icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Warsewicz: Jak nie zarządzać transportem miejskim

– W kilkuletniej historii biletu aglomeracyjnego zwłaszcza ostatnio ukazała się chciwość i niekompetencja Leszka Ruty, zdymisjonowanego niedawno dyrektora Zarządu Transportu Miejskiego (ZTM) w Warszawie. Nie myślał on niestety kategoriami ekonomicznymi i jednocześnie pro-klienckimi – powiedział naszemu portalowi Czesław Warsewicz, szef portalu nakolei.pl. Jego zdaniem bilet aglomeracyjny sam w sobie to bardzo dobry pomysł. Ruta nie liczył się jednak z kwotą kosztów faktycznych i chciał ich jak najwięcej przerzucić na gminy. Te zaś nie podzielały punktu widzenia ZTM i nie chciały coraz więcej dopłacać do biletu. W rezultacie ZTM podjęło decyzję o odcięciu kilku gmin od biletu, a w dodatku – w imię oszczędności – obcięły wiele istniejących dotąd połączeń.

– Jeśli zaś pasażer z gmin podmiejskich zrezygnuje z dojazdu do stolicy i nie skorzysta z biletu aglomeracyjnego, nie kupi też biletu w Warszawie. Jest to system naczyń połączonych – podkreśla Warsewicz. Zatem – po odcięciu kolejnych gmin od korzystania z biletu aglomeracyjnego – ludzie przesiedli się na prywatne samochody osobowe czy prywatne busy. Wychodzi w ten sposób niemal podręcznikowy przykład jak nie należy postępować, czy też jak nie powinno się zarządzać transportem miejskim – dodaje Warsewicz. I tłumaczy: – co zrobił dyr. Ruta? Podniósł ceny biletów, obniżył liczbę połączeń, zmniejszył połączenia podmiejskie i w tej sytuacji w budżecie nastąpił spadek dochodów. To dowodzi niekompetencji Ruty w zarządzaniu. Przecież wartość wspólnego biletu aglomeracyjnego polega na wprzęgnięciu go w system naczyń połączonych: im więcej pasażerów zeń korzysta, tym przynosi więcej dochodów i więcej środków w całym systemie. Wspólny bilet powinien funkcjonować dla dobra wspólnego pasażerów i przewoźników. Natomiast wspólne rozliczanie, dogadywanie się czy określanie zasad funkcjonowania stanowi rolę przewoźników, a nie pasażerów. Tak to funkcjonuje na całym świecie.

Oczywiście – kontynuuje Warsewicz – zawsze powstają napięcia przy wspólnych rozliczaniach. Jednak trzeba też wziąć pod uwagę, że wszyscy przewoźnicy uczestniczący w systemie są publiczni: jedni finansowani z budżetu miasta, inni z wojewódzkiego, czasami – w niewielkim stopniu – z budżetu państwa. Niestety złe zarządzanie przez dyr. Rutę systemem spowodowało, że jest w nim coraz mniej środków.

Według Warsewicza, paradoksalnie – w założeniu mają się pojawić oszczędności, ale do systemu wpływa mniej środków, zaś koszty jego utrzymania rosną. Tymczasem o atrakcyjności systemu dla pasażerów decyduje odpowiednia siatka połączeń i możliwości skomunikowania różnych miejsc na mapie Warszawy i jej okolic. Jeśli te możliwości się kurczą, bo likwidowane są kolejne połączenia, bądź można z nich korzystać rzadziej, to i atrakcyjność czy chęć korzystania z systemu spada. Ludzie chętniej używają transportu publicznego, gdy stanowi on dla nich rzeczywiście atrakcyjną alternatywę.

– Lepsze, nowocześniejsze  – choć droższe – autobusy okazują się i tak tańsze w „wozokilometrach”, niż autobusy niejeżdżące, bo niewykorzystywane z powodu cięć w połączeniach. „Wożenie powietrza” jest w transporcie najgorsze – kończy szef portalu nakolei.pl.

– W kilkuletniej historii biletu aglomeracyjnego zwłaszcza ostatnio ukazała się chciwość i niekompetencja Leszka Ruty, zdymisjonowanego niedawno dyrektora Zarządu Transportu Miejskiego (ZTM) w Warszawie. Nie myślał on niestety kategoriami ekonomicznymi i jednocześnie pro-klienckimi – powiedział naszemu portalowi Czesław Warsewicz, szef portalu nakolei.pl. Jego zdaniem bilet aglomeracyjny sam w sobie to bardzo dobry pomysł. Ruta nie liczył się jednak z kwotą kosztów faktycznych i chciał ich jak najwięcej przerzucić na gminy. Te zaś nie podzielały punktu widzenia ZTM i nie chciały coraz więcej dopłacać do biletu. W rezultacie ZTM podjęło decyzję o odcięciu kilku gmin od biletu, a w dodatku – w imię oszczędności – obcięły wiele istniejących dotąd połączeń.

– Jeśli zaś pasażer z gmin podmiejskich zrezygnuje z dojazdu do stolicy i nie skorzysta z biletu aglomeracyjnego, nie kupi też biletu w Warszawie. Jest to system naczyń połączonych – podkreśla Warsewicz. Zatem – po odcięciu kolejnych gmin od korzystania z biletu aglomeracyjnego – ludzie przesiedli się na prywatne samochody osobowe czy prywatne busy. Wychodzi w ten sposób niemal podręcznikowy przykład jak nie należy postępować, czy też jak nie powinno się zarządzać transportem miejskim – dodaje Warsewicz. I tłumaczy: – co zrobił dyr. Ruta? Podniósł ceny biletów, obniżył liczbę połączeń, zmniejszył połączenia podmiejskie i w tej sytuacji w budżecie nastąpił spadek dochodów. To dowodzi niekompetencji Ruty w zarządzaniu. Przecież wartość wspólnego biletu aglomeracyjnego polega na wprzęgnięciu go w system naczyń połączonych: im więcej pasażerów zeń korzysta, tym przynosi więcej dochodów i więcej środków w całym systemie. Wspólny bilet powinien funkcjonować dla dobra wspólnego pasażerów i przewoźników. Natomiast wspólne rozliczanie, dogadywanie się czy określanie zasad funkcjonowania stanowi rolę przewoźników, a nie pasażerów. Tak to funkcjonuje na całym świecie.

Oczywiście – kontynuuje Warsewicz – zawsze powstają napięcia przy wspólnych rozliczaniach. Jednak trzeba też wziąć pod uwagę, że wszyscy przewoźnicy uczestniczący w systemie są publiczni: jedni finansowani z budżetu miasta, inni z wojewódzkiego, czasami – w niewielkim stopniu – z budżetu państwa. Niestety złe zarządzanie przez dyr. Rutę systemem spowodowało, że jest w nim coraz mniej środków.

Według Warsewicza, paradoksalnie – w założeniu mają się pojawić oszczędności, ale do systemu wpływa mniej środków, zaś koszty jego utrzymania rosną. Tymczasem o atrakcyjności systemu dla pasażerów decyduje odpowiednia siatka połączeń i możliwości skomunikowania różnych miejsc na mapie Warszawy i jej okolic. Jeśli te możliwości się kurczą, bo likwidowane są kolejne połączenia, bądź można z nich korzystać rzadziej, to i atrakcyjność czy chęć korzystania z systemu spada. Ludzie chętniej używają transportu publicznego, gdy stanowi on dla nich rzeczywiście atrakcyjną alternatywę.

– Lepsze, nowocześniejsze  – choć droższe – autobusy okazują się i tak tańsze w „wozokilometrach”, niż autobusy niejeżdżące, bo niewykorzystywane z powodu cięć w połączeniach. „Wożenie powietrza” jest w transporcie najgorsze – kończy szef portalu nakolei.pl.

Najnowsze artykuły