomasz Winiarski, współpracownik BiznesAlert.pl.

W Europie oraz Stanach Zjednoczonych trwa rywalizacja firm zajmujących się ładowaniem samochodów elektrycznych o najlepsze lokalizacje stacji ładujących. Przedstawiciele tych przedsiębiorstw twierdzą, że odpowiedni wybór miejsca, w którym będzie można naładować “elektryka” odbije się na wzroście ich sprzedaży oraz pomoże przyciągnąć kapitał do tego rynku. Inwestycje w tym aspekcie zadeklarowały również władze po obu stronach Atlantyku.

Szybko rozrastającej się gałęzi motoryzacji, jaką są pojazdy elektryczne, akompaniuje wzrost sektora ich wyposażenia i utrzymania. Obejmuje on urządzenia i miejsca, dzięki którym pojazd zasilany prądem elektrycznym może pracować, czyli ładowarki, stacje ładujące i firmy, które te stacje obsługują.

Analiza Reutersa wykazała, że na świecie działa obecnie ponad 900 podmiotów zajmujących się produkcją ładowarek do samochodów elektrycznych. Wartość tych spółek rośnie z roku na rok. Od 2012 roku ulokowano w nich łącznie 12 miliardów dolarów.

— Jeśli spojrzysz na naszych klientów, wygląda to tak, jakby walczyli oni o to, kto zagarnie więcej terenu. Ten kto zdobędzie teraz najlepsze lokalizacje na miejsca, w których będzie można podładować swój samochód, będzie mógł zagwarantować sobie więcej sprzedanych aut elektrycznych w kolejnych latach — powiedział Tomi Ristimaki, prezes Kempower, producenta ładowarek do samochodów elektrycznych z Finlandii.

Potyczka trwa na wielu kierunkach i z wieloma przeciwnikami. Przedsiębiorstwa biją się między sobą o to, które z nich zaproponuje szybszy czas ładowania samochodu bądź opracuje i wprowadzi do użytku lepszą technologię. Firmy te wspólnie zwracają się do rządów poszczególnych państw, aby te podjęły współpracę z nimi w celu ograniczenia biurokracji, która ich zdaniem ma hamować rozwój powstawania nowych miejsc zasilania „elektryków”.

Unia Europejska oraz Stany Zjednoczone nie pozostają głuche na te żądania. Podczas minionych wakacji przyjęto w Brukseli szereg zasad dotyczących rozbudowy sieci stacji ładujących na Starym Kontynencie. Już od 2025 roku wprowadzony zostanie wymóg instalacji ładowarek osobowych samochodów elektrycznych o mocy przynajmniej 150 kilowatów (kW) położonych od siebie nie dalej niż 60 kilometrów wzdłuż transeuropejskiej sieci transportowej (TEN-T), głównego korytarza infrastrukturalnego UE. To z nim europejscy urzędnicy wiążą dalsze punkty swoich ustaleń. Stacje ładujące dla ciężarówek ulokowane na trasie TEN-T będą musiały mieć większą moc (minimum 350 kW), a nakaz ich pojawiania się wyznaczono na późniejszy termin. Do 2030 roku we wszystkich ośrodkach miejskich oraz w odległości nie większej niż 200 kilometrów w sieci TEN-T przewidziano również budowy stacji tankowania wodoru.

— Jesteśmy optymistami, że w niedalekiej przyszłości obywatele będą mogli ładować swoje samochody elektryczne tak samo łatwo, jak robią to dziś na tradycyjnych stacjach benzynowych z autami o tradycyjnym zasilaniu — oświadczyła Raquel Sánchez Jiménez, była minister transportu, mobilności i spraw miejskich Hiszpanii.

Po drugiej stronie Atlantyku przygotowano podobny plan, w myśl którego do 2030 roku w USA liczba stacji ładowania ma zwiększyć się do 500 tys. z obecnych 165 tys. Wedle zamierzeń Białego Domu, mają one być oddalone od siebie o maksimum 80 kilometrów. Każda taka instalacja w Ameryce posiadać ma cztery porty ładujące, a chętny kierowca będzie mógł naładować swój pojazd do pełna w około godzinę.

Tylko na ten cel Amerykanie zamierzają przeznaczyć w najbliższych latach 5 miliardów dolarów. Jennifer Granholm, sekretarz energii USA, w swojej wypowiedzi dla mediów określiła, że rozbudowa sieci ładowarek pojazdów elektrycznych przyczyni się do stworzenia „wygodnego, przystępnego cenowo i niezawodnego środka transportu”.

Władze UE i Stanów Zjednoczonych wraz ze spółkami motoryzacyjnymi na froncie wojny o „elektryki” napotykają wroga w postaci nieufności biedniejszych części społeczeństwa. Uważają one, że wymiana samochodu spalinowego na elektryczny jest poza zasięgiem ich możliwości finansowych. Rozpowszechnienie i ułatwienie dostępu do tej formy poruszania się poprzez współpracę sektora publicznego z inicjatywą prywatną daje spore nadzieje na przełamanie linii walk w szerszym konflikcie o transformację energetyczną.

Winiarski: Ameryka inwestuje w lit, aby podważyć chińską dominację na rynku surowców krytycznych

Najnowsze artykuły